Brałem kiedyś udział w rytuale zakupu mieszkania. Napisałem „rytuale”, bo zdziwiła mnie ceremonialność, z jaką prezes spółdzielni wypowiadał formuły – zaklęcia. Rytuały są ważne w życiu wspólnoty. Dzięki nim zamiast nabyć nieruchomość kupujemy dom (lepiej to widać na przykładzie angielskich house i home). Dzięki rytuałom matura jest egzaminem dojrzałości. Żona przestaje być dziewczyną. I tak dalej.
Dzięki rytuałowi wyborów prezydent zostaje głową państwa. Wybory korespondencyjne to taki udawany ślub nastolatków. „Prezydent z koperty” nie będzie traktowany poważnie. Forsowanie wyborów korespondencyjnych obnaża alienację obozu rządzącego. W narracji o uwłaszczeniu nomenklatury, dojście PiS do władzy było przywróceniem państwa Polakom. Tak naprawdę nie było, ale PiS do pewnego momentu udawało się wytwarzać takie wrażenie. Teraz powoli ta maska opada i ukazuje cyników, dla których rodzina, wiara, praworządność i patriotyzm są tylko narzędziami do poszerzania wpływów.
Trwa legislacyjny cyrk. Państwo będzie jeszcze bardziej z kartonu (niektórzy proponują: z dykty? z papieru toaletowego?). Na doraźne potrzeby władzy nagina się prawo. Na doraźne potrzeby obywateli tworzy się biurokratyczne idiotyzmy. Wraz z prezydentem powagę tracą inne instytucje. Policja traci resztki autorytetu, kontrolując spacerujących po lesie. Urzędy nie potrafią dostosować się do sytuacji i grzęzną w papierologii, zamiast realnie pomóc. A już szczytem braku powagi jest podejście do lekarzy, pielęgniarek i ratowników, którzy zamiast godnych wynagrodzeń i podwyżek mają dostawać… oklaski.
Ludzie zaczynają mieć dość izolacji i bezczynności, bo realnie tracą to, co podstawowe, czyli pracę i pieniądze. Sami się przekonują, że przegrywają z kryzysem, nawet jeśli robili wszystko, jak im neoliberalny elementarz przykazywał, zdobywali kwalifikacje, konkurowali z innymi. Dostali kopniaka, nawet jeśli czuli się Polakami przez duże P, w odróżnieniu od takich np. bezdomnych, „samych sobie winnych”.
Tacy ludzie, jeśli się poważnie wkurzą, mogą realnie odsunąć PiS od władzy. Swoją frustrację będą musieli wyładować. Na kryzysie straci cała klasa polityczna. Jak na razie chwilowymi autorytetami, odnotowującymi wzrost zaufania, są „niepolityk” Hołownia i krzykacz Tanajno wyprowadzający przedsiębiorców na ulice.
Szkoda, bo długofalowo sprawne państwa mogą po pandemii wyjść relatywnie wzmocnione. Politycy z całego świata mogą na tyle przestraszyć się skutków zaniedbywania takiej np. służby zdrowia, że choćby dla ratowania własnej pozycji w przyszłości zadbają, by jednak stała pewnie na nogach. A w Polsce? Prawdopodobnie liczba zachorowań będzie sztucznie zaniżana, żeby przeprowadzić wybory. Duda wygra w pierwszej turze, zostanie tym niby-prezydentem z pocztowej skrzynki, ale obóz rządzący jeszcze raz jakoś skonsoliduje władzę. Tyle, że nie będzie to oznaczało silniejszego państwa, a właśnie upadek wspólnoty. Oni się tego upadku spodziewają, świadczy o tym zakup sprzętu do tłumienia protestów. Zamiast wydać pieniądze na łagodzenie skutków recesji, wydamy je na zażegnanie niepokojów społecznych. W lata dwudzieste wejdziemy z twarzą mocno dociśniętą do ziemi butem Prawa i Sprawiedliwości.
Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski
Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…
„Duda wygra w pierwszej turze, zostanie tym niby-prezydentem z pocztowej skrzynki, ale obóz rządzący jeszcze raz jakoś skonsoliduje władzę. Tyle, że nie będzie to oznaczało silniejszego państwa”
I to jest dialektyczny paradoks. Im bardziej władza jest skoncentrowana tym jest słabsza. Czyli wygrana jest zerowa albo ujemna.
To samo z kryzysami wywołanymi przez neoliberalizm, po każdym kryzysie garstka najbogatszych zwiększa swój udział, destabilizując całość gospodarki.
