Rzecznik Białego Domu Sean Spicer powiedział w poniedziałek, że demokraci związali się z Ukrainą w czasie zeszłorocznej kampanii prezydenckiej. To kontratak w sprawie oskarżeń demokratów o rzekomą ingerencję rosyjską w amerykańskie wybory.
Spicer ogłosił, że jeden z członków sztabu wyborczego demokratów spotykał w czasie kampanii funkcjonariuszy ambasady Ukrainy. Rzecznik odwoływał się m.in. do wielu doniesień w mediach konserwatywnych, według których ów niewskazany z nazwiska członek partii demokratycznej poszukiwał informacji , które mogłyby skompromitować ówczesnego szefa kampanii Trumpa Paula Manaforta. Pierwszy raz takie doniesienie ukazały się w styczniu, na portalu Atlantico.
– Jest oczywiste, że partia demokratyczna koordynowała swe posunięcia z rządem ukraińskim – mówił Spicer. Demokratom miało chodzić o „usunięcie kogoś ze stanowiska, co się zresztą stało”. Manafort złożył rezygnację w sierpniu zeszłego roku, kiedy ukazały się informacje na temat jego relacji biznesowych z pro-rosyjskimi Ukraińcami. Szanse Trumpa na wygraną wydawały się wtedy małe.
Adrienne Watson z władz partii demokratycznej nie odniosła się bezpośrednio do sprawy rzekomej ingerencji ukraińskiej. Jej zdaniem „Biały Dom chce jedynie odwrócić uwagę od chęci współpracy sztabu wyborczego Trumpa z wrogim rządem zagranicznym”.
Oskarżenia administracji Trumpa o ingerencję ukraińską w wybory pojawiają się po przyznaniu przez syna prezydenta, że w czasie kampanii spotkał się z osobami związanymi z rządem rosyjskim, by zdobyć informacje, które mogłyby zaszkodzić kandydatce demokratów Hillary Clinton.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Biedna ta Hameryka, wszyscy w niej mieszają, a i jeszcze wojnę secesyjna tam zrobią