W niedzielę biskup opolski Andrzej Czaja próbował w liście do wiernych mówić wprost o odpowiedzialności Kościoła za pedofilię. Część kapłanów w swoich parafiach w ogóle nie odczytała jego słów.
Narasta krytyka pod adresem Kościoła Katolickiego w związku mnożącymi się przypadkami ujawniania pedofilii wśród księży, w czym duży udział ma szum medialny wokół filmu “Kler” Wojciecha Smarzowskiego. W ciągu nieco ponad tygodnia obraz obejrzało 2,5 mln widzów. W minioną niedzielę w Warszawie po raz pierwszy w Polsce odbył się marsz przeciwko wykorzystywaniu seksualnemu przez księży, zorganizowany przez fundację Nie Lękajcie Się. W poniedziałek organizacja przedstawiła mapę kościelnej pedofilli, sporządzoną na podstawie 300 przypadków molestowania. Zapowiedzieli sporządzenie raportu na ten temat, który trafi prosto do rąk papieża Franciszka.
Zarzuty wobec hierarchów o lekceważenie problemu i ukrywanie czynów zagrożonych wieloletnim więzieniem spotykały się dotychczas najczęściej bądź z wymawianiem z ich strony niewiedzą, bądź z bezczelnym zaprzeczaniem faktom. Wyjątkami byli biskupi Piotr Libera z Płocka, bp polowy Jerzy Guzdek, bp warszawsko-praski Romuald Kamiński, abp łódzki Grzegorz Ryś i abp gnieźnieński Wojciech Polak, którzy częściowo przyznali rację słowom o winie Kościoła. Teraz okazuje się, że kiedy jeden z hierarchów chce w końcu otwarcie mówić o sprawie zwracając się do wiernych, księża parafialni sabotują jego działania.
Mowa o biskupie opolskim Andrzeju Czai. Skierował on list do katolików w swojej diecezji, który w minioną niedzielę miał zostać odczytany podczas nabożeństw, i który zawierał słowa przeprosin i przyznanie się do winy Kościoła. “Wołamy do Boga o zmiłowanie i szczególne błogosławieństwo i opiekę Bożą dla wszystkich cierpiących z naszego powodu. Przepraszamy Was i prosimy o wybaczenie nam ciężkich grzechów naszych!” – napisał Czaja. W liście informował również o przypadkach pedofiii w diecezji opolskiej, które zakończyły się skazaniem kapłanów przez sąd.
Fakt ten okazał się nie do przyjęcia dla części kapłanów niższych rangą. W niektórych parafiach list został ocenzurowany. Odczytano różne jego fragmenty, np. dotyczące znaczenia różańca i potrzeby modlitwy na młodzież, a pominięto wszystko na temat pedofilii. Tak, według słów osoby obecnej na mszy, było np. w kościele w Głubczycach. W części kościołów w ogóle listu nie odczytano.
Polski kler w swej masie wydaje się kompletnie nieprzygotowany i pozbawiony woli rozliczenia się ze swoją przestępczą spuścizną i zdeprawowaną naturą.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Kto nie czyta listów pasterskich to …