Były negocjacje, były pikiety, nie było rezultatów. Pielęgniarki i położne ze Szpitala Powiatowego w Staszowie zdecydowały się zaostrzyć protest. Od początku tygodnia okupują rotacyjnie gabinet swojego przełożonego. Domagają się zwiększenia wynagrodzeń.
Spór zbiorowy w staszowskim szpitalu trwa od 2015 roku. Organizacją reprezentującą personel jest Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych. Na początku postulatem strony pracowniczej było podwyższenie płacy zasadniczej pielęgniarkom i położnym, jak również pracownikom działu diagnostyki laboratoryjnej i obrazowej o 1500 złotych. W międzyczasie zatrudnione osoby zostały objęte, zgodnie z rozporządzeniem ministerstwa zdrowia, dodatkiem płacowym. Związek w tej sytuacji wysunął postulat by dodatek włączyć do podstawy wynagrodzenia, gwarantując tym samym trwały wzrost płacy. Dyrektor nie wyraził jednak na to zgody. W efekcie pielęgniarki postanowiły sięgnąć po bardziej radykalne metody walki o swoje.
Zarządca placówki Józef Żołciak argumentuje, że podwyżka płac na tym etapie zmian w funkcjonowaniu placówek służby zdrowia byłaby nierozsądna. W połowie przyszłego roku, kiedy w kraju zacznie obowiązywać nowa sieć szpitali i przepisy dotyczące minimalnego wynagrodzenia dla pracowników służy zdrowia, według dyrektora będzie można wrócić do stołu negocjacyjnego. Problem w tym, że rozmowy prowadzone od niemal dwóch lat nie przyniosły żadnego rezultatu. Pracownice mają poczucie, ze dyrektor je zwodzi.
Trwająca obecnie okupacja gabinetu Józefa Żołciaka nie jest ostateczną formą protestu. W środę do dyrekcji wpłynęło pismo z informacją, że w ciągu kilku dni akcja zostanie zaostrzona, a załoga jest gotowa do strajku. – W poniedziałek powstrzymają się od pracy pracownicy działów diagnostyki laboratoryjnej i obrazowej, a także pielęgniarki w poradniach specjalistycznych i diagnostycznych oraz na internie pod oddziałem kardiologicznym i geriatrycznym – mówi Beata Uba, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w staszowskim szpitalu. – Cały czas czekamy na propozycje ze strony dyrektora – dodaje.
To jednak nie wszystko. W czwartek pracownice szpitala zamierzają zorganizować demonstrację pod budynkiem placówki. W tym samym czasie w mieście będzie obecny Andrzej Duda. Pielęgniarki zapewniają jednak, że koincydencja jest przypadkowa. – My nie łączymy naszego protestu z wizyta pana prezydenta, bo kiedy zaczynałyśmy strajk nie miałyśmy wiedzy, że wybiera się on do Staszowa. Nie chcemy burzyć programu wizyty prezydenta Dudy. Wydaje nam się, że z doniesień medialnych może wiedzieć o tym, co się u nas dzieje. Nie oczekujemy, że dojdzie do spotkania, ale jeśli tak się stanie, to będzie nam miło – podkreśla Beata Uba.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
dyrektor chyba zapomniał że w Polsce każda pielęgniarka jest na wagę złota