Wśród pracowników poznańskiego przewoźnika miejskiego krążą ulotki nawołujące do strajku włoskiego, który miałby się odbyć 29 lutego. Tymczasem związkowcy odcinają się od tej akcji, nazywając ją “nielegalną”. Czy mamy do czynienia z autonomicznym buntem personelu, poza oficjalnymi strukturami?
“Szanuj swój fach” – broszura o takim tytule, wydrukowana w sporym nakładzie budzi obawy zarówno wśród kierownictwa MPK Poznań jak i działaczy związkowych. Zawiera bowiem zapowiedź przeprowadzenia akcji strajkowej w ostatnim dniu lutego, polegającej na powolnym i drobiazgowym wykonywaniu obowiązków przez kierowców i motorniczych, co przy założeniu, że weźmie w niej udział większość personelu – może doprowadzić do paraliżu funkcjonowania transportu publicznego w stolicy Wielkopolski.
“Na chwilę obecną w naszej firmie zawód kierowca/motorniczy stał się nieopłacalną formą zarobku… (nieadekwatne pensje!!! nierealne czasy przejazdu!!! brak owocnej pracy związków zawodowych!!! lekceważący stosunek kierownictwa!!! itp…)” – zwracają uwagę autorzy. Podżegający do protestu akcentują, że ich inicjatywa jest odpowiedzią na ślimaczące się negocjacje w sprawie podwyżek. Ich zdaniem reprezentujący załogę Ogólnopolski Związek Zawodowy Kierowców i Motorniczych nie wykazuje odpowiedniej determinacji, a zatem konieczne jest aby pracownicy wzięli sprawy w swoje ręce.
Od zamiarów anonimowych pracowników odcinają się przedstawiciele związków zawodowych. – Prowadzimy rozmowy z władzami miasta i nie wiem dlaczego teraz nagle ktoś chce zorganizować taką akcję – mówi dla “Głosu Wielkopolskiego” Marek Wojciechowski ze Związku Zawodowego Tramwajarzy MPK, który dodaje również, że jego organizacja zamierza działać w ramach określonych w ustawie o związkach zawodowych. Jego zdaniem taki strajk może tylko pracownikom zaszkodzić.
Nastroje wśród pracowników poznańskiego przewoźnika są jednak dość ponure. Kierowcy i motorniczowie zarabiają ok. 2 tys. złotych netto, co w porównaniu ze stawkami obowiązującymi w innych firmach transportowych jest wynagrodzeniem bardzo niskim. Powoduje to odpływ doświadczonych pracowników, którzy podejmują pracę m.in. w PKP Cargo czy w sektorze prywatnym.
Podwyżki, obiecane przez prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka miały zostać wprowadzone od 1 stycznia. Tak się jednak nie stało. Spore emocje budzi również ich wysokość. Pracownicy twierdzą, że w 2016 roku wynagrodzenia miały wzrosnąć o 500 zł brutto, teraz okazuje się, że może być to jedynie połowa tej kwoty. Zarówno strona związkowa, jak i prezes spółki Wojciech Tulibacki zapewniają jednak, że negocjacje trwają, a osiągnięcie porozumienia jest bliskie. Pracownikom może jednak nie wystarczyć cierpliwości, gdyż słyszą to od początku sporu zbiorowego, trwającego od października 2015 roku.
Ostatni strajk pracowników MPK w Poznaniu miał miejsce na przełomie lat 1997-98. Wówczas kierowcy i motorniczy odmówili pracy na pięć dni. Miasto pogrążyło się w chaosie ale pieniądze na podwyżki znalazły się błyskawicznie. Może więc wobec nieskuteczności standardowych metod i inercji związkowej biurokracji podjęcie autonomicznych akcji protestacyjnych jest w tym momencie krokiem w dobrą stronę?
[crp]Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…