Brazylijskie władze z prezydentem-amerykańską marionetką Michelem Temerem na czele nie potrafią poradzić sobie z problemem szybujących cen paliw. Przeciwko drożyźnie protestują kierowcy, którzy od pięciu dni blokują kluczowe arterie komunikacyjne. Prezydent w porywie bezradności skierował oddziały wojska do rozpędzenia strajkujących.
Decyzja Temera jest swego rodzaju symbolem jego stylu rządzenia – arogancji, braku kontaktu ze zwykłym człowiekiem i kompulsywnego stosowania siły. Prezydent i jego ludzie są całkowicie bezradni w walce ze gwałtownym wzrostem cen oleju napędowego, który obecnie jest dwukrotnie droższy niż w 2016. Występujący z Temerem na konferencji prasowej minister finansów Eduardo Guardia mówił o konieczności „znalezienia kompleksowych rozwiązań”, które przyczynią się do spadku cen. Taka deklaracja oczywiście nie uspokoiła gniewu kierowców.
#EN – Despite deal, truckers still protest at federal highways https://t.co/0OLy2oVPyQ ?Marcelo Camargo/Agência Brasil pic.twitter.com/2vw4cLpbiK
— Agência Brasil (@agenciabrasil) 25 maja 2018
W czwartek 24 maja rząd zawarł porozumienie z częścią związków reprezentujących prowadzących pojazdy. Władze zobowiązały się do podjęcia niezwłocznych działań zmierzających do ukrócenia drożyzny. Kierowcy doskonale zdają sobie sprawę, że rząd nie ma na to żadnego spójnego konceptu, na co dowodem są zresztą komiczne wypowiedzi ministra Guardii. Dlatego też większość z nich kontynuuje protesty. Blokady nadal organizuje m.in. związek zawodowy Abcam, reprezentujący 600 tysięcy kierowców. Zasięg protestów jest imponujący – w piątek nieprzejezdne były drogi w w 24 z 26 brazylijskich stanów. Kompletny paraliż dotknął sieć komunikacyjną w graniczącym z Argentyną i Urugwajem stanie Rio Grando do Sul, gdzie odnotowano aż 74 blokady.
Ogromny jest również wpływ blokad na gospodarkę i funkcjonowanie państwa. Kilka tysięcy zakładów zostało zmuszonych do zmniejszenia bądź przerwania produkcji z powodu braku dostaw. Brazylijczycy szturmują sklepy, wykupując towary, obawiając się skutków kontynuacji protestów. Gospodarka, przez ostatnie lata pogrążona w recesji z pewnością boleśnie odczuje skutki bezradności państwa w walce z kryzysem cenowym. A kierowcy proponują proste rozwiązanie, przed którym, z niewiadomych powodów, wzbrania się rząd – obniżenie akcyzy na paliwo.
Michel Temer wybrał inne rozwiązanie – siłę. Zasłaniając się dobrem dzieci, które „mają prawo pójść do szkół” oraz pacjentów w szpitalach, rzekomo pozbawionych dostaw leków, co jest oczywistym kłamstwem, bo blokujący przepuszczają wszelkie pojazdy medyczne, zapowiedział, że każda blokada zostanie rozpędzona przez oddziały wojska. Dodatkowo władze stanu Sao Paulo wprowadziły stan wyjątkowy, przejmując kontrolę nad dystrybucją paliw na stacjach benzynowych.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…