Środowiska lewicowe w Stanach Zjednoczonych – i nie tylko – do wyborczej wygranej Joe Bidena podchodziły z dystansem. Jak pokazują ostatnie dni, dystans był uzasadniony. Pokazuje to choćby sprawa ustawy budżetowej i związana z nią kwestia zablokowanych podwyżek federalnej płacy minimalnej.
Senat USA przegłosował w piątek 5 lutego projekt ustawy budżetowej, będący kluczowym krokiem w kierunku uchwalenia przez administrację Bidena pakietu pomocowego na okoliczność pandemii o wartości 1,9 biliona dolarów. Aby zapewnić uchwalenie ustawy budżetowej, Demokraci poczynili kilka kluczowych ustępstw na rzecz Republikanów, zakazując podniesienia federalnej płacy minimalnej do 15 dolarów za godzinę podczas pandemii, nakładając stopniowany pułap dochodu na płatność stymulacyjną w wysokości 1400 dolarów dla osób fizycznych i zakazując wypłat wsparcia dla migrantów, którzy nie są w stanie dowieść, że ich pobyt w USA nie budzi wątpliwości prawnych.
Akcja dotycząca pakietu pomocowego została podjęta, gdy nowe rządowe dane gospodarcze pokazują, że w styczniu nastąpił wzrost netto o zaledwie 49 tys. miejsc pracy. W grudniu skorygowane statystyki pokazały 229 tys. nowych wakatów. Zrewidowano w dół również listopadowe dane o zatrudnieniu. W tygodniu kończącym się 30 stycznia pojawiło się 779 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, mniej w porównaniu z poprzednim tygodniem, ale nadal zatrważająco wiele.
Dane dotyczące zatrudnienia pokazują, że pandemia koronawirusa ma nadal silny wpływ ekonomiczny na pracowników i ich rodziny. Ofiar śmiertelnych COVID-19 przeciętnie wychodzi ok. trzech tysięcy dziennie, ale równocześnie miliony cierpią z powodu nędzy, głodu, odcięcia świadczeń medycznych i niebezpieczeństwa eksmisji.
Demokraci używają taktyki parlamentarnej, tzw. pojednania budżetowego, aby wysunąć projekt ustawy o pomocy w pandemii i uniknąć ze strony Republikanów taktyki obstrukcji. Jednak pomimo posiadania większości roboczej w obu izbach Kongresu, Demokraci skapitulowali na propozycji stopniowego wzrostu płacy minimalnej, ustalonej obecnie na poziomie 7,25 dolara za godzinę. Mogłaby ona wzrosnąć do 15 dolarów w 2025 roku, ale demokratyczny senator, Joe Manchin z Zachodniej Wirginii, zagroził, że zagłosuje na „nie”. Nędzna stawka 7,25 USD została ustalona w pierwszym roku administracji Obamy i od tego czasu nie została zmieniona, chociaż Demokraci co jakiś czas cynicznie obiecywali, że podwyżka wkrótce.
Po głosowaniu w Senacie Biden powiedział, że najprawdopodobniej podwyżka płacy minimalnej zostanie usunięta z ostatecznej ustawy o pomocy, gdy tylko Izba Reprezentantów i Senat sfinalizują „pojednanie budżetowe”, czyli uzgodnią wspólne stanowisko. Twierdził, że temat podwyżki nie przepadnie i powróci jako główny temat osobnej ustawy, ale jej przejście nawet w okrojonej formie jest niezwykle mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę zdolność republikanów w Senacie do blokowania ustawodawstwa za pomocą obstrukcji.
Odmowa Demokratów – sprawujących pełną kontrolę nad Kongresem i Białym Domem – by skutecznie walczyć o środek, który mógłby potencjalnie przynieść korzyści 32 milionom pracowników, pokazuje nieszczery charakter twierdzeń Bidena, który jeszcze w piątek zapewniał, że w dobie pandemii interesy pracujących są dla niego ważniejsze, niż dobro ludzi zamożnych.
W USA pracownik zatrudniony w pełnym wymiarze za minimalną stawkę zarabia około 15 080 dolarów rocznie. Tymczasem nawet oficjalne progi ubóstwa w USA to 17 240 dolarów rocznie dla rodziny dwuosobowej i 21 720 USD dla trzyosobowej rodziny.
Co istotne, demokratyczny senator Bernie Sanders, obecnie przewodniczący senackiej komisji budżetowej, poparł poprawkę republikańskiego senatora Joni Ernsta ze stanu Iowa, stwierdzającą, że w czasie pandemii nie powinna nastąpić podwyżka płacy minimalnej. Bezduszność tego posunięcia jest trudna do przecenienia. Wielu z tych pracowników, którzy natychmiast skorzystaliby na podwyżce płacy minimalnej, zajmuje się dystrybucją żywności i logistyką oraz innymi podstawowymi usługami pierwszej linii, gdzie pracownicy codziennie ryzykują życiem za głodowe stawki wynagrodzenia.
Dane opublikowane w piątek przez amerykańskie Biuro Statystyki Pracy pokazują, że katastrofa gospodarcza wywołana pandemią jest daleka od zakończenia. Prawie 18 milionów pracowników otrzymuje pewnego rodzaju zasiłek dla bezrobotnych, a kolejne 6 milionów pracuje w niepełnym wymiarze czasu pracy, ponieważ w pełnym wymiarze pracy dla nich nie ma. W styczniu utworzono tylko 49 000 nowych miejsc pracy, większość w administracji rządowej – w prywatnych firmach zatrudnienie wzrosło zaledwie o 6 tys. W branżach wypoczynku i hotelarstwa, obejmującej też gastronomię, w styczniu zniknęło 61 tys. miejsc pracy, po spadku o 536 tys. w grudniu 2020 r. Nawet niewielki wzrost zatrudnienia w strukturach podległych rządowi może być iluzoryczny. Departament Pracy ostrzegał wcześniej, że zwolnienia pracowników oświatowych w zeszłym roku z powodu pandemii zniekształciły zwykłe sezonowe wzorce narastania i zwolnień, prawdopodobnie sprawiając, że liczba zatrudnionych w styczniu wydaje się lepsza niż w rzeczywistości.
Niekończące się ustępstwa i odwroty Demokratów pokazują, że nawet mając kontrolę nad obydwiema izbami Kongresu i swojego prezydenta partia ta nie jest w stanie, a wręcz jest przeciwna wdrażaniu jakichkolwiek poważnych ekonomicznych posunięć, aby stawić czoła katastrofie społecznej, w obliczu której stoi klasa robotnicza w Stanach Zjednoczonych. Jedyna alternatywa to podjęcie przez robotników walki o przejęcie środków produkcji i zakończenie podporządkowywania życia gospodarczego i społecznego wymaganiom bogatych dorobkiewiczów.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…