Bez nas nie można mówić o kompleksowej opiece nad pacjentem – mówią fizjoterapeuci, którzy we wtorek rozpoczną ogólnopolską akcję strajkową. Czują się niedocenieni i mają dosyć stania w cieniu innych zawodów medycznych. Jeśli rząd nie podejmie z nimi dialogu, wówczas protest przeniesie się na ulice.
Fizjoterapeutów jest w Polsce obecnie ok. 62 tysięcy. Zapotrzebowanie w naszym systemie służby zdrowia jest jednak zdecydowanie większe. W efekcie niemal w każdym szpitalu brakuje specjalistów z tej dziedziny. Ci, którzy pracują, są eksploatowani w ponadnormatywnym wymiarze godzinowym. Za ciężką pracę, otrzymują mizerne wynagrodzenia. Fizjoterapeuci z dziesięcioletnim stażem pracy otrzymują miesięcznie od 2200-2400 zł pensji podstawowej na rękę.
– Fizjoterapeuci w systemie publicznym są grupą zawodową najniżej opłacaną. Dlatego przedstawiciele tego zawodu pozostają na rynku komercyjnym, chociaż pacjenci przebywający w szpitalach to chorzy szczególnie potrzebujący ich pomocy – mówił dr hab. Maciej Krawczyk, prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów podczas IV Kongresu Wyzwań Zdrowotnych.
Dlatego właśnie jutro fizjoterapeuci rozpoczną akcję strajkową. Najpierw zachowawczo – będą zwalniać się z pracy oddając honorowo krew. Kolejnego dnia, 8 maja zaplanowana jest akcja „Nie chodzimy na skróty – ratujemy system”, która ma polegać na skrupulatnym i wolniejszym wykonywaniu obowiązków. Będzie to zatem tzw. strajk włoski.
To jednak nie wszystko. – Po 13 maja planujemy rozpoczęcie głodówki, a także masowe wizyty u lekarza i – co się z tym wiąże – zwolnienia chorobowe. Tym akcjom będą przyświecać hasła: „Dbamy o zdrowie, gdy zawodzi” i „Głodujemy teraz oficjalnie” – zapowiada dr Tomasz Dybek, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii. Medyk zapowiada, że tysiące przedstawicieli jego profesji sprawią, że w maju tego roku cały kraj dowie się, że „w ochronie zdrowia są też inne zawody medyczne, oprócz: lekarza, pielęgniarki i ratownika medycznego”.
– Mamy dość czekania. My też chcemy być zauważeni. Chcemy, by Ministerstwo Zdrowia wywiązało się z zapowiadanych podwyżek, które mieli otrzymać od 1 marca dotychczas pomijani płacowo pracownicy medyczni. Niestety, fizjoterapeuci do tej pory nie otrzymali tych pieniędzy – tłumaczy Dybek.
Fizjoterapeuci, podobnie jak w 2017 roku lekarze rezydenci, nie walczą wyłącznie o lepsze warunki płacowe, ale również o sanacje całego systemu. Podkreślają, że problemem w naszym kraju są zbyt niskie środki przeznaczane na refundowanie zabiegów fizjoterapeutycznych, co prowadzi do wypychania pacjentów do sektora prywatnego.
Rocznie wydajemy na fizjoterapię ok. 10 mld zł, podczas gdy NFZ przeznacza na refundowanie zabiegów nieco ponad 2 mld zł rocznie. – W krajach rozwiniętych jest odwrotnie. Tam większość świadczeń realizowanych w fizjoterapii i rehabilitacji jest refundowana – wskazuje Maciej Krawczyk.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Fizjoterapeuci zarabiają mało, bo w przeciwieństwie do lekarzy, ich zawód jest całkowicie uwolniony i urynkowiony. Kierunek fizjoterapia prowadzą nawet prywatne szkółki płacenia czesnego w małych miasteczkach, wobec czego mamy wysyp absolwentów, a brak regulacji płacowych prowadzi w tej sytuacji do drastycznego zjazdu wynagrodzeń.
„Fizjoterapeuci, podobnie jak w 2017 roku lekarze rezydenci, nie walczą wyłącznie o lepsze warunki płacowe, ale również o sanacje całego systemu. Podkreślają, że problemem w naszym kraju są zbyt niskie środki”
Ciekawe, ilu „oburzonych” osobiście przykłada rękę do permanentnego niedofinansowania służby zdrowia? Podejrzewam, że całkiem sporo. Wielu pracowników tego sektora jedzie przecież na fikcyjnej JDG dla zaoszczędzenia na składce ZUS, której istotną częścią jest zdrowotna (!!!), a potem „narzeka” na taką kolej rzeczy. Kiedy wreszcie zaczną od siebie, zamiast wyciągać pazerne łapska po pieniądze uczciwych?