„Taśmy Kaczyńskiego” nie tylko nie pogrążą PiS, ale wręcz dadzą mu w najbliższych wyborach 52 procent, choć to, co słychać na nagraniach udostępnionych przez „Wyborczą” jest obiektywnie oburzające. W 2015 Platforma też nie poległa przez „aferę taśmową”, a wręcz zyskała paru zwolenników: bo kto się nie zgodzi, że chuj, dupa i kamieni kupa, niech weźmie z tej kupki kamień i pierwszy nim rzuci. Klimat polityczny naszych ostatnich 30 lat jest taki, że lubimy tych, co kombinują. Każdy kombinuje. Tylko musi wystarczająco dobrze obronić tezę, że a) kombinuje bo musi, bo jest ciemiężony b) kombinuje nie dla siebie, a dla dobra wspólnego. Na przykład Mateusz Kijowski tego nie potrafił.
Prezes Kaczyński musiałby ogłosić, że Bóg nie istnieje, zlikwidować fundusz kościelny, przyjąć 30 statków z uchodźcami, a potem dokonać coming outu, zaś na deser przyznać, że jego politycznym wzorem jest Angela Merkel, aby stracić poparcie. Z afery, pompowanej dość jednak topornie przez „Gazetę Wyborczą”, wyłania się twarz przywódcy, który kolejny raz pokazał, że jest jak detektyw Columbo. Niby niezborny i zamotany w rzeczywistości, potykający się o własne nogi i niemający konta w banku, a tak naprawdę – niebezpiecznie inteligentny gracz udający tylko dziecko we mgle. Z nagrań wynika, że prezes doskonale wiedział, że plan, aby jego partia, nawet omotana dziesięcioma kocami z fundacji, spółek, córek, podwykonawców i zwykłych słupów, czerpała korzyści z hiperdrogiej inwestycji z wątkiem reprywatyzacji w tle, to pomysł ryzykowny, gdyż idący wbrew ustawie o partiach politycznych. Więc postanowił poczekać na lepsze czasy. Wyszło na to, że w zasadzie w całej sprawie najbardziej oburzający stał się motyw niezapłacenia należnej sumy austriackiemu kuzynowi, ale i tę kwestię Kaczyński rozegrał po mistrzowsku, każąc mu iść do sądu i w ten sposób odzyskać pieniądze bez narażenia na okrycie partii złą sławą. Austriak poszedł jednak do prawników, ci do mediów – i chybili.
Elektorat Kaczyńskiego nie przejmie się jego słowami sprzed 2015, że „kto chce spieniężać swoją pozycję polityczną, musi odejść”. Dlaczego? Bo prezes po pierwsze daje wyborcom wrażenie lekkiego progresu w walce z korupcją i oszustwami, a po drugie – daje im 500, nawet jeśli sam chce stawiać wieżowce za miliardy. Od 30 lat politycy przerzucają się prowokacjami i narracjami o skorumpowanych oponentach, podczas kiedy później podczas kolejnych wyborczych tur również okazuje się, że i oni korzystają z uchylonych furtek. W tym wszystkim wykształcił się już naturalny, lekko smrodliwy klimat przyzwolenia i zrozumienia, a także przekonania, że kto nie łapie okazji i nie korzysta kiedy może – jest frajerem i daje się robić w jajko. Ten klimat widać i na „górze” i na „dole”: przepisz majątek na żonę, a potem zadeklaruj, że twoje przychody pozostają na poziomie najniższej krajowej. Wrzuć suche śmieci razem z mokrymi, przecież nie nikt nie zauważy. Powiedz szefowi, niech ci płaci połowę pod stołem, żeby tej zdzirze nie przyszło do głowy zażądać o 200 zł wyższych alimentów. Zapłać mniejszy podatek, przecież da się to załatwić. Trudno więc później oczekiwać, że afera z inwestycją-widmem cokolwiek oczyści i przyniesie rzetelną dyskusję o uczciwości w kraju, gdzie „wszyscy to robią”. Sorry, taki mamy klimat.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
A ja nie zgadzam się z red Weroniką, nasilenie tych bezeceństw będzie narastało. Serial z 30 godz nagrań serwowany jak w operze mydlanej, czy w dobrej sztuce ,gdzie wiszące strzelby muszą w kolejnym akcie wystrzelić. Afera KNF chrześniak w KGHM, afera z Miśkiem co w celi się zdefekował, a na przesłuchaniu silnie zmoczył.Kolejne czekają w kolejce, Michnik zapytał rosyjskiego przyjaciela jaką politykę prowadzi Rosja. Odpowiedział od akcji do akcji służb specjalnych. Mam wrażenie,ze śpiochy się obudziły i służby aktywizują, repertuar mają bogaty a chwyty jeszcze nam nie znane, zatem trzeba czekać.
