Kolejne posiedzenie Rady Dialogu Społecznego może zakończyć się eskalacją napiecia. Związkowcy chcą aby rząd zapewnił wyraźny wzrost wynagrodzeń pracowników budżetówki i wyższą płace minimalną. Strona rządowa, a także kapitaliści – na razie mówią „nie”. Cierpliwość reprezentantów pracowników powoli się wyczerpuje.
Tematem dyskusji na Radzie będą dzisiaj: Pracownicze Programy Kapitałowe, kształtowanie wynagrodzeń w sferze budżetowej na rok 2019 i pensja minimalnej
Stanowisko Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych jest jasne. OPZZ chce, aby wynagrodzenia wzrosły o co najmniej 12,1 proc. Szef centrali Jan Guz zapowiedział we wtorek, że jeśli rząd i kapitaliści nie wyrażą zgody na podwyżkę, to związkowcy przystąpią do akcji protestacyjnej.
Rząd przyjął w czerwcu, że podstawą do opracowania przyszłorocznego budżetu będzie wzrost PKB w 2019 r. o 3,8 proc. i inflacja w wysokości 2,3 proc. Władza założyła, że w 2019 r. przeciętne zatrudnienie w gospodarce narodowej wyniesie 10 mln 709 tys. etatów, stopa bezrobocia rejestrowanego na koniec roku – 5,6 proc., przeciętne zatrudnienie w sferze budżetowej – 559 tys. etatów. Przyjęto średnioroczny wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej – 100,0 proc. w ujęciu nominalnym. Co to oznacza? Dokładnie to, że płace nie będą wzrastać automatycznie wraz ze wzrostem gospodarczym. To właśnie się nie podoba związkowcom.
Bunutuje się nawet posłuszna wobec rządu „Solidarność”. – Dlaczego pracownicy budżetówki są dyskryminowani płacowo? – dopytywali się na Radzie Dialogu Społecznego przedstawiciele „S”, wskazując, że wynagrodzenia w budżetówce są nadmiernie zróżnicowane, a głos związków – ignorowany.
– Wzrost wynagrodzeń jest zbyt mały. Nie widzę szans na porozumienie – stwierdził Henryk Nakonieczny z Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”
Stanowisko rządu krytykuje również Dorota Gardias, przewodnicząca Forum Związków Zawodowych. Jej centrala negatywnie zaopiniowała rządowe założenia budżetu państwa na rok 2019.
– Złamana została fundamentalna zasada dialogu społecznego: Rada Ministrów z góry wiedziała, że wskaźniki wzrostów opisane w budżecie są nienegocjowalne. Według nas przyjęte założenia są zbyt konserwatywne i nie idą w parze z narracją rządu, wedle której wzrost PKB jest rekordowy a wszelkie wskaźniki gospodarcze rosną – powiedziała Gardias.
Czego chce FZZ? Związek wnioskuje, by w debacie nad budżetem rząd wyliczał średnią płacę uwzględniając także wynagrodzenia w sferze budżetowej i w mikroprzedsiębiorstwach, czyli w firmach zatrudniających do 9 osób.
– Jak się okazało na ostatnim posiedzeniu zespołu problemowego Rady Dialogu Społecznego do spraw budżetu, rząd w dalszym ciągu publikując dane dotyczące przeciętnej płacy, omija budżetówkę oraz mikrofirmy. Gołym okiem widać, że nie uwzględniając najniższych zarobków, zawyża prognozy gospodarcze – wytyka Gardias.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…