Wielka Brytania, szantażując wizją odejścia z Unii Europejskiej, wywalczyła zgodę na antyspołeczne rozwiązania. W jej ślady chcą pójść Niemcy i Dania.
Obecnie imigrant zarobkowy pracujący w Niemczech ma prawo do tzw. kindergeld – zasiłku na dzieci. Wynosi on 190 euro na pierwsze i drugie dziecko, 196 na trzecie, 221 na czwarte, niezależnie od tego, gdzie mieszkają dzieci i z jakiego kraju pochodzi osoba uprawniona do świadczenia. To jednak może się zmienić. Angelę Merkel zainspirował David Cameron. Premier Wielkiej Brytanii, strasząc unijnych liderów wizją brexitu, uzyskał od nich m.in. zgodę na to, by zasiłki dla dzieci imigrantów były wypłacane w dotychczasowej wysokości tylko do 2020 r.
Podczas negocjacji z Cameronem rozwiązania skrojone dla Wielkiej Brytanii nazywano „specjalnymi”, sugerując, że pozostałe kraje wspólnoty nigdy podobnych nie wprowadzą. W rzeczywistości nie ma żadnych gwarancji, że inne państwa, powołując się na kryzys gospodarczy czy własne problemy wewnętrzne, nie wymuszą zgody na odebranie imigrantom np. dostępu do opieki zdrowotnej w pełnym zakresie, mieszkań socjalnych czy ulg podatkowych. W ostatnich wypowiedziach Angela Merkel mówi już podobnie jak Cameron: stwierdza, że imigranci nadużywają niemieckich świadczeń socjalnych, toteż koniecznością staje się dopasowanie wysokości zasiłków na ich dzieci do „poziomu kosztów utrzymania w krajach ich pochodzenia”. Pomysł Davida Camerona bardzo spodobał się również w Kopenhadze. Tamtejszy rząd wdrożył już regulacje, które przewidują konfiskatę wartościowych przedmiotów powyżej 10 tys. koron emigrantom i bezrobotnym. Najwyraźniej uznał jednak, że antyspołecznych ustaw nigdy dosyć.
Zmiana uderzy m.in. w 100 tys. dzieci Polaków, którzy obecnie mieszkają i pracują w Niemczech. Tymczasem rząd Beaty Szydło nie widzi problemu ani w zmianie regulacji brytyjskich, ani w tym, że szlakiem przetartym przez Camerona mogą pójść kolejne państwa. Według polskiej premier dostatecznym powodem do zadowolenia jest to, że zmiany nie zostaną wprowadzone od razu. Szefowa rządu stwierdziła także, że straty Polakom pracującym w Wielkiej Brytanii całkowicie zrekompensuje program 500+.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
A właściwie dlaczego mielibyśmy oczekiwać, że podatnicy w innych krajach będą się zrzucać na socjal dla rodzin, które u nich nie mieszkają? Przecież te świadczenia służą między innymi pobudzeniu lokalnego popytu. Nasi decydenci mieli kiedyś taki genialny pomysł, że polska „tania siła robocza” wyemigruje i będzie słała pieniądze (stąd druga Irlandia, bo tak pieniądze płynęły do Irlandii), co pobudzi popyt w Polsce i zmniejszy potencjalne napięcia związane z biedą.
Może zamiast narzekać, jacy to tamci niedobrzy i jak dyskryminują naszych rodaków, zapytajmy polskich polityków, dlaczego u nas nie obowiązuje karta praw podstawowych i dlaczego polscy obywatele są dyskryminowani we własnym kraju.
idąc tokiem myślenia lubata…
skoro jakaś mała część Polaków na emigracji dokonywała rozbojów i kradzieży, to obetnijmy wszystkim łapy
Właściwie to dlaczego kogokolwiek oburza, że się coś „reformuje”. Przecież w całej Europie „reformy” polegają na obcinaniu wszelkich świadczeń socjalnych, zarobków, emerytur.
PS. Obcięcie kindergeld zapewne dotknie wiele rodzin, ale też skasuje pewien margines patologii. Bowiem „Polak potrafi” a inne nacje też. I zdarzały się sytuacje, że ludzie żyli tylko z zasiłków na dzieci, a w krańcowych sytuacjach dzieci nie odczuwały, że są „sponsorami” rodziny.