Myśliwi zarzekają się, że spokojnie odróżniają np. chronione gatunki ptaków od łownych. Tymczasem wczoraj policja zatrzymała łowczego, który postrzelił kobietę jadącą samochodem nieopodal miejsca polowania pod Kołobrzegiem. Pocisk z uda kobiety trzeba było usunąć operacyjnie, a myśliwy usłyszał zarzuty. Natomiast pod koniec września w Garwolinie zastrzelono byka stojącego na łące na łańcuchu.
Ekolodzy argumentują, że coraz częstsze „pomyłki” przy polowaniach świadczą o tym, jak bardzo tegoroczne zmiany w prawie łowieckim okazały się niewystarczające. Myśliwi nie odróżniają człowieka od dzika i walą pociskami na oślep, nie mówiąc już o tym, że nie potrafią prawidłowo rozpoznawać gatunków zwierząt.
W pobliżu miejscowości Bezpraw pod Kołobrzegiem w ubiegły wtorek myśliwi postrzelił kobietę przejeżdżającą autem w pobliżu miejsca, gdzie odbywało się polowanie. Pocisk przebił karoserię i utkwił w udzie kobiety, musiała przejść operację. Sprawa wyglądała naprawdę groźnie. Dzień po polowaniu, 3 października, policja zatrzymała sprawcę, który jednak nie przyznaje się do winy. Mimo to policja wnioskuje o 3-miesięczny areszt. Mężczyzna usłyszał zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku zdrowia pokrzywdzonej.
– Policjanci przesłuchali już kilku świadków, zabezpieczyli kilka jednostek broni, a także amunicję. Zostanie to przekazane biegłym z wnioskiem o wydanie opinii – powiedziała mediom komisarz Mirosława Rudzińska z komendy w Szczecinie.
Nie dalej jak dwa dni temu po mediach rozeszła się wieść o wydarzeniach z drugiej połowy września, kiedy w okolicach Miastkowa Kościelnego pod Garwolinem w środku nocy myśliwy zastrzelił byka stojącego na łące na łańcuchu. Później myśliwi usiłowali przekupić właściciela byka, by tego wydarzenia nigdzie nie zgłaszał. Mieli oferować mu kilka tysięcy złotych oraz obcięcie zwierzęciu uszu wraz z kolczykami, żeby sprawa się nie wydała i można było go wyrejestrować legalnie.
Rolnik miał się zgodzić i myśliwi wywieźli ciało zastrzelonego byka. Sprawę nagłośniły jednak media.
„W prawie łowieckim potrzebne są znacznie głębsze zmiany niż wprowadzone przez parlament ponad pół roku temu. Potrzeba jest zmiana modelu łowiectwa w Polsce” – komentuje na Facebooku ostatnie łowieckie „pomyłki” Robert Maślak, biolog z Partii Razem.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
W PRL Witold Rozwens był ewenementem.
W III/IV RP to norma.
Wiem, że dzisiaj myśliwi mają wśród lweactwa opinię gorszą od prostytutek, które najpierw biorą forsę a potem lecą do brukowców z opowieściami, jakiego małego miał znany klient. Trzeba jednak zachować choćby pewien umiar. Z rąk myśliwych ginie znacznie mniej ludzi, niż w wyniku nieszczęśliwych wypadków we własnej łazience czy kuchni.
„Za komuny” koła łowieckie składały się z wojskowych, oficerów milicji, funkcjonariuszy SB, wiejskich nauczycieli czy dyrektorów okolicznych firm i pegeerów. Polowania kończyły się libacją. Dzisiaj „każdy strzelać może” i polowania libacją się zaczynają. Jest jedna rada: całkowity zakaz, a odstrzały sanitarne powierzyć wyłącznie leśnikom. Wszystko w Polsce się już „wyrodziło”, nawet lewica, co widać, słychać i czuć.