Zakończyło się głosowanie w wyborach parlamentarnych u naszych zachodnich sąsiadów. Sondaże exit polls wskazują, że nie było niespodzianki. CDU/CSU zdobyło najwięcej głosów, wyprzedzając socjaldemokratów o kilkanaście punktów procentowych.

Największym przegranym tego starcia jest z pewnością Martin Schulz. Wielu obserwatorów widziało w liderze SPD kandydata na nowego kanclerza, tymczasem socjaldemokracja pod jego dowództwem zdobyła, jeśli potwierdzą się wstępne wyniki, zaledwie 2o proc. głosów, co oznacza gorszy rezultat o 5 pkt procentowych w porównaniu z wyborami w 2013 roku. Socjaldemokraci najprawdopodobniej nie wejdą w skład rządu koalicyjnego i będą starali się odbudować zaufanie społeczne z pozycji siły opozycyjnej.

Unia Chrześcijańsko-Społeczna Angeli Merkel oraz jej bawarskie odnóże zdobyły łącznie 32,5 proc. głosów. To również oznacza wynik znacznie słabszy od tego sprzed czterech lat, kiedy na CDU/CSU zagłosowało łącznie 41,55 proc. wyborców. Zwycięstwo w czwartej elekcji z rzędu jest jednak wydarzeniem bezprecedensowym w historii Republiki Federalnej Niemiec.

Najważniejsze pytanie brzmi: kto będzie koalicjantem chadecji. Rozmowy w tej sprawie będą się toczyć pewnie przez najbliższych kilka miesięcy, jednak najbardziej prawdopodobnym wariantem jest tzw. jamajska koalicja czyli CDU/CSU (czarni), Zieloni oraz liberałowie z FDP (żołci). Obie te partie osiągnęły niezłe wyniki. FDP z nowym liderem Christianem Lindnerem, nazywanym „niemieckim Macronem” otrzymało 10,5 proc. głosów, co oznacza spektakularny powrót do parlamentu po jednokadencyjnej przerwie. Na Zielonych natomiast według prognoz zagłosowało 9,5 proc. wyborców, a więc 1 proc. więcej niż w 2013 roku.

Najgorszą wiadomością jest poparcie rzędu 13,5 proc. dla jadowicie antyimigranckiej i ksenofobicznej Alternatywy dla Niemiec. Po raz pierwszy od 50 lat w ławach Bundestagu zasiadać będą przedstawiciele skrajnej prawicy. Lider AfD Alexander Gauland w jednym ze swoich przedwyborczych przemówień stwierdził, że Niemcy mogą być dumni ze swoich żołnierzy, którzy służyli podczas II wojny światowej. Partia podczas kampanii wyborczej skupiała się niemal wyłącznie na szczuciu przeciwko imigrantom.

Lewicowe ugrupowanie Die Linke według exit polls osiągnęło 9 proc., co oznacza zachowanie obecnego stanu posiadania. W 2013 roku na lewicę zagłosowało 8,59 proc. Niemców.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…