„Organizowanie ćwiczeń NATO [„Defender 2020”] w XXI w., pod nosem Moskwy, ponad 30 lat po upadku ZSRR, jakby Układ Warszawski ciągle istniał, jest błędem politycznym i stanowi nieodpowiedzialną prowokację. Uczestniczenie w nich ujawnia ślepe naśladownictwo, które oznacza niepokojącą utratę naszej niezależności strategicznej” – tak zaczyna się opublikowany kilka dni temu we francuskiej prasie długi artykuł-apel podpisany przez Koło Refleksji Połączonych Sił Zbrojnych.

Niemiecki żołnierz w Afganistanie, 2016. pixabay

To Koło, wojskowy think tank grupujący generałów, admirałów i innych wysokich oficerów różnych rodzajów francuskich sił zbrojnych, jest czymś w rodzaju „politycznego głosu wojska”. Należą do niego tylko ci, którzy już skończyli służbę, bo służącym wojskowym nie wolno upubliczniać swych przemyśleń natury politycznej, lecz i tak uchodzi za nieoficjalnego reprezentanta generalicji służby czynnej. Publiczna wypowiedź Koła nie zatrzymuje się na krytyce przyszłych manewrów NATO w Polsce i krajach bałtyckich. Idzie dalej, proponując „zrównoważenie stosunków międzynarodowych”.

Według autorów, chęć „zbrojnej gestykulacji pod rozkazami Waszyngtonu przy granicy z Rosją, która od dawna nie stanowi bezpośredniego zagrożenia militarnego, jest przejawem intelektualnej katalepsji i utraty instynktu przeżycia.” Ich zdaniem nawet walka z epidemią covid-19 wskazuje na „jałowość dawnej rutyny zimnej wojny i przypomina wagę naszej przynależności do kontynentalnego zespołu eurazjatyckiego, którego Rosja jest odwiecznym sworzniem”.

Francuscy żołnierze na ćwiczeniach w Estonii, 2018, lemonde

Szef Koła, gen. Jean-Claude Allard, również dyrektor badań IRIS (francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych) bronił się w mediach przed zarzutem „prorosyjskości”: „Nie wiem, czy to nas prowadzi do bycia prorosyjskimi: nasza idea polega raczej na zbadaniu, czy utrzymywanie napięcia między Zachodem a Rosją ma jeszcze jakiś sens.” W każdym razie publikacja Koła stawia pytanie „Co możemy zrobić, by wyzwolić Francję spod hegemonii amerykańskiej i zainicjować zbliżenie z Moskwą?”, podkreślając, że „polityczne zablokowanie się elit amerykańskich [Republikanów i Demokratów] w retoryce antyrosyjskiej owocuje strategiczną obsesją przedłużania istnienia NATO, jednego z wektorów hegemonii amerykańskiej od 1949 r.”

Gen. Allard zasugerował, jakoby podobne przemyślenia miały generalicje innych armii europejskich, lecz ich nie wymienił.

patronite

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Miło przeczytać, że nawet osoby szkolone w zabijaniu i dyscyplinowaniu społeczeństwa zachowują resztki instynktu samozachowawczego, a może i rozumu.

    Choć oczywiście bardziej bym się cieszył, gdyby koło grupowało żołnierzy w stopniu najwyżej sierżanta. Do generalicji należy mieć ograniczone zaufanie. Można jednak mieć nadzieję, że o wielu procesach dziejących się podskórnie nie mamy wiedzy.

    1. A jaki ogląd sytuacji militarnej ma taki sierżant, którego byś chciał wysłuchać??? Z poziomu okopu i magazynu broni???
      Emerytowana generalicja to ludzie którzy jako oficerowie niskiej rangi brali udział we wszystkich współczesnych konfliktach, lub byli obserwatorami z ramienia armii konfliktów czy też ćwiczeń (własnych i sojuszniczych, jak też i uznawanych za konkurentów). Mają więc DOŚWIADCZENIE NA POZIOMIE ARMII a nie okopu i kompanii.
      Możesz mi wierzyć – to zupełnie odmienna wiedza.
      A teraz, jako emerytowani dowódcy – mogą śmiało mówić co myślą, a nie to co będzie dobrze widziane.
      I to co mówią wie każdy kto umie liczyć i obserwował choćby z pozycji zupełnego laika współczesne konflikty.
      Wniosek może być tylko jeden. Najgorszy pokój jest o niebo lepszy od wygranej wojny. Dziś aby tysiąc żołnierzy Mogło w swoich pancernych pojazdach uderzyć na wroga, musi na to pracować niejeden milion za linią frontu! I np obserwując całkiem niesymetryczny konflikt w Iraku można zauważyć, że USA co prawda zdobyło ten kiepsko broniony kraik i zamordowało circa milion jego mieszkańców, jednak na zabicie jednego żołnierza Sadama czy obecnie partyzanta zużywają przeciętnie 10 000 naboi do broni strzeleckiej!Nie mówiąc o innych kosztowniejszych zabawkach jak samonaprowadzające pociski wyrzutni Jawelin czy TOW, Pociski AMRAAM (300 000$) czy Maverick (130 000$) którymi niszczy się chałupy na ziemi podejrzewając ze ukrywają się tam partyzanci, Hellfire którymi strzela się nimi do pojedynczej furgonetki ze strzelcem na pace a jedna taka rakieta to blisko 180 000 papieru. WOJNA TO OKROPNIE KOSZTOWNA ZABAWA!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…