Demokraci walczą o głosy w nadchodzących wyborach prezydenckich. Ostatnie sondaże wydają się mniej korzystne dla Donalda Trumpa – Hillary Clinton rusza na podbój „swing states”.

Hillary Clinton - kandydatka Demokratów na prezydenta USA/ facebook.com/hillaryclinton
Hillary Clinton – kandydatka Demokratów na prezydenta USA/ facebook.com/hillaryclinton

Mianem tym określa się te stany USA, w których ani Demokraci, ani Republikanie nie mają bezpiecznego, stałego poparcia i nie mogą czuć się pewni sukcesu wyborczego. Tradycją stało się już, że gros funduszy przeznaczanych na kampanię kierowanych jest właśnie na działania na tych terenach. O sukcesie jednej lub drugiej partii często decyduje tam sprawnie i mądrze poprowadzona kampania.

Dlatego właśnie wiec Hillary Clinton, na którym kandydatkę Demokratów oficjalnie poprze prezydent Barack Obama, przewidywany na 5 lipca, odbędzie się właśnie w Karolinie Północnej. W stanie tym głosy wyborców były podzielone do samego końca; ostatecznie Obama przegrał o włos. Demokraci uważają, że efektowne spotkanie wyborcze, poprzedzone trwającą już kampanią w mediach sprawi, że tym razem będzie inaczej. Umocnienie się w Karolinie Północnej ma być początkiem rozszerzania wpływów na pozostałe „swing states”. Planom Demokratów zdają się sprzyjać sondaże z ostatnich dwóch tygodni, w których Donald Trump w „swing states” coraz bardziej tracił, chociaż w Karolinie Północnej właśnie nadal zachował przewagę rzędu jednego punktu procentowego. Hillary Clinton pomaga dodatkowo fakt, że wyborcy jej partii popierający w prawyborach Berniego Sandersa teraz solidarnie ją wspierają, byle tylko nie dopuścić do władzy indywiduum pokroju Trumpa. Clinton nie zaniedbuje też pozostałych „swing states”: dwukrotnie w ciągu ostatnich tygodni była w Wirginii, a aż cztery razy w Ohio. Na kampanię w tym stanie Demokraci już wydali 4,6 mln dolarów.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
    1. Niestety, masz Pan rację, Panie Hans. „Niestety”, bo Pani Clintonowa wygra, nawet gdyby zaniedbała całkowicie kampanię wyborczą. A dla Europy Pani Clintonowa będzie złą wiadomością – ale to zobaczycie dopiero później, po kolejnej nagrodzie Nobla i innych wyróżnieniach, po kolejnych rewolucjach i demokratyzacjach dookoła.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…