I tak będzie się działo aż „top-heavy” (przeładowany u góry) wóz się wywróci. Chyba jeszcze nie za tym razem bo ludzie nie wyciągają wniosków, dopóki ciężarówka ich nie rozjedzie.
Papiery plebiscytowe, które otrzymam pocztą zwinę w kulkę i jednym celnym kopem skieruję tam gdzie ich miejsce. Czyli w koszu.
Już od dawna wydaje mi się, że epidemia może odegrać rolę pierwszej wojny światowej. Podobieństw zewnętrznych absurdów dzisiejszej sytuacji z rokiem 1914, opisanym przez Haska w pierwszym tomie Szwejka, jest aż nadto. Absurdów – ukrywających przygotowania do rzezi, choć nawet rządzący wtedy nie rozumieli, jak wielkiej.
Epidemia stanowi analog wojny, gdyż dotyka każdego, na najbardziej podstawowym, biologicznym i codziennie-ekonomicznym poziomie. (Np. w aptece obok mojego domu osławione “jednorazowe maseczki” chodziły dziś po 6 zł.) By myśleć jednak pozytywne o tych podobieństwach, trzeba by mieć perspektywę Rewolucji Październikowej, a więc posiadać siłę zdolną pokierować sytuacją, w kierunku pożądanym dla pokrzywdzonych i wyzyskiwanych. W kierunku rzeczywistej – a nie pozornej – zmiany.
Dla POPiS epidemia to polityczna gra. Maseczki chronią przed zagładą, którą wybory przybliżą (PO) lub maseczki to zabezpieczenie, demokracja w działaniu (PiS). W obu przypadkach nie dyskutuje się sensowności, zwłaszcza epidemiologicznej noszenia znoszonych maseczek i miesięcznego (jak chce pan Muller) obciążenia budżetów domowych prekariuszy. (Dobrym przykładem wspólnoty POPiS są też ograniczenia komunikacji miejskiej w Krakowie, najbardziej uderzające w nie posiadających samochodów, pracowników sfery produkcji materialnej.)
Socjaldemokracje europejskie już dawno skompromitowały się przyjęciem idei konwergencji, a następnie malowaniem w wesołe kolory neoliberalnych dogmatów. W Polsce dodatkowo zdradą podstawowych ideałów lewicowych w trzęsiączce przed cenzurkami ze strony kościoła oraz demokratycznej i mniej demokratycznej opozycji. Perspektywę socjalistyczną (i komunistyczną) skutecznie zablokował wstyd za PRL i “stalinowskie zbrodnie” w wersji Conquesta et con.
Co zatem robić? Co najmniej dwu autorów udzielało – w swoim czasie trafnych – odpowiedzi na to palące pytanie. Trzeciej serii jeszcze nie ma, ale manuskrypt jest być może gotowy, choć na pewno nie w Polsce. Czy zostanie opublikowany – zależy jednak także od nas. Tu i teraz.
Oj stary, takim językiem to ty do ludu pracującego nie trafisz… żebym nie wiedziała co to „konwergencja” z burżuazyjnych zajęć z meteo, to pewnie nie dotrwałabym do końca twojego wpisu.
A teraz przepisz to jeszcze raz przetwarzając filozoficzno-uczelniany bełkot na język zrozumiały dla konsumentów TVP.
Ament.
Inaczej – możesz mi wierzyć – szkoda czasu, knota i nafty na te wypociny.
To nie wybory,tylko marny kabaret odzierający Polskę z resztek przyzwoitości politycznej. Uczestnictwo w kabarecie wystawia świadectwo uczestnikom i jednocześnie legitymizuje brak szacunku do konstytucji ,notorycznie poniżanej. Słysze ,że nie wolno poddawać się bez walki. Pytam jakiej walki ? Duda chłopiec na posyłki patogena żoliborskiego,którego pełno zmoralitetami i orędziami w TVPiS ,przez pomyłkę nie zdążył do samolociku trafić i lenny hołd maseczką oddać. Pozostali kandydaci nie widzą ,że konstytucja,której przysięgę składali nie przewiduje takich „wyborów” mimo to ociągają się. Do gry z szulerami nie przystępuje się!!! Na bazarze do gry w trzy karty naiwniacy przystępują,Wygrywają na początku, później goleni strzyżeni na pałę. Czy kandydaci na prezydenta RP sa tak naiwni jak karciarze na bazarze?
Bój się bój tzw. „lewico”, gdy już pokonasz pisiorów wespół z platfusami i cynglami od Michnika to nastanie błoga era rządów Budki & innego śmiecia, będzie błogo do czasu aż Neuman spuści na was ze smyczy bulteriery z Konfederacji — wszak wam to obiecał, zapomnieliśta…………….
100/100