Pamiętacie „gorączkę łupkową” z początku obecnej dekady? Rząd Donalda Tuska obwieścił wówczas triumfalnie, że pod polską ziemią znajdują się gigantyczne złoża gazu, a nasz kraj już niebawem może zostać niezależną energetycznie potęgą. Tak się jednak nie stanie.

Odwiert gazu łupkowego / wikipedia commons

„Liczba koncesji na poszukiwanie węglowodorów ze złóż niekonwencjonalnych, uwzględniających gaz łupkowy, przyznanych przez Ministerstwo Środowiska wynosi 20, a liczba wykonanych odwiertów rozpoznawczych 72” – ogłosiło dzisiaj Ministerstwo Środowiska. Co to oznacza? Dokładnie to, że nic nie zmieniło się od lutego, gdy resort wydał identyczny, słowo w słowo, komunikat. Co więcej, łupkowego eldorado szukają już na naszych ziemiach wyłącznie spółki skarbu państwa. Zagraniczni inwestorzy wycofali się już dawno.

W 2010 roku rząd Platformy Obywatelskiej zakomunikował, że złoża gazu łupkowego w Polsce mogą sięgać kilka bilionów metrów sześciennych gazu. Politycy snuli wizję niezależności energetycznej, ze szczególnym naciskiem na uniezależnienie się od dostaw z Rosji. Mowa była również o utworzeniu specjalnego funduszu, gromadzącego i inwestującego zyski z wydobycia łupkowego bogactwa. Polska miała się stać nową Norwegią – prawdziwym potentatem na rynku światowego gazu. Do akcji wkroczyły zagraniczne firmy, rozpoczęły się odwierty. W połowie 2012 roku obowiązywało aż 111 koncesji na poszukiwanie gazu ze złóż niekonwencjonalnych. Polska była rozkopywana wzdłuż i wszerz.

Wkrótce jednak entuzjazm opadł, a radosnych komunikatów o łupkowym eldorado zaczęło ubywać, podobnie jak maszyn odwiertniczych. Okazało się bowiem, że złoża są położone bardzo głęboko, a wysokie koszty eksploatacji, czynią wydobycia praktycznie nieopłacalnym. Przykładowo – irlandzka spółka San Leon zaprzestała próbnych odwiertów i zwróciła państwu dwie koncesje, mimo, że zgodnie z umową mogła dłubać w polskiej ziemi do roku 2020. Już w 2013 roku znad Wisły wyjechał sprzęt amerykańskich gigantów – Exxon Mobil i Marathon Oil Corporation. Pojawiły się również protesty mieszkańców ziem, na których prowadzono prace, gdyż miejscowa ludność zdążyła się połapać, że wydobycie gazu łupkowego wiąże się z dewastacją środowiska naturalnego na ogromną skalę, m.in. przez zanieczyszczenia gleby i wody pitnej.

Gwoździem to trumny projektu łupkowej bonanzy było pojawienie się Jana Szyszki w roli szefa resortu środowiska. Zagraniczni inwestorzy nie mogli się dogadać z ministerstwem w sprawie jasności przepisów, a przewlekłość procedur koncesyjnych zupełnie ich zniechęcała do prowadzenia działalności.

Obecnie na placu boju pozostały tylko: Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, Orlen Upstream, Lotos Petrobalti, Baltic Oil & Gas (dawniej Talisman Energy Polska), Rawicz Energy, ShaleTech Energy i Strzelecki Energia. Niemal wszystkie z nich należą do Skarbu Państwa.

 

Wszystko wskazuje więc na to, że Polacy wciąż, z obrzydzeniem, ale również uświadomioną koniecznością będą musieli gotować i grzać się gazem Władimira Putina.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. propaganda sukcesu u nas ma się dobrze, pałeczkę przejął kaczyński i dalej hajda robią ludziom wode z mózgów, a gaz jest z yankelandu skroplony

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…