Pisząc w swoich hermetycznych biurach na K Street w Waszyngtonie książkowi eksperci pomogli dostarczyć politycznego i intelektualnego uzasadnienia dla kontynuowania trwającej od dwóch dekad okupacji Afganistanu. Zatrudniające ich think tanki zdawały się postrzegać wojnę jako neokolonialną misję cywilizacyjną, mającą na celu promowanie demokracji i oświecenia wśród „zacofanego” ludu. To właśnie w tym izolowanym środowisku powiązanych politycznie amerykańskich think tanków i uniwersytetów, w ciągu 24 lat spędzonych w Stanach Zjednoczonych w latach 1977-2001, narodził się Ghani jako polityk.
Pierwsza część tekstu jest dostępna tutaj.
Potężny Brookings Institution był nim zauroczony. Pisząc w Washington Post w 2012 roku, liberalno-interwencjonistyczny dyrektor ds. badań nad polityką zagraniczną tego think tanku, Michael E. O’Hanlon, wychwalał Ghaniego jako „czarodzieja gospodarki„.
Jednak wśród organizacji, które wspierały rozwój Ghaniego, na pierwszym miejscu było Atlantic Council, de facto think tank NATO w Waszyngtonie. O wpływach i sponsorach Ghaniego świadczyło jego oficjalne konto na Twitterze, gdzie afgański prezydent śledził zaledwie 16 profili. Wśród nich było NATO, Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa oraz Atlantic Council właśnie. Współpraca Ghaniego z tym think tankiem trwa już prawie 20 lat. W kwietniu 2009 roku Ghani udzielił wywiadu Frederickowi Kempe, prezesowi i dyrektorowi generalnemu Atlantic Council. Kempe ujawnił, że obaj byli bliskimi przyjaciółmi i współpracownikami od 2003 roku.
„Kiedy przyszedłem do Atlantic Council,” wspomina Kempe, „stworzyliśmy Międzynarodową Radę Doradczą, składającą się z prezesów i dyrektorów generalnych firm o znaczeniu globalnym, a także członków gabinetów – byłych członków gabinetów o pewnej renomie z kluczowych krajów. W tym momencie nie tyle zależało mi na tym, aby Afganistan był reprezentowany w Międzynarodowym Komitecie Doradczym, ponieważ nie wszystkie kraje Azji Południowej są reprezentowane w tym komitecie. Ale byłem zdeterminowany, by mieć Ashrafa Ghaniego”.
Kempe ujawnił, że Ghani był nie tylko członkiem Międzynarodowej Rady Doradczej, ale także częścią wpływowej grupy roboczej Rady Atlantyckiej zwanej Grupą Doradców Strategicznych. Do Ghaniego należeli byli wysocy rangą zachodni urzędnicy rządowi i wojskowi, a także liderzy największych amerykańskich i europejskich korporacji. Jako członek Grupy Doradców Strategicznych Rady Atlantyckiej, Kempe twierdził, że razem z Ghanim pomagał w tworzeniu strategii administracji Baracka Obamy dla Afganistanu.
„To właśnie w tym kontekście po raz pierwszy rozmawiałem z Aszrafem i rozmawialiśmy o tym, że tak naprawdę nie znamy długoterminowych celów. Przy wszystkich środkach, jakie przeznaczaliśmy na Afganistan, długoterminowe cele nie były oczywiste” – wyjaśnił Kempe.
„W tym momencie wpadliśmy na pomysł, że trzeba stworzyć 10-letnie ramy dla Afganistanu. Niewiele wiedzieliśmy, że opracowujemy i strategię wykonawczą – bo zawsze uważano, że będzie to strategia wykonawcza. Ale, nagle, mieliśmy plan Obamy, za którym można było umieścić tę strategię wykonawczą”. Ghani opublikował tę strategię w 2009 roku w Atlantic Council, pod tytułem „A Ten-Year Framework for Afghanistan: Executing the Obama Plan… and Beyond”.
W 2009 roku Ghani był również kandydatem w wyborach prezydenckich w Afganistanie. Do pomocy w kierowaniu swoją kampanią Ghani zatrudnił amerykańskiego konsultanta politycznego Jamesa Carville’a, który był znany jako strateg w kampaniach prezydenckich Demokratów Billa Clintona, Johna Kerry’ego i Hillary Clinton.
W tym czasie Financial Times opisywał Ghaniego jako „najbardziej zachodniego i technokratycznego ze wszystkich kandydatów startujących w afgańskich wyborach”. Afgańczycy nie byli tak entuzjastycznie nastawieni. Ghani został zmiażdżony, zajmując fatalne czwarte miejsce, z mniej niż 3 proc. głosów.
