Odpowiedzialny, bo mogły zacząć swój nad wyraz uzasadniony protest na przykład w kwietniu, kiedy szpitale pękały w szwach od ofiar COVID-19. One jednak poczekały, do końca próbowały negocjować z Ministerstwem Zdrowia. Ale ich determinacja się nie zmniejszyła.
Na pl. Bankowym w Warszawie, potem w wielu innych miastach Polski pielęgniarki stanęły na demonstracjach w obronie swoich praw i w walce o godne zarobki. Towarzyszy im strajk ostrzegawczy – na dwie godziny odeszły od łózek pacjentów. Ale nie tych najciężej chorych, potrzebujących nieustającej pomocy.
Kto był, a kogo nie było
Pielęgniarki, reprezentowane przez Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych przed siedzibą wojewody mazowieckiego w Warszawie czekały na spotkanie z wojewodą – Konstantym Radziwiłłem. Też zresztą praktykującym lekarzem.
Podczas oczekiwania wysłuchały wystąpień posła Szczerby z PO i posłów Lewicy: Magdaleny Biejat, Tomasza Treli i Wandy Nowickiej. Lewica podkreśliła, że będzie solidarnie bronić postulatów pielęgniarek i walczyć o ich prawa.
Szefowa OZZPiP Krystyna Ptok podkreślała odpowiedzialność protestujących, które nie wykorzystały trudnej sytuacji pandemicznej sprzed kilkunastu tygodni, choć mogły. Podała wstrząsające liczby śmiertelnych ofiar wśród pielęgniarek podczas walki z COVID-19 – zmarło ich 136. Najmłodsza miała 32 lata. Zostawiły pogrążone w rozpaczy rodziny. Osierociły dzieci.
Znamienne i bardzo smutne, że podczas dzisiejszego protestu w stolicy obok związkowczyń i związkowców pielęgniarek i pielęgniarzy nie było ich kolegów z największych związków zawodowych – NSZZ „Solidarność” i OPZZ. Widać nie uznali za stosowne wesprzeć ich w walce o prawa pracownicze.
Czemu protestują?
Pielęgniarki nie zgadzają się z „ustawą Niedzielskiego”. To proponowany przez ministra ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych.
Zdaniem protestujących nie gwarantuje ona stabilnych zasad wzrostu wynagrodzeń. Nie wspiera również pielęgniarek z największym doświadczeniem. Ale nie tylko o pieniądze chodzi. Pielęgniarki i położne chcą poprawy warunków pracy, która generuje stres, przemęczenie i wypalenie zawodowe. Wskazują, ze przy takim podejściu władz o pielęgniarek, za kilka lat nie będzie ich po prostu w szpitalach, bo odejdą z zawodu lub wyjadą. Import z krajów sąsiednich nie rozwiąże sprawy.
Do protestujących wyszedł wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Próbował przekonywać protestujące, że wynagrodzenia rosną stabilnie. Odpowiedziały mu gwizdy i krzyki „kłamca!”.
Demonstracje białego personelu odbywają się dzisiaj również w innych miastach wojewódzkich.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…