Hehe, trafny art.
Od dawna było czuć, że to nie afera.
A naiwniacy myślą, że to jedynie polska specjalność…
Tak kombinują wszystkie nacje na świecie.
Za przykład niech posłuży Gerhard Schroeder czy z krajowego podwórka Alek Kwaśniewski Czy prezywzdętka sztolnycy – Bufetowa.
Diś nie wręcza się łapówek zasłużonym dla biznesu politykom… to ma zbyt krótkie nogi. Po prostu zatrudnia się ich na intratnych posadach bez uprawnień decyzyjnych.
Nareszcie tekst pani Weroniki, z którym w pełni się zgadzam:)
Większość naszego wspaniałego narodu oburza się nie z powodu złodziejstwa czy kumoterstwa, tylko dlatego, że to „łuni”, a nie ja czy my.
Może i afery nie będzie, ale kaczka jednym celnym powiedzeniem pokazał ludziom (którzy nie oglądają reżimowej telewizorni), że jeśli w polityce jest szują i oszustem, to i w interesach jest dokładnie takim samym, bo jeśli się odmawia zapłaty za pracę, to jak takiego nazwać?
Ale jest to i miarą mentalności społeczeństwa – w końcu to „suweren” kaczkę wybrał.
Przy okazji tej afery wyszło, że PiS to nie socjaliści, jak mawiają tzw. wolnościowcy, tylko tacy sami kapitaliści jak opozycja. Do tego raczej wzbudza to podziw społeczeństwa, że było tak blisko zbudowania biznesowych wież im. Lecha i Jarosława dzięki samemu Naczelnikowi Państwa. Nie oglądałem Wiadomości Telewizji Narodowej; wspomnieli już przypadkiem o tym, że nowe narodowe propolskie biurowce podwyższyłyby PKB i rozruszałyby rynek wynajmu nieruchomości i przez „totalną opozycję” oraz p. Śpiewaka wszystko poszło w łeb?
Afera niewątpliwie jest, ale została położona, zanim na dobre zaistniała, rękami i piórami tuzów dziennikarstwa: Jarosława Kurskiego, Wojciecha Czuchnowskiego i Tomasza Lisa. Miała to być kolejna „ostateczna” granda, która tu i teraz, natychmiast załatwi PiS na amen( 29 stycznia-sztandar wyprowadzić!), ale tzw „dziennikarze” nie wytrzymali ciśnienia i jeden walnął że „niestety nie zdążyliśmy podnieść nakładu ostatniego numeru, więc idźcie rano do kiosku a najlepiej kupcie prenumeratę” a drugi zaraz się podczepił:” jak będziecie szli do kiosku po Wyborczą to jest w nim także ostatni numer Newsweeka z moja książką”-i afera przekształciła się w ten sposób ww własny interesik z kiepską reklamą. Sam artykuł w Wyborczej-jeśli ktoś jednak nabył i przeczytał( ogromna mniejszość, bo większość czerpie wiedzę o świecie z memów i tekstów na portalach typu „wszystko, co musisz wiedzieć o…”), jest tak niezbornie napisany-chyba rączki Czuchnowskiemu się trzęsły z wrażenia że piszę „bombę”- że przebrnięcie przez niego naprawdę nie było łatwe. Do tego jeszcze jedna sprawa-mecenas „koń” jako bojownik o prawdę, może przekonywać tylko prenumeratorów GW, Newsweeka i te kilkaset jeszcze żywych sztuk KOD-owców i przyległości im podobnych, którzy czytają coś więcej jak „Sok z buraka”.
Największą porażką i obciążeniem dla „opozycji” antypisowskiej jest jej strona medialna. To ona wychowała bezmyślnych pożeraczy neoliberalnej papki którzy rozumieją tylko gotowe zestawy pytań wraz z gotowymi odpowiedziami. Jarosław Kurski i Tomasz Lis są tym większymi sojusznikami Kaczyńskiego, im bardziej się z nim nie zgadzają i im bardziej go odczłowieczają. I tu jest pełna symetria-media pisowskie i niepisowskie to są dwie strony tego samego medalu ulepionego z gówna.A jeśli media to i ich konsumenci.
Prawda.