Zawirowanie w rządzie RPA. Prezydent gra z gospodarką w rosyjską ruletkę – grzmi opozycja.
Prezydent Republiki Południowej Afryki rozpoczął całe zamieszanie w środę, wyrzucając ze stanowiska ministra finansów Nhlanhlę Nene, doświadczonego polityka i ekonomistę. Jego miejsce zajął szerzej nieznany David Van Rooyen, co wywołało dramatyczną reakcję rynków. Waluta RPA błyskawicznie poleciała w dół, jej wartość spadła do rekordowo niskiego poziomu. Agencja kredytowa Fitch orzekła, że wiarygodność RPA jest bliska najniższemu, „śmieciowemu” ratingowi. Eksperci byli zgodni – Van Rooyen, który jeszcze rok temu podyplomowo studiował ekonomię w Wielkiej Brytanii, nie jest człowiekiem, który dałby radę uratować południowoafrykańską gospodarkę przed stratami, jakie przynosi jej spadek cen surowców.
Bojąc się dalszych strat, Zuma chyłkiem przeniósł Van Rooyena na mniej eksponowane stanowisko ministerialne, zaś resort finansów powierzył w niedzielę 13 grudnia poprzednikowi Nene – Pravinowi Gordhanowi. Jego osoba nie budzi już wśród specjalistów negatywnych emocji, jednak ekspresowe wymienianie szefów jednego z kluczowych ministerstw i tak pozostawiło na rynkach złe wrażenie.
Jako najbardziej prawdopodobną przyczynę zdymisjonowania Nene wymienia się niechęć do prezydenckiego pomysłu na walkę z problemami z dostawami energii. Zuma chciałby zbudować w RPA kilka elektrowni jądrowych za niebagatelną kwotę 100 mld dolarów. Czy będą budowane za nowego ministra, nie wiadomo. Pewne jest to, że Gordhanowi postawiono zadanie cięcia wydatków, wzmocnienia dyscypliny podatkowej i dobrej współpracy z sektorem finansowym. Dodatkowo Zuma chce tworzyć nowe miejsca pracy. To ostatnie można jednak śmiało zaliczyć do pobożnych życzeń lub populistycznych obietnic, będzie bowiem raczej trudne do pogodzenia z poprzednimi postulatami, wpływającymi na spadek popytu.
Nerwowe posunięcia Zumy wyrażają niepewność prezydenta o przyszłość. Kierowany przez niego Afrykański Kongres Narodowy ma wprawdzie niezachwiane poparcie na wsi, ale traci grunt w miastach na rzecz opozycyjnego Sojuszu Demokratycznego. Jeśli przyszłoroczne wybory samorządowe dadzą mu dobry wynik, może się to okazać początkiem końca wieloletnich rządów Kongresu. Mocna gospodarka, przekładająca się na poprawę poziomu życia mieszkańców, mogłaby stać się najsilniejszą bronią w rękach rządzących. Wygląda jednak na to, że jej zbudowaniu nie sprzyja ani koniunktura międzynarodowa, ani odwoływanie się do neoliberalnych recept, których nieskuteczność już przetestowano.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…