Ostatni szczyt „najbogatszych” państw świata obfitował w groźne pomruki pod adresem państw, które się im nie podobają. Oczywiście dostała swoje Rosja, ale też zaskakująco wiele uwagi poświęcono Chinom. Te nie pozostały dłużne.

Przywódcy G-7 w końcowym komunikacie, w części poświęconej Chinom wskazali na trzy kierunki rywalizacji z Chinami. Pierwszy to poprzez inwestycje w małe i średnie kraje bilionów dolarów stworzyć konkurencję dla chińskiego Jedwabnego Pasa. Drugi to żądanie dostępu do informacji o pochodzeniu wirusa COVID-19. Trzeci zaś to krytyka naruszania praw człowieka m.in. wobec Ujgurów i w Hongkongu. Dali do zrozumienia, że Tajwan będzie pod ich ochroną.

Chinom nie trzeba było takich rzeczy dwa razy powtarzać.

Chiny nie przyjmują oskarżeń

Chiny kategorycznie odrzuciły oskarżenia pod swoim adresem. W odpowiedzi z kolei oskarżyły państwa „siódemki” o ingerencję w wewnętrzne sprawy innych państw oraz że fałszują fakty w sprawie Hongkongu, Tajwanu i prowincji Sinciang. Podkreśliły, że we wskazanych miejscach nie ma mowy o naruszeniu praw człowieka lecz walkę chińskich władz z ekstremizmem, separatyzmem i przemocą. Podniosły, że Tajwan jest częścią Chin, co zaś się tyczy konkurencyjnej walki z ekspansją chińską, to nieuczciwe praktyki stosują właśnie Stany Zjednoczone, a nie Chiny.

Chiny, w komunikacie swojej ambasady w Londynie dość bezceremonialnie pokazały, co myślą o szczycie G-7, nazywając go „mała grupą krajów”. Takiego tonu z Pekinu nie słyszano już dawno. Jednak Chiny mają ku temu podstawy.

Jak udowodnił w swoim błyskotliwym artykule w „Rzeczpospolitej” prof. Grzegorz Kołodko, rola G-7 spadła w sposób znaczący.

G-7 nie jest ani bogata, ani wpływowa, ani demokratyczna

„ Już od kilkunastu lat nie jest to siódemka największych gospodarek na świecie, już miliardy ludzi wyemancypowały się ze spuścizny kolonializmu i imperializmu. Pora przyjąć to do wiadomości także w gronie liderów i elit państw, które wciąż uzurpują sobie przywódczą rolę w świecie”, pisze profesor Kołodko. Przypomina także, że same Chiny wytwarzają o 25 proc. więcej niż szóstka członków szczytu G-7, nie licząc USA. Chińska gospodarka jest pierwszą w świecie. Gospodarki G-7 wytwarzają zaledwie 30 proc. światowej produkcji. To jest mniej niż kraje BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny). A jednak to G-7 chcą pouczać cały świat, choć nie mają ku temu ani siły, ani uzasadnienia. Nawet demokracja, na która się powołują, jest dość umowna w łonie członków szczytu. USA i Włochy znajdują się poza pierwszą dwudziestką krajów demokratycznych z etykietką „demokracja wadliwa”.

Ostry ton Chin pod adresem światowych „potęg” jest sygnałem, że świat się zmienia, tylko Zachód tego nie rozumie.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…