W piątek przez Buenos Aires przeszedł marsz ludzi tłukących w puste garnki. Sprzeciwiano się w ten sposób bezlitosnej neoliberalnej polityce prezydenta Mauricio Marciego. W zamian za pożyczkę od MFW polityk zgodził się na brutalne cięcia budżetowe, którego skutki odczuje 75 proc. mieszkańców Argentyny.
Cacerolazo to barwna forma protestu ekonomicznego, która w pierwszych latach XXI w. upowszechniła się w Argentynie, przeżywającej wówczas drastyczny kryzys zadłużeniowy i znajdującej się pod silną presją Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Argentyńczycy postanowili powrócić do tej tradycji w odpowiedzi na zapowiedź prezydenta Mauricio Macriego, który ogłosił, że w 2019 r. nie będzie dopłat do gazu, prądu, wody i opłat transportowych, co oznacza kolosalny wzrost kosztów życia. W piątek mieszkańcy Buenos Aires przeszli więc przez stolicę tłukąc co sił w puste metalowe garnki, dając do zrozumienia, że nie mają, co do nich włożyć, wznosząc antyrządowe hasła i żądając godnych warunków życia.
Wielotysięczna manifestacja została zorganizowana spontanicznie, w ciągu zaledwie kilku godzin od wystąpienia Macriego. Argentyńskie media oceniają, że oświadczenie prezydenta zostało przyjęte bardzo negatywnie. Nic dziwnego: z powodu cofnięcia subsydiów ceny gazu mają wzrosnąć o 35 proc., wody – o 50 proc., a rachunki za prąd o 55 proc. Tak kolosalny wzrost podstawowych kosztów utrzymania oznacza wielki ekonomiczny cios dla Argentyńczyków.
#AHORA FUERTE CACEROLAZO EN CABALLITO Y DISTINTAS ESQUINAS DE LA CAPITAL CONTRA EL AUMENTO DE LAS TARIFAS DE LUZ, GAS, AGUA Y TRANSPORTE pic.twitter.com/L72NSKMY8N
— MACRI PARA LA MANO ✋ (@MacriEsAjuste) December 29, 2018
Decyzja Macriego to tylko część planu wielkich cięć wydatków publicznych. Kilka dni przed świętami prezydent zapowiedział wycofanie się z wcześniejszego zamiaru wielkich inwestycji w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Miało to być 40 wielkich projektów infrastrukturalnych, które “nie wypalą”, bo kapitaliści nie chcą w nie wchodzić. Boją się, że w sytuacji rosnącego ryzyka gospodarczego stracą pieniądze. Nikt już nie chce kupować rządowych obligacji z oprocentowaniem 60 proc. Wystraszyli się po tym, jak Argentyna została bardzo źle oceniona na indeksie rynków wschodzących banku JP Morgan. Recesja dała o sobie poważnie znać w mijającym roku – na koniec prawdopodobnie okaże się, że produkcja w ujęciu całorocznym spadnie aż o 50 proc.!
W latach gdy krajem rządziło małżeństwo Kirchnerów, Argentyna chcąc łagodzić neoliberalne zaciskanie pasa odstąpiło od współpracy z MFW. Macri w tym roku do niej powrócił. Kraj dostał od Funduszu pożyczkę w wysokości 57 mld USD, ale oznacza to oczywiście antyspołeczną politykę bezlitosnych cięć, m.in. rezygnację z subsydiowania kosztów podstawowych mediów.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…