Gdy zachodni Europejczycy kolonizowali Afrykę i Amerykę, ich pierwsze kontakty z autochtonami rozpoczynały się zawsze od wymiany barterowej. Biali miejscowym przekazywali szklane paciorki, perkal, alkohol, no i broń palną. Ta ostatnia była ważnym handicapem dla tych wodzów plemiennych, którzy otrzymując takie prezenty w walkach z sąsiadami mogli się poczuć niczym Rambo w Afganistanie.
W miniony piątek (31 stycznia) polski rząd podpisał umowę w sprawie zakupu kolejnych wojskowych zabawek u amerykańskiego hegemona. Za 4,6 mld dolarów mamy otrzymywać sukcesywnie od 2024 roku partię 32 samolotów F-35 A Lightning II.
Zdaniem wielu specjalistów jest to deal co najmniej kontrowersyjny, gdyż – z punktu widzenia „jakości produktu” – te akurat samoloty obarczone są sporą dozą zawodności. Jak zawsze w takich sytuacjach na wysokości swego PR-owego zadania stanął premier Mateusz Morawiecki. Podkreślił, że to jest wspaniała i pamiętna chwila dla Polski. Dla polityków z obozu polskiej prawicy każde tego typu wydarzenie, każda okazja by zademonstrować serwilizm wobec Wielkiego Brata zza oceanu jest okazją do wygłaszania bombastycznych zapewnień, koturnowych oświadczeń i patetycznych komunikatów. Historia i Bóg na nas patrzą (i nas chwalą)! Cały świat zamiera w milczeniu i podziwia moment, w którym IV RP kupuje jakieś zabawki od USA. Jesteśmy najlepszym sojusznikiem, sprawdzonym przyjacielem, pewnym admiratorem i klientem amerykańskich korporacji należących do kompleksu militarno-przemysłowego. Pani ambasador Mosbacher – cokolwiek by o niej powiedzieć – jest jednak wyjątkowo skuteczna. Tak jak wyjątkowe jest lokajstwo charakteryzujące obecną ekipę rządzącą.
Ta kompradorska w swej istocie mentalność, nadskakiwanie Amerykanom, klęczenie przed nimi powoduje, że nie możemy czuć się wolnym i demokratycznym społeczeństwem. Ponad pół wieku po inicjatywie pokojowej – jak cenionej i do dziś wspominanej w cywilizowanym i przerażonym nowym wyścigiem zbrojeń świecie – znanej jako „plan Rapackiego” Polska oddaje w geopolitycznym posagu swoje terytorium na poczet rozgrywki między wielkimi mocarstwami. Nikt bowiem nie ma złudzeń, że chodzi tu o interesy amerykańskie – z jednej strony osaczanie Rosji, sianie niepewności i poczucie zagrożenia, a z drugiej – szachowanie i dezintegrowanie Unię Europejską. Tak, Amerykanom też na tym zależy, bo Unia silna i zjednoczona mogłaby np. prowadzić samodzielną politykę zagraniczną, być poważnym światowym graczem. My, pogrążeni w oportunizmie, gramy w tą jankeską grę bez większego namysłu, a przecież może się to zakończyć nuklearną apokalipsą.
To jednak tylko część problemu.
Absolutnym skandalem i niegodziwością jest wydatkowanie ponad 4,5 miliarda dolarów na militaria, gdy państwowa służba zdrowia w Polsce chyli się ku potwornemu upadkowi. Gdy zamyka się kolejne szpitale, gdy oświata pada pod ciężarem efektów „deformy” Zalewskiej, gdy brak przeszkoli i żłobków straszy w całym kraju, gdy transport publiczny pozostaje w stanie permanentnej zapaści… Lista potrzeb jest długa. Na skrajną bezczelność zakrawa fakt, iż kilka tygodni temu głosami PiS odrzucono projekt podwyższenia wysokości minimalnej emerytury do 1,6 tys. zł argumentując, iż jest to inicjatywa nader kosztowna. Jednocześnie polski publiczny grosz wsypuje się do kieszeni amerykańskiej zbrojeniówki wywrotkami.
Ot, „socjalny” PiS znów pokazał swoje oblicze. Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości?
Assange o zagrożeniu wolności słowa
Twórca WikiLeaks Julian Assange po kilkunastu latach spędzonych w odosobnieniu i szczęśliw…
OK, no to konstruktywnie: skąd lepiej kupić takie samoloty? Ruskie (z całą sympatią) nam nie sprzedadzą. A że są one potrzebne – to oczywiste.
Do czego?
Przede wszystkim nie zauważyłem nigdzie porównania F35 z Su35 i Su57… a byłoby bardzo pouczające… w końcu to – podobno – samoloty naszych potencjalnych przeciwników. Z dostępnych danych wynika, że rosyjskich maszyn nie dogonimy, nawet gdy będą uciekać. Po drugie, żeby się skutecznie obronić, potrzebowalibyśmy kilkuset takich samolotów, bo co nam po garstce? I co nam po nich, skoro wojna Rosja – NATO (zapomnijmy o wojnie Rosja – Polska bo to niedorzeczność) to będzie wojna jądrowa. Ale wojskowi zawsze szykują się do wojny poprzedniej, kiedy to rzeczywiście lotnictwo było ważne. Dziś, w dobie ataków rakietowych i dronów, już nie będzie, chyba że zechcemy zaatakować jakieś państwo w Afryce. No i jest jeszcze taka możliwość – samoloty te posłużą do atakowania z powietrza rzesz uchodźców klimatycznych, szturmujących nasze granice… ale tu wystarczą te które już mamy. Pytanie więc stoi i nabrzmiewa: PO CO NAM TEN WYDATEK?
Wszyscy we wsi wiedzo, że Suchym nikt nie podskoczy. I wszyscy we wsi wiedzo również, że Ruskie jeszcze nadal uważają nas za braci Słowian. Durnych, ale braci, bo w każdej rodzinie trafia się jakiś idiota. I Ty, o Barbarusie też takim jesteś?
A potem na Chiny pójdziecie, a potem to już cały świat i na księżyc chłopaki!
Polska od moza do moza , pokonamy putlera i zdobędziemy Moskwę .
Tym hamerykanckim szajsem?!
Naćpanyś koleś?
,,Bloomberg ujawnił wczoraj raport Pentagonu, który dyskwalifikuje najdroższy i „najnowocześniejszy” samolot bojowy w dziejach świata F-35. Został tak wykonany, że nie jest w stanie w nic poprawnie wcelować. ”
To na cholerę ten złom???
Motoszybowce mogliśmy taniej kupić w Wietnamie. Przy kwocie rzędu 3 miliardów $ byłoby kilka tysięcy. Jak w sam raz dla kamikaze z WOT.