Jego wygłupy za mikrofonem zapisały się w annałach sportowej żurnalistyki. Pracował w mediach publicznych od pierwszej połowy lat 90. Właśnie został zawieszony. Dlaczego? Podpadł obecnemu szefostwu ostrą krytyką poczynań rządu.

 – Za kilkanaście lat Andrzej Rzepliński będzie bohaterem narodowym. On udowodnił, że jest mądrym człowiekiem, znakomitym prawnikiem i prezesem TK, obrońcą prawników i sędziów przed politykami – te słowa Tomasza Zimocha  w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” sprawiły, że jego zwierzchnicy stracili cierpliwość. Jak się okazuje, dziennikarz był na cenzurowanym już od dobrych kilku miesięcy. Dla nowej, posłusznej wobec rządu, dyrekcji Polskiego Radia, pracownik otwarcie krytykujący działania władzy w związku z kryzysem konstytucyjnym był solą w oku.

Zimochowi nie podobał się również styl, jaki prezentują politycy rządzącego obozu. Wielokrotnie dał temu wyraz w swoich wypowiedziach.

 – Jak widzę pana Brudzińskiego w telewizji, to widzę też pogardę dla tych, którzy myślą inaczej niż pan wicemarszałek. To jest pogarda, poniżaniewyznał komentator. 

Dziennikarz zwracał też uwagę, że obecnie stanowiska w TVP i Polskim Radiu są obsadzane według klucza posłuszeństwa, a nie kompetencji.

– Kto mnie będzie weryfikował, kto będzie sprawdzał, czy jestem dobrym dziennikarzem sportowym, czy moje poglądy polityczne będą miały znaczenie? To jest gorzej niż w stanie wojennym, gorzej niż za komuny. To jest poniżanie dziennikarzy, wydawców. Ludzie są upokorzeni, zmęczeni. Co ja mam pokazać – transmisje, audycje, depesze? irytował się Zimoch.

W wywiadzie dla „DGP” w czarnych barwach przedstawił swoją prognozę dla Polski rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość.

– Boję się, że ten naród się całkiem podzieli, że za nic będzie miał autorytety, sądy, instytucje państwowe, że jak ktoś powie, że sędziowie są, przepraszam za słowo, do d…, to będzie to wzbudzać poklask albo tzw. tumiwisizm. I myślę, że od dziennikarza publicznego radia oczekuje się, by zabierał głos w ważnych sprawach publicznych. Nie naruszam przecież zasad etyki dziennikarskiej, staram się tylko zwrócić uwagę na problem – powiedział w rozmowie z Magdaleną Rigamonti.

Zarząd Polskiego Radia postanowił pozbyć się niewygodnego dziennikarza. Dziś rano podjęta została decyzja o zawieszeniu Zimocha w obowiązkach pracowniczych. W oświadczeniu przesłanym do mediów padają mocne słowa, w tym klasyczne oskarżenie o „prowokacje”. Szefostwo stara przedstawić Zimocha jako nielojalnego pracownika, którego celem jest wywoływanie konfliktów.

„Mocno jednostronne i nieobiektywne wypowiedzi red. Zimocha naruszają etykę zawodową, są niegodne dziennikarza i łamią zasady, jakimi chce się kierować Polskie Radio. (…) Opinie nt. sytuacji w mediach publicznych, jakie przedstawił popularny komentator sportowy, bardzo krzywdzące, grające na skrajnych emocjach, nie mają żadnego odbicia w rzeczywistości, co gorzej angażują Polskie Radio w polityczny spór, którego bardzo chcemy unikać” – czytamy w piśmie przesłanym do mediów przez zarząd PR. 

Co na to Tomasz Zimoch dziennikarz skomentował decyzję władz rozgłośni na swoim fejsbukowym profilu.

 W komentatora uderzyła również jedna z czołowych propagandzistek obecnej władzy, publicystka serwisu niezależna.pl, a od niedawna również posłanka z ramienia PiS – Joanna Lichocka.

„Po 89. roku bardzo zadbano, by w mediach publicznych kariery robili tylko ci, którzy wywodzą się z postkomunistycznego środowiska establishmentu III RP i którzy identyfikują się z partiami układu” – czytamy w jej tekście na łamach niezależna.pl.

Lichocka wytknęła Zimochowi również obciążające, jej zdaniem, konotacje rodzinne.

„Nie było niemal wyjątków. Tomasz Zimoch, jak sam opowiada, syn pierwszego, powołanego u schyłku PRL-u przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa, jest tej zasady znakomitym przykładem” – atakowała posłanka

Tomasz Zimoch jest jednym z najpopularniejszych dziennikarzy sportowych w Polsce. Kibice pamiętają zwłaszcza jego wyczyny podczas meczu eliminacji piłkarskiej Ligi Mistrzów pomiędzy Widzewem Łódź a Brøndby Kopenhaga w 1996 rok. Komentator całkowicie dał się wówczas porwać emocjom, wygłaszając błagalne apele do prowadzącego zawody arbitra. „Panie Turek, niech pan tu kończy to spotkanie!” – krzyczał wtedy Zimoch.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
    1. Szkoda to sympatycznego gościa w tym towarzystwie bolszewików-faryzeuszy.
      Przynajmniej on jeden wykazał się odwagą cywilną a nie próbuje przyczaić się i kadzić nowej władzy licząc, że go nie wyrzuci. Wyrzuciłaby, tylko straciłby twarz.
      Swoja drogą, ciekawe co by powiedział sąd pracy. Jaka nielojalność?!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…