Kiedy przyjaciel Ghaniego, Kempe, zaprosił go ponownie na wywiad w październiku, po wyborach, przewodniczący Atlantic Council nalegał: „Niektórzy powiedzieliby, że prowadziłeś nieudaną kampanię; ja powiedziałbym, że była to udana kampania, ale nie wygrałeś”.
Kempe obsypał Ghaniego pochwałami, nazywając go „jednym z najbardziej kompetentnych urzędników państwowych na całej planecie” i „genialnym konceptualistą”. Kampe zauważył również, że przemówienie Ghaniego „powinno być prowokujące do myślenia dla administracji Obamy”, która polegała na Radzie Atlantyckiej, aby pomóc w kształtowaniu swojej polityki.
„Przyjechałby pan tutaj przed wyborami jako posiadający podwójny paszport Amerykanin i Afgańczyk, ale jednym z poświęceń, jakie pan poczynił, aby ubiegać się o urząd, była rezygnacja z obywatelstwa amerykańskiego, więc jestem przerażony słysząc, że jest pan tutaj na wizie jednokrotnego wjazdu USA-Afganistan” – dodał Kempe. „Więc Rada Atlantycka pójdzie do pracy nad tym, ale z pewnością musimy to naprawić”.
Ghani kontynuował bliską współpracę z Atlantic Council w kolejnych latach, stale udzielając wywiadów i organizując wydarzenia z Kempe, w których przewodniczący think tanku stwierdził: „W interesie pełnej jawności muszę oświadczyć, że Aszraf jest przyjacielem, drogim przyjacielem„.
Do 2014 roku Ghani pozostawał aktywnym członkiem Międzynarodowej Rady Doradczej Rady Atlantyckiej, obok wielu byłych głów państw, amerykańskiego planisty imperialnego Zbigniewa Brzezińskiego, neoliberalnego apostoła ekonomii Lawrence’a Summersa, libańsko-saudyjskiego miliardera oligarchy Bahaa Haririego, prawicowego potentata medialnego Ruperta Murdocha oraz prezesów Coca-Coli, Thomson Reuters, Blackstone Group i Lockheed Martin.
Ale w tym roku nadarzyła się okazja i Ghani zobaczył, że jego największe ambicje są w zasięgu ręki. Był o krok od zostania prezydentem Afganistanu, wypełniając rolę, do której elitarne instytucje amerykańskie przygotowywały go przez dziesięciolecia.
Miłosny romans Waszyngtonu z „technokratycznym reformatorem”
Pierwszy posttalibański przywódca Afganistanu, Hamid Karzaj, początkowo okazał się lojalną marionetką Zachodu. Pod koniec swoich rządów w 2014 roku Karzaj stał się jednak „ostrym krytykiem” rządu USA, jak to określił Washington Post, „sojusznikiem, który w ciągu 12 lat swojej prezydentury stał się przeciwnikiem”. Karzaj zaczął otwarcie krytykować wojska USA-NATO za zabicie dziesiątek tysięcy cywilów. Był zły z powodu tego, jak bardzo był kontrolowany i starał się wykrzesać z siebie więcej niezależności, lamentując: „Afgańczycy zginęli w wojnie, która nie jest nasza”. Waszyngton i Bruksela miały problem. Zainwestowały miliardy dolarów w ciągu dekady w stworzenie nowego rządu w Afganistanie na swoje podobieństwo, ale wybrana przez nie marionetka zaczynała się prężyć na sznurkach.
Z perspektywy rządów państw NATO Ashraf Ghani stanowił idealne zastępstwo dla Karzaja. Miał tylko jedną małą wadę: Afgańczycy go nienawidzili. Kiedy w wyborach w 2009 roku Ghani otrzymał mniej niż 3 proc. głosów, startował otwarcie jako kandydat Konsensusu Waszyngtońskiego. Miał poparcie tylko kilku elit w Kabulu. Kiedy więc w 2014 r. rozpoczął się wyścig prezydencki, Ghani i jego zachodni doradcy przyjęli inną taktykę, ubierając go w tradycyjne stroje i wypełniając jego przemówienia nacjonalistyczną retoryką.
