Nie ma prezydent Duda daru przemawiania, no nie ma. Ktoś mu pewnie źle podpowiedział, że pauza w zdaniu stopniuje napięcie. Nie dodał tylko, że musi być przemyślana, a nie polegać na przerywaniu wypowiedzi, jakby zgubił wątek i gorączkowo go szukał.
Tak właśnie dzisiaj Andrzej Duda przerywanymi w pięć ni w dziesięć frazami w miejscu po Hucie Warszawa próbował oddać hołd strajkującym przed 41 laty hutnikom. Nie udało mu się. Nie tylko ze względu na nieszczęśliwą formę wypowiedzi, ale też przede wszystkim ze względu na jej treść.
Mówił Duda o „robotnikach Sierpnia”, którzy „w ponad 700 zakładach zażądali praw dla ludzi pracy, elementarnej realizacji zobowiązań międzynarodowych”. Wspominał, że wtedy „zażądali wolności” i dostali jej „ważne elementy”. Upierał się, że to pielgrzymka Jana Pawła II była siła napędową przemiany ustrojowej. Wspominał Jerzego Popiełuszkę jako kapelana ludzi pracy.
Przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy jest dowodem, że on i jego koledzy z dzisiejszych elit żyją w świecie równoległym, który nader rzadko przecina się z realnym.
Jakich robotników wspominał z wdzięcznością prezydent Duda? Tych, których już dziś nie ma, bo nie ma świadomej klasy robotniczej? Czy tych, którzy dzisiaj próbują bezskutecznie zakładać związki zawodowe i często za próbę ich stworzenia są wyrzucani z pracy? A może tych, których oszukuje się umowami śmieciowymi, bezpłatną pracą po godzinach i mobbingiem?
O jakich 700 zakładach pracy, w których wówczas strajkowali robotnicy ma czelność mówić pan prezydent? Których już nie ma? Bo zostały rozgrabione, wykupione, żeby je zamknąć, zburzyć a na ich terenach budować nieosiągalne dla zwykłego człowieka apartamentowce. Jest wiele publikacji, które dokumentują upadek polskiego przemysłu, pan prezydent mógłby po którąś sięgnąć, zanim stanie w publicznym miejscu i zabierze głos.
Huta Warszawa, na której zryw powoływał się Duda, w szczytowym momencie zatrudniała 10 000 wysoko wykwalifikowanych ludzi. Dziś nie ma już państwowego zakładu Huta Warszawa. Jest w tym miejscu międzynarodowy koncern ArcelorMittal, spółka ze 100 proc. obcym kapitałem. ArcelorMittal jest ta samą firmą, w której w 2019 roku bezskutecznie strajkowali w obronie swych miejsc pracy robotnicy z dawnej Huty Sendzimira. To ta sama firma, w której 1 lipca, zatem całkiem niedawno, globalna sieć związkowa, gromadząca 90 liderów z 15 krajów na spotkaniu on-line omawiała „ zagrożenia, w szczególności wzrost liczby wypadków w miejscu pracy i dialog społeczny na wszystkich szczeblach” w zakładach tej firmy. Skarżono się na brak dialogu społecznego i żądano powołania międzynarodowej struktury, która rozwiązywałaby konflikty w koncernie. Władze te żądania odrzuciły.
Tutaj właśnie stał dzisiaj prezydent Polski Andrzej Duda i śmiał powoływać się na zwycięstwo robotników strajkujących w stolicy przez 41 laty. To było jak obelga pod adresem tych, którzy wówczas strajkowali.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …