Zorganizowany przez administrację USA przewrót w Boliwii każdego dnia przynosi nowe manifestacje protestu, strajki i ofiary śmiertelne. Wczoraj wojsko atakowało strajkującą rafinerię pod La Paz zabijając co najmniej trzy osoby i raniąc dalsze trzydzieści. Żywność zdrożała dwukrotnie i zaczęło jej brakować, nie ma benzyny, a wojsko, któremu „tymczasowa prezydent” ze skrajnej prawicy Jeanine Añez dała zielone światło na bezkarne zabijanie, nie jest w stanie zaprowadzić nowego porządku.
W La Paz, gdzie z powodu strajków i blokad dróg zaczyna brakować paliw, długie kolejki ustawiają się przed sklepami spożywczymi i na targach, gdzie coraz trudniej znaleźć żywność, mimo skoku cen. Rząd tymczasowy obiecuje „mosty powietrzne” wojska, które miałyby zapewnić dostawy, lecz na razie nie widać żadnych rezultatów – protesty przeciw puczystom sparaliżowały kraj. Zmuszony do dymisji lewicowy prezydent Evo Morales pozostaje na wygnaniu w Meksyku.
Od zamachu b. wzrosła rola polityczna lokalnego Kościoła, który próbuje doprowadzić do rokowań puczystów z partią socjalistyczną Moralesa, ciągle mającą większość w parlamencie. Chodzi o wybór nowego Wysokiego Trybunału Wyborczego (odpowiednika polskiej PKW), jedynego, który może ogłosić i zorganizować przedterminowe wybory parlamentarne i prezydenckie.
Tymczasem dwójka najbliższych sojuszników samozwańczej „prezydent” Añez, Carlos Mesa, który przegrał w październiku wybory z Moralesem i najgłośniejszy rzecznik nowej władzy Luis Fernando Camacho, naciskają na nią, by nie bawiła się w negocjacje, tylko ogłosiła wybory własnym dekretem. Byłoby to łatwiejsze niż rekonstrukcja boliwijskiej PKW, której członkowie zostali przez puczystów wsadzeni do więzienia. W takim razie manifestacje zwolenników obalonego Moralesa, przeciw powrotowi rządów oligarchii, raczej nie wygasną. Boliwia znalazła się na skraju wojny domowej.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Morales ponosi 100% odpowiedzialność za obecne wydarzenia. Gdyby dorósł do funkcji poważnego przywódcy państwa, wiedziałby, że wymiana kadr w aparacie siłowym i urzędniczym to absolutna podstawa, po której dopiero można brać się za całą resztę (czyt. daleko posunięta nacjonalizacja gospodarki i dozbrojenie). Tymczasem nie zrobił dosłownie niczego z tej trójki, chcąc bawić się w socjalny odłam liberalnej demokracji w trzecim świecie (!)… Żenada i krótkowzroczność.
,,wojsko łamie strajki ostrą amunicją”
No toś pan redaktorze odkrył,, Amerykę w konserwach.”..
Jest pozwolenie na takie postępowanie- to i jest działanie. Nie zapominajcie, ze życie ludzkie w Ameryce Środkowej czy Południowej jest tańsze niż w Europie. O Afryce nawet nie wspominam.
Ma być pax americana – to będzie! USA potrzebuje surowców – to wyskrobie złoża w Boliwii jak tykwę.
Zapytacie dlaczego?
BO ŚWIAT IM NA TO POZWALA!!!!!
ament.