New York Times upierał się, że w końcu znalazł to, co najlepsze: „Technokrata w afgańskiego populistę, Aszraf Ghani uległ przemianie„. Gazeta relacjonowała, jak Ghani przeszedł od „prozachodniego intelektualisty”, który prowadził „pogawędki w języku najlepiej opisywanym jako technokratyczny (pomyślcie o zwrotach takich jak 'procesy konsultacyjne’ i 'ramy współpracy’)” do złej kopii „populistów, którzy zawierają układy ze swoimi wrogami, zdobywają poparcie swoich rywali i odwołują się do afgańskiej dumy narodowej”. Strategia rebrandingu pomogła Ghaniemu zająć drugie miejsce, ale i tak został on zdecydowanie pokonany w pierwszej turze wyborów w 2014 roku. Jego rywal, Abdullah Abdullah, uzyskał 45 proc. przy 32 proc. głosów Ghaniego. Prawie 1 milion głosów więcej.
Jednak w czerwcowym starciu, tabele nagle się odwróciły. Wyniki zostały opóźnione, a kiedy trzy tygodnie później zostały sfinalizowane, Ghani uzyskał oszałamiającą przewagę 56,4 proc. nad Abdullahem z 43,6 proc.
Abdullah twierdził, że Ghani ukradł wybory . Istniały istotne dowody na systematyczne nieprawidłowości. Aby rozwiązać spór, administracja Obamy wysłała do Kabulu sekretarza stanu Johna Kerry’ego, który miał pośredniczyć w negocjacjach między Ghanim a Abdullahem.
Mediacje Kerry’ego doprowadziły do utworzenia rządu jedności narodowej, w którym prezydent Ghani przynajmniej wstępnie zgodził się podzielić władzą z Abdullahem, który miał objąć nowo utworzoną funkcję, której nazwa w sposób przejrzysty odzwierciedlała neoliberalny program Waszyngtonu: Chief Executive Officer, czyli dyrektor generalny Afganistanu. Opublikowany w grudniu tego roku raport obserwatorów wyborów z ramienia Unii Europejskiej zawierał konkluzję, że w czerwcowych wyborach rzeczywiście doszło do powszechnych oszustw. Ponad 2 miliony głosów, co stanowi ponad jedną czwartą wszystkich oddanych głosów, pochodziło z lokali wyborczych, w których stwierdzono jawne nieprawidłowości.
To, czy Ghani rzeczywiście wygrał, było niejasne. Ale udało mu się przekroczyć linię mety i tylko to się liczyło. Teraz był prezydentem. A jego imperialni protektorzy w Waszyngtonie byli bardziej niż szczęśliwi, mogąc zamieść skandal pod dywan.
Ewidentne sfałszowanie wyborów w 2014 r. w niewielkim stopniu zepsuło wizerunek Ashrafa Ghaniego w zachodnich mediach. BBC scharakteryzowało go za pomocą trzech określeń – „reformator”, „technokrata” i „nieprzekupny” – które stały się ulubionymi opisami prezydenta, który ostatecznie porzucił swój kraj z 169 milionami dolarów i przysłowiowym ogonem między nogami. W artykule, który był emblematyczny dla medialnego wizerunku Ghaniego, New Yorker twierdził, że jest on „nieprzekupny”, chwaląc go jako „wizjonerskiego technokratę, który myśli dwadzieścia lat naprzód”.
W marcu 2015 roku Ghani poleciał do Waszyngtonu na swój moment największej chwały. Nowy afgański prezydent wygłosił przemówienie na połączonej sesji Kongresu USA. I był celebrowany jako bohater, który uwolni magię wolnego rynku, by uratować Afganistan raz na zawsze. Przedstawiciele think tanków i ich przyjaciele z prasy nie mogli nasycić się Ghanim. W sierpniu tego roku starszy dyrektor programowy w finansowanej przez rząd USA organizacji Democracy International, Jed Ober, opublikował w Foreign Policy artykuł, który odzwierciedlał romans Beltway z człowiekiem w Kabulu.
Kiedy Aszraf Ghani został wybrany na prezydenta Afganistanu, wiele osób w społeczności międzynarodowej cieszyło się. Z pewnością były urzędnik Banku Światowego, cieszący się reputacją reformatora, był właściwym człowiekiem, by rozwiązać najpoważniejsze problemy Afganistanu i poprawić pozycję kraju na arenie międzynarodowej. Nie było lepszego kandydata, który wprowadziłby Afganistan w nową erę dobrych rządów i rozpocząłby rozszerzanie praw i wolności, których zbyt często odmawiano wielu obywatelom tego kraju.
