Przez 75 dni epidemii trwała przerwa w wykonywaniu kar śmierci w Stanach Zjednoczonych. Problemem były względy sanitarne: jak zabić więźnia i nie zachorować na covid-19? Przełomu dokonał stan Missouri. Wczoraj wieczorem uśmiercono zastrzykiem 64-letniego Waltera Bartona, przy zachowaniu „szczególnych środków bezpieczeństwa”.
Skazanego obsługiwali „kosmici” – straż więzienna w kombinezonach ochronnych. Przywiązano go i wprowadzono mu w krwiobieg zabójcze substancje. W ubiegłym wieku miał zabić nożem starszą panią, lecz do końca głosił, że padł ofiarą pomyłki sądowej: „Ja, Walter Arkie Barton, jestem niewinny, zabiją niewinnego” – brzmiały jego ostatnie słowa. Skazano go na podstawie zeznań współwięźnia, na dwie godziny przed egzekucją Sąd Najwyższy odrzucił ostatnią prawną próbę obrońców.
Ostatnie wykonanie kary śmierci miało miejsce 5 marca. Od tej pory zawieszono egzekucje w Ohio, Teksasie i Tennesee. W Teksasie sąd stwierdził, że występuje zbyt duże zagrożenie zarażenia się koronawirusem, wykonania kary śmierci angażują i przyciągają wielu ludzi. W Missouri zabijanie Bartona oglądali świadkowie odpowiednio odseparowani i zamaskowani, chwalą się miejscowe władze.
Mimo to, egzekucję skrytykowały liczne organizacje obywatelskie, jak wpływowa ACLU (American Civil Liberties Union). Według jej rzeczniczki Cassandry Stubbs, wykonanie kary śmierci było „bez sensu” w czasie epidemii – zlekceważono zagrożenie zarażeniem pracowników, straży więziennej, i pominięto nowe elementy w sprawie ciągnącej się od 1991 r., wskazujące, że Barton był niewinny.
Według obrony, akt oskarżenia był słaby. Dwa pierwsze procesy więźnia skończyły się zresztą brakiem werdyktu, a dwa następne anulowano po odwołaniach.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…