Dekomunizacyjny absurd nabrał dodatkowego wymiaru. Aby Bielsk Podlaski mógł zachować ulicę imienia polskiego oficera, za aprobatą IPN musi oficjalnie sfałszować mu życiorys.

fot. Wikimedia Commons

Kapitan Władysław Wysocki walczył w wojsku polskim podczas kampanii wrześniowej. Dostał się do niewoli w starciu z Armią Czerwoną, odzyskał wolność, wstępując do 1 Dywizji Piechoty im. Kościuszki. Poległ w bitwie pod Lenino, broniąc szkoły w miejscowości Trygubowa. Pośmiertnie został Bohaterem Związku Radzieckiego.

Samorządowcy chcieliby zachować ulicę imienia urodzonego w mieście oficera, jednak w myśl dekomunizacyjnych przepisów walka Wysockiego z faszyzmem jest nic nie warta, bo toczył ją w szeregach niewłaściwej formacji. To, że zginął i tym samym, choćby chciał, nie mógł budować PRL, nie ma znaczenia. Białostocki IPN dał się jednak przekonać, że Wysocki, jako uczestnik kampanii wrześniowej, może jednak być wzorem dla nowych pokoleń patriotów. Pod warunkami, które wyłuszczyła w przesłanym do bielskiego urzędu miasta dokumencie dyrektorka oddziału IPN Barbara Bojarzyn-Kazberuk.

Wysocki zostanie, jeśli samorządowcy opracują nowe uzasadnienie nazwy, podkreślając w nim, że oficer przebywał w ZSRR w obozie jenieckim i nie zdążył wstąpić do armii Andersa. O Bohaterze Związku Radzieckiego najlepiej nie mówić wcale, a jeśli już, to po to, by zaprezentować Wysockiego jako „podwójną ofiarę sowieckiej i komunistycznej polityki, która najpierw przyczyniła się do jego śmierci, a następnie cynicznie wykorzystała do celów propagandowych”. Jak widać strażnikom „prawdziwej historii” nie mieści się w głowach prosta możliwość, iż Wysocki chciał walczyć z faszystami, którzy napadli na jego ojczyznę, więc przyłączył się do takiej formacji zbrojnej, do jakiej mógł, a potem zginął w walce z tymi samymi nazistami, a nie jako „ofiara sowieckiej i komunistycznej polityki”.

Urzędnicy postanowili nie załamywać rąk nad absurdalną argumentacją i dla świętego spokoju zrobić, jak IPN każe, bo mieszkańcy Bielska Podlaskiego szanują Władysława Wysockiego i nie chcą pozbywać się ulicy jego imienia. Tym bardziej nie spodobałoby im się wyrzucenie pomnika kapitana, które musiałoby nastąpić jako logiczna konsekwencja przemianowania ulicy.

Białostocki IPN w podobny sposób „wstawił się” za inną polską Bohaterką Związku Radzieckiego, Anielą Krzywoń. Poległa pod Lenino żołnierka może nadal być patronką ulicy, jeśli odpowiednie organy opracują uzasadnienie, w którym zostanie „symbolicznie odzyskana z zawłaszczenia dokonanego niegdyś przez komunistyczną propagandę”. A nie można po prostu uczciwie mówić o historii?

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Jak jestem „dobrym człowiekiem”, to jednak mam nadzieję, że kiedyś powiesimy na latarniach tych SSynów z IPN. Zgłaszam się na egzekutora.

  2. PiS-owsko IPN-owskie gnidy nie są świadome tego, że kiedyś staną się pośmiewiskiem historyków. Nie takie reżymy jak ten upadały z hukiem. Pytanie tylko czy stanie się to za 5 czy za 50 lat.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…