Atlantic Council, niezrażona udokumentowanymi zarzutami o oszustwa wyborcze, uhonorowała Ghaniego w 2015 roku „nagrodą za wybitne międzynarodowe przywództwo„, doceniając jego rzekomo „bezinteresowne i odważne zaangażowanie na rzecz demokracji i godności ludzkiej”. Z ekscytacją odnotowano, że Ghani „osobiście przyjął nagrodę, wręczoną mu przez byłą Sekretarz Stanu Madeleine Albright, 25 marca w Waszyngtonie przed publicznością złożoną z liderów NATO, ambasadorów i generałów”. Albright, która kiedyś publicznie broniła zabicia ponad pół miliona irackich dzieci przez sankcje nałożone przez USA, gloryfikowała Ghaniego jako „genialnego ekonomistę” i twierdziła, że „zaoferował on nadzieję narodowi afgańskiemu i światu”.
Oficjalna ceremonia Atlantic Council odbyła się później w kwietniu, ale Ghani nie mógł w niej uczestniczyć, więc nagrodę w jego imieniu odebrała jego córka Mariam. Urodzona i wychowana w Stanach Zjednoczonych Mariam Ghani jest nowojorską artystką, która doskonale uosabia wszystkie cechy radlibowego hipstera mieszkającego w luksusowym brooklyńskim lofcie. Na swoim prywatnym koncie na Instagramie łączy minimalistyczną sztukę z pseudo-radykalną ekspresją polityczną. Mając elitarny status w środowisku lewicowych działaczy na rzecz zmiany reżimu, Mariam Ghani uczestniczyła w 2017 roku w panelu dyskusyjnym na Uniwersytecie Nowojorskim zatytułowanym „Art & Refugees: Confronting Conflict with Visual Elements”, wraz z ilustratorką i zwolenniczką brudnej wojny Molly Crabapple. Crabapple jest stypendystką w finansowanej przez Departament Stanu USA New America Foundation, gdzie sponsoruje ją miliarder i były prezes Google Eric Schmidt. Ona i Mariam Ghani pojawiły się również razem w kompilacji artystów z 2019 roku. Podczas ceremonii Atlantic Council w 2015 roku w Waszyngtonie, kiedy Mariam Ghani z dumą przyjęła nagrodę dla swojego ojca przyznawaną przez ten militarystyczny think tank NATO, stała uśmiechnięta obok trzech innych wyróżnionych: wysokiego rangą amerykańskiego generała, dyrektora generalnego Lockheed Martin i prawicowego piosenkarza country Toby’ego Keitha, który zasłynął jako autor jingoistycznych muzycznych gróźb pod adresem Arabów i muzułmanów.
Główny urzędnik Międzynarodowego Funduszu Walutowego w Afganistanie, szef misji Paul Ross, powiedział w Atlantic Council, że Ghani „zasygnalizował światu, że Afganistan jest otwarty na biznes, a nowa administracja jest zdeterminowana, by kontynuować reformy”. W rzeczywistości Ghani i jego marionetkowy reżim mieli swego rodzaju drzwi obrotowe z Atlantic Council. Jego ambasador w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Dżawid Ahmad, pełnił jednocześnie funkcję starszego współpracownika w tym think tanku. Ahmad wykorzystywał swoją posadę w tym miejscu, aby zamieszczać w głównych mediach op-edy przedstawiające jego szefa jako umiarkowanego reformatora, którego celem było „przywrócenie obywatelskiej debaty w afgańskiej polityce”.
Foreign Policy użyczyło Ahmadowi miejsca w swoim magazynie, aby opublikować ledwie zamaskowaną reklamę kampanii Ghaniego w czerwcu 2014 roku. Artykuł wychwalał go jako „wysoce wykształconą, prozachodnią, intelektualną alternatywę dla odwiecznego systemu korupcji i warlordów w Afganistanie”.
W tym czasie Ahmad był koordynatorem programu dla Azji w finansowanej przez rząd zachodni zimnowojennej grupie lobbystycznej German Marshall Fund of the United States. Redaktorzy Foreign Policy najwyraźniej nie zauważyli, że tekst Ahmada zawiera fragmenty, które są niemal słowo w słowo kopią oficjalnego biogramu Ghaniego. Podczas szczytu NATO w 2018 roku, Atlantic Council przeprowadził kolejny pochlebny wywiad z Ghanim. Chwaląc się swoimi rzekomymi „wysiłkami reformatorskimi”, afgański prezydent upierał się, że „sektor bezpieczeństwa jest całkowicie przekształcany w ramach walki z korupcją”. Dodał, że „w naszych siłach bezpieczeństwa zachodzi zmiana pokoleniowa, która, jak sądzę, jest naprawdę transformacyjna”.
Te chełpliwe twierdzenia nie zestarzały się zbyt dobrze.
