Wrocławska działaczka pro-choice i jedna z liderek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Marta Lempart została we wtorek skazana na zapłacenie grzywny w wysokości 500 zł. Sąd uznał ją za winną “zakłócania legalnego zgromadzenia”. Chodzi o sytuację z listopada 2017 r., kiedy aktywistka wdała się w dyskusję z proliferami z Fundacji Pro – Prawo do Życia, szerzącymi kłamliwą antyaborcyjną propagandę. Lempart uważa wyrok za niesłuszny, będzie się odwoływać.
Do zdarzenia doszło pod Dolnośląskim Centrum Filmowym, gdzie w listopadzie minionego roku odbywał się III Dolnośląski Kongres Kobiet. Podczas jego trwania pod DCF ustawiła się grupa “obrońców życia poczętego”, wyposażonych w osobliwe rekwizyty: zapalone znicze i dziecięcą trumnę, symbolizujące ich sprzeciw wobec aborcji. Wyeksponowali też nieodłączne dla tych środowisk zdjęcia martwych, zakrwawionych płodów, opisane – niezgodnie z rzeczywistością – jako “ofiary późnej aborcji”. Jest to znany z propagandy tych grup zestaw kilku zdjęć pojawiający się w ich przekazie od lat, mimo że od dawna wiadomo, że fotografie te przedstawiają nie płody abortowane, a poronione. Za posługiwanie się tymi zdjęciami organizacje pro-life były karane sądowo w niektórych krajach, m.in. w USA.
Na ten właśnie temat Marta Lempart wdała się w dyskusję z “obrońcami życia”. Twierdzi, że w DCF przebywało wówczas kilkaset kobiet, z których wiele miało za sobą doświadczenie poronienia albo aborcji – legalnej lub nie – i że pikieta działaczy pro-life była świadectwem braku szacunku wobec nich.
– To było zwyczajne i celowe dręczenie tych anonimowych kobiet, które tam były, a które w życiu przeszły traumy związane z płodnością – twierdzi aktywistka Strajku Kobiet. Według jej relacji, jedyną czynnością, jaką wówczas podjęła, była wymiana poglądów z aktywistami antyaborcyjnymi i zwrócenie uwagi na ich kłamliwe zdjęcia. Oni twierdzą inaczej. Ich zdaniem Lempart zgasiła ich znicze.
– Prosiliśmy tych panów, żeby przestali kłamać. Na ich banerach są płody po późnych poronieniach, nie po aborcji. Prosiliśmy, żeby sobie poszli i nie straszyli kobiet, które tam przychodzą; żeby nie zakłócali kongresu – tłumaczy Lempart.
Sąd uznał inaczej. Lempart usłyszała wyrok grzywny za “zakłócanie legalnego zgromadzenia”. Nie jest on prawomocny. Aktywistka się nie poddaje i zapowiada apelację. Oświadcza też, że nie zaprzestanie podobnych aktów oporu przeciwko podobnym proliferskim manipulacjom”
– Będę interweniować za każdym razem, kiedy znów w przestrzeni publicznej pojawią się te obrzydliwe banery i kiedy zwolennicy zmuszania kobiet do rodzenia będą zastraszać nimi kobiety.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…