Podczas tegorocznej manify nie było widać żadnych twarzy znanych z polityki, wyeksponowano za to działaczki na rzecz praw kobiet. Był to pochód szczególny, bo okrągły – w 25. rocznicę wprowadzenia tzw. kompromisu aborcyjnego.

Podczas otwarcia zgromadzenia odczytano nazwiska wszystkich polityków, którzy ćwierć wieku temu przyłożyli rękę do tego, by w Polsce wprowadzić restrykcyjne prawo. Odczytano je, aby serdecznie „podziękować” w imieniu zgromadzonych. Porozumienie Kobiet 8 Marca podkreśla, że w tych trudnych dla kobiet czasach jak nigdy potrzeba solidarności – ponieważ państwo nie jest zainteresowane przestrzeganiem praw reprodukcyjnych. Stąd tegoroczne hasło – „Aborcja, nie policja. Pomoc wzajemna, nie przemoc systemowa”.

Wśród haseł, które pojawiały się na transparentach, większość dotyczyła oczywiście kobiet i możliwości decydowania przez nie o własnym ciele (przewijały się hasła z poprzednich manif np., „Aborcja w obronie życia”, ale też hasło, które w ostatnim czasie wzbudziło kontrowersje: „Aborcja jest ok”). Gdzieniegdzie jednak widać było również transparenty, na których upominano się o równe płace za tę samą pracę dla kobiet, postulaty likwidacji zatrudnienia śmieciowego czy też hasła ruchu lokatorskiego. Pod koniec pochodu w pewnym momencie skandowano „Jola Brzeska – pamiętamy!”.

– Jeżeli chodzi o prawa kobiet, od ostatniej Manify jest coraz gorzej, zarówno w obszarze praw reprodukcyjnych, jak i rynku pracy – odniosła się do tych haseł Barbara Nowacka.

– Policja chroni bogatych przed biednymi. Mamy dość tej symbolicznej policji – koalicji państwa z kościołem i kapitałem, władzy, która generuje nierówności i ubóstwo, wykluczenie i marginalizację wielu grup – kobiet, migrantek_ów, uchodźczyń_ów, osób LGBTQIA+, osób z niepełnosprawnościami oraz ich opiekunek_ów, osób z mniejszych miejscowości i wsi, osób zatrudnionych na śmieciówkach, bezrobotnych, osób starszych, samodzielnych matek – mówiły organizatorki.
Specjalne przemówienie zadedykowano kobietom homoseksualnym – zwłaszcza tym, które wciąż boją się ujawnić swoją orientację.

W rozmowie ze Strajkiem.eu Piotr Szumlewicz miał do tegorocznej imprezy kilka zastrzeżeń: – Na tegorocznej warszawskiej Manifie było mniej osób niż w poprzednich latach. Choć Prawo i Sprawiedliwość w wielu wymiarach życia uderza w kobiety, nie było masowej mobilizacji. Skąd tak niska frekwencja? Wydaje się, że tegoroczna Manifa była zbyt środowiskowa, a jej przekaz ograniczał się głównie do części kręgów anarchistycznych i feministycznych. Wybrzmiało wiele ważnych, postępowych postulatów, ale główne hasło demonstracji było mało zrozumiałe. Ponadto organizatorki odcinały się od jakichkolwiek organizacji politycznych, flagi partyjne były niemile widziane, a działaczki partyjne nie otrzymały głosu. Tymczasem przecież to właśnie partie zmieniają prawo i są władne do systemowej walki z dyskryminacją kobiet. Z drugiej strony absencja środowisk politycznych martwi, bo jeżeli prawa kobiet są dla nich ważne, powinni pojawić się na Manifie niezależnie od możliwości zabrania głosu – powiedział publicysta.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Ja proponuje żeby osoby które są liberalne są za aborcja zalozyly swoja własna partie a nie podczepiały się pod szeroko pojętą lewice.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…