Podczas uroczystości Ghani złożył hołd think tankowi, który przez tak długi czas służył jako jego osobisty młyn propagandowy. Chwaląc dyrektora generalnego Atlantic Council, Freda Kempe, Ghani powiedział: „Byłeś wspaniałym przyjacielem. Jestem pełen podziwu zarówno dla twojej nauki, jak i dla twojego zarządzania”. Miłosny romans Rady Atlantyckiej z Ghanim trwał aż do haniebnego końca jego prezydentury.
Ghani był honorowym gościem na wspieranej przez Radę Atlantycką i sponsorowanej przez rząd niemiecki Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (MSC) w 2019 roku. Tam, arystokratyczny afgański prezydent wygłosił przemówienie, które przyprawiłoby o rumieniec nawet najbardziej cynicznego pseudo-populistę, oświadczając, że „pokój musi być skoncentrowany na obywatelach, a nie na elitach”.
Rada Atlantycka gościła Ghaniego po raz ostatni w czerwcu 2020 roku, podczas wydarzenia sponsorowanego przez powiązany z CIA Instytut Pokoju Stanów Zjednoczonych i Rockefeller Brothers Fund. Po pochwałach Kempe’a jako „wiodącego głosu na rzecz demokracji, wolności i włączenia społecznego”, były dyrektor CIA David Petraeus pochwalił Ghaniego, podkreślając „jakim przywilejem była praca z nim jako dowódcą w Afganistanie”.
Dopiero gdy Ghani otwarcie okradł swój kraj i uciekł z niego w hańbie w sierpniu 2021 roku, Atlantic Council w końcu się od niego odwrócił. Po prawie dwóch dekadach promowania go, think tank ostatecznie przyznał, że jest on „ukrywającym się złoczyńcą„. Był to dramatyczny zwrot akcji ze strony think tanku, który znał Ghaniego lepiej niż jakakolwiek inna instytucja w Waszyngtonie. Ale było to również echo desperackich prób ratowania twarzy przez wiele z tych samych elitarnych instytucji amerykańskich, które ukształtowały Ghaniego na neoliberalnego ekonomicznego hitmana.
W niesławnych ostatnich dniach rządów Ghaniego, Waszyngton pozostał pewny siebie.
Iluzja, że Ashraf Ghani jest technokratycznym geniuszem, trwała aż do końca jego katastrofalnej kadencji. 25 czerwca, na kilka tygodni przed upadkiem rządu, Ghani spotkał się z Joe Bidenem w Białym Domu, gdzie prezydent USA zapewnił swojego afgańskiego odpowiednika o niezłomnym wsparciu Waszyngtonu. „Będziemy się ciebie trzymać” – zapewnił Ghaniego Biden. „I zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby zobaczyć, że masz narzędzia, których potrzebujesz”.
Miesiąc później, 23 lipca, Biden powtórzył Ghaniemu w rozmowie telefonicznej, że Waszyngton nadal będzie go wspierał. Ale bez tysięcy żołnierzy NATO chroniących jego reżim, Talibowie szybko posuwali się naprzód – i wszystko runęło w ciągu kilku dni, jak zamek z piasku uderzony przez falę.
Do 15 sierpnia Ghani uciekł z kraju z workami skradzionych pieniędzy. Było to surrealistyczne obalenie narracji, powtarzanej ad nauseam przez prasę, że Ghani był, jak to ujął Reuters w 2019 roku, „nieprzekupnym erudytą”.
Elity w Waszyngtonie nie mogły uwierzyć w to, co się dzieje, zaprzeczając temu, co widzą na swoich oczach. Nawet legendarny postępowy działacz antykorupcyjny Ralph Nader zaprzeczał, nazywając Ghaniego „nieprzekupnym byłym obywatelem USA”.
Niewiele postaci lepiej niż Ashraf Ghani oddaje moralną i polityczną zgniliznę 20-letniej wojny USA w Afganistanie. Ale jego osiągnięcia nie powinny być traktowane jako odosobniony przykład.
To oficjalny Waszyngton, jego aparat think tanków i armia pochlebnych reporterów sprawiły, że Ghani stał się tym, kim był. Sam Ghani przyznał to w wywiadzie dla Atlantic Council z czerwca 2020 roku, w którym wyraził ogromną wdzięczność swoim patronom: „Pozwólcie, że najpierw złożę hołd narodowi amerykańskiemu, amerykańskim administracjom i Kongresowi Stanów Zjednoczonych, a w szczególności, amerykańskiemu podatnikowi za poświęcenie we krwi i skarbie”.
Tekst ukazał się pierwotnie na portalu The Grayzone. Tłumaczenie: Wojciech Łobodziński.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…