Fundacja „Viva!” uzyskała dane z ZUS na temat realnego zatrudnienia na fermach w Polsce. Okazuje się, że lamenty lobbystów nad utratą pracy przez 50 tysięcy ludzi są mocno przesadzone…
„Hodowcy od lat przekonują, że na fermach pracę znajduje 50 000 osób (niekiedy jest 60 000m a w ubiegłym roku stwierdzili, że jest to 13 047 osób). Nigdzie nie podają jednak oficjalnych danych na ten temat, a liczba ta jest sprzeczna z oficjalnym stanowiskiem FurEurope (organizacji, która zrzesza hodowców i podaje, że w całej Europie w całym łańcuchu produkcji futrzarskiej zatrudnienie znajduje 60 000 osób). Postanowiliśmy zbadać tę zagadkę i napisaliśmy do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych” – informuje Fundacja „Viva!”. ZUS przesłał odpowiedź, która rozłożyła na łopatki kłamstwa futrzarzy.
„Okazało się, że w całej podklasie 01.49.Z (na którą składają się hodowcy zwierząt futerkowych, ale też np. hodowcy strusi) zatrudnienie w ramach umowy o pracę oraz umowy zlecenie znajduje… NIECAŁY TYSIĄC osób! A do ZUS ze składek trafia 8,2-8,8 mln złotych”.
W 2017 roku zatrudniono dokładnie 986 osób, a rok wcześniej – 993. Z danych o oficjalnym zatrudnieniu wynika, że tysiąc osób zabiło 10 milionów zwierząt. Hodowcy albo zatem zatrudniają „na czarno” albo zatrudniają na umowach o dzieło… 49 tysięcy osób. Każda z tych opcji jest nierealna, zatem Polski Związek Hodowców Zwierząt Futerkowych powinien podać wreszcie oficjalne, realne dane o zatrudnieniu, bo ustalenia „Vivy!” nie zwiększają jego wiarygodności.
Tymczasem jesienią 2017, kiedy do Sejmu wpłynął poselski projekt zakładający m.in. wygaszanie branży, w jej obronie stanął Krzysztof Jurgiel, również powtarzając jak mantrę tezy o tym, że futrzarstwo to niemalże kluczowa dziedzina polskiej gospodarki, ponieważ „dzięki dużemu popytowi na wykorzystanie ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego przez hodowców zwierząt futerkowych zyskują zakłady sektora spożywczego, np. rzeźnie, zakłady rozbioru, które nie muszą ponosić wyższych kosztów unieszkodliwienia ww. produktów w zakładach przetwórczych”.
Jak podaj „Gazeta Polska Codziennie”, w 2014 w zamówionym przez hodowców raporcie znalazł się taki ustęp: „Ministerstwo Rolnictwa szacuje, iż dzięki działalności hodowlanej utrzymywanych jest nawet do 50 tys. miejsc pracy”. Teraz jednak ministerstwo odżegnuje się od jakichkolwiek danych. Lobby po prostu usiłuje bezpardonowo je zawyżać.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
JAKIE LOBBY ? CO ZA KURIOZALNY I WYJATKOWO GLUPKOWATY ARTYKUL ! GAZETA POLSKA TO ZALOSNY I PLUGAWO LAJDACKI PISOWSKI BRUKOWIEC !
Ale o co ci chodzi? Ze ktoś tam straci prace, czy że się te lisy zabija? Wiesz ile zwierząt można by uratować gdyby wszyscy jedli kanapki z humusem a nie z szynką?