Tytułowe pytanie wraca regularnie, od kiedy wiceprezydent USA Mike Pence w styczniu zeszłego roku mianował nieznanego parlamentarzystę, członka skrajnie prawicowej partii mieszczańskiej Wola Ludu, na „prezydenta” Wenezueli. Guaido od tego czasu stał już za kilkoma nieudanymi zamachami stanu, a ostatnio nawet za sprowadzeniem najemników kolumbijsko-amerykańskich, którzy mieli porwać lub zabić prezydenta Nicolasa Maduro. Dlaczego nie siedzi?
To pytanie stawia sobie wielu ludzi na świecie, nie tylko lewicowcy, ale już mniej Wenezuelczycy, bo jednak rząd próbował już to wyjaśniać, jak i lokalna prasa, niezależnie od tego, czy popiera rząd, czy nie. Po ostatnim skandalu wokół schwytanych najemników, to pytanie zamieniło się w prawdziwą zagadkę dla mediów w Europie i w Stanach Zjednoczonych. Przykładem kolejnego wenezuelskiego wyjaśnienia jest artykuł Franco Vielmy z wenezuelskiej Walencji, który ukazał się trzy dni temu. Skrót:
Krótko mówiąc, bez względu na to czego jest winien Guaido, lepiej go nie aresztować. Guaido jest cennym, głównym źródłem informacji i własnych błędów, których potrzebują wenezuelskie służby wywiadowcze, by prowadzić śledztwa i uniemożliwiać wszelkie ataki przeciw krajowi. To właśnie Juan Guaido i infiltracja jego otoczenia, komunikacji, kontaktów, sojuszników, jego wewnętrznych wrogów i rywali, jego działań tajnych i publicznych – pozwalają odnosić sukcesy wenezuelskim służbom. Gdyby Guaido został aresztowany lub uciekł z kraju, imperium natychmiast zastąpiło by go inną marionetką i trzeba by wszystko zaczynać od zera.
Tak więc, nawet jeśli to się nikomu nie podoba, Guaido jest niezbędny, by móc anulować wszelkie zamiary złodziejskiego imperium, które chciałoby widzieć kraj pod swoim butem, wraz z jego ropą. Nie chodzi tu zresztą nawet o jakieś tajne akcje. Guaido jest niezbędny politycznie, gdyż jest kompletnie zużyty, nie ma poparcia ludowego i nie stanowi przeszkody dla różnych opcji politycznych wyjścia z kryzysu. Jest głównym czynnikiem podziałów w niewielkiej opozycji antysocjalistycznej, co wzmacnia Republikę.
Na szczęście Amerykanie wybrali sobie kompletnego kretyna, więc należy dbać, by to trwało jak najdłużej. Oczywiście nie będzie to wieczne, jest nawet dużo bliżej niż dalej do politycznego końca Guaido, gdyż nawet Amerykanie zaczynają coś rozumieć, lecz aresztowanie go zanim się całkiem zorientują, może wywołać inne sytuacje. Potrzeba czasu, by spokojnie ich uniknąć. Dlatego ci, którzy w kraju lub na świecie naciskają na aresztowanie „prezydenta” powinni wykazać się realizmem i cierpliwością.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Niby spoko, jeśli społeczeństwo w Wenezueli zgadza się z tym, a służby rzeczywiście mają pełny nadzór nad nim i dzięki temu lepiej zwalczają zagrożenia. Ale jednak z drugiej strony taka osoba deprymuje wymiar sprawiedliwości w Wenezueli. Bycie kretynem nie zwalnia z odpowiedzialności za przestępstwa. Stany Zjednoczone, jeśli w końcu zauważą jego szkodliwość, to i tak mogą zrobić z niego męczennika, np. pozorując morderstwo polityczne w Wenezueli.
Bardzo celne uwagi! Naprawdę otworzyły mi oczy na pytanie, czemu u nas jeszcze rząd nie pozamykał całej wierchuszki PO. Dzięki!
I sam siebie
Pisałem niejednokrotnie. Gnido musi do cna się ośmieszyć, utracić całkowicie poparcie (nawet własnej familii) wówczas dopiero można go aresztować czy nawet w klopie utopić, bo… NIE DOSTARCZY SIĘ AMUNICJI PRZECIWNIKOM! A dzisiaj? Prawicowa i zagraniczna prasa zrobiłyby z amerykańskiej pacynki męczennika za wolność ludu, który doskonale nadawałby się na sztandary!
Tak to działa i w Wenezueli – jak widzę – doskonale o tym wszystkim wiedzą.
Z tego co jest w tekście, sądzę że nawet jakby Gnido miał poparcie na poziomie 2% i we łzami w oczach wezwałby do zbojkotowania wyborów prezydenckich, to Maduro i tak go nie spuści w klopie tylko zostawi jako dyżurnego pajaca. Ten art daje bardzo dużo do myślenia odnośnie sytuacji u nas również!