Donald Trump zapowiedział, że zamierza wypowiedzieć trwające od 40 lat porozumienie pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem, nazywane polityką „jednych Chin”, czyli ignorowaniem państwowości Tajwanu.
Prezydent-elekt w rozmowie z Fox News stwierdził, że nie widzi żadnych powodów do przestrzegania umowy, zawartej w latach 70. przez Richarda Nixona i że jeśli chiński rząd chce, żeby Stany Zjednoczone w dalszym ciągu ignorowały państwowość Tajwanu, musi zaproponować coś w zamian. Stanowisko to, nazywane polityką „jednych Chin” (oficjalna nazwa Tajwanu to „Republika Chińska”) było podstawą odnowy stosunków pomiędzy USA a Chinami – przy czym ma ono charakter w znacznej mierze symboliczny i nigdy nie było dla Waszyngtonu przeszkodą np. w sprzedaży broni do nieuznawanej przez Pekin władzy w Tajpej.
Reakcja Chin była szybka i jednoznaczna, chociaż z pewnością bardziej wyważona niż w przypadku słów Donalda Trumpa. Geng Shuang, rzecznik tamtejszego MSZ, stwierdził, że wypowiedzenie paktu o „jednych Chinach” uniemożliwi kontynuowanie zdrowego i stabilnego rozwoju stosunków pomiędzy Waszyngtonem i Pekinem. – Apelujemy do gabinetu prezydenta, który wkrótce obejmie władzę w USA, o zrozumienie, jak delikatną kwestią jest Tajwan oraz rozsądek w działaniach w tym obszarze, tak żeby nie zaszkodzić wzajemnymi relacjami pomiędzy naszymi państwami – mówi.
Pogorszenie stosunków dyplomatycznych z Chinami wydaje się podstawowym celem polityki zagranicznej Donalda Trumpa – poza nawiązaniem kurtuazyjnych relacji z prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen, amerykański prezydent-elekt regularnie atakuje politykę gospodarczą Chin poprzez media społecznościowe. Stwierdził też, że krytyka, jak wylała się z chińskich mediów po rozmowie telefonicznej z Tsai Ing-Wen, jest niedopuszczalna, ponieważ „cudzoziemcy nie mają prawa mówić amerykańskiemu prezydentowi, z kim się kontaktuje”.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…