Obrazek z flagą Grecji w tle i rozpadającą się monetą o nominale jednego euro. Darmowy obrazek z Pixabay.com

Unijna finansjera zarzynała grecką gospodarkę ostentacyjnie i popisowo. Aleksis Cipras, do którego nabożnie wzdychała europejska lewica, spektakularnie skapitulował. Państwo to znajduje się dziś w stanie cywilizacyjnej katastrofy; szanse, by kiedykolwiek odbudowało względny dobrobyt są iluzoryczne. Taki fukuyamowski koniec historii à rebours. Teraz, gdy SYRIZA przegrała wybory i władzę obejmuje znów prawica warto pokusić się o krytyczną retrospektywę.

Znakomita większość opinii publicznej w Polsce nie ma najmniejszego pojęcia o Grecji, tamtejszej gospodarce, społeczeństwie, kulturze czy polityce; o bardziej zniuansowanych uwarunkowaniach nie wspominając.

Twierdzenie to dotyczy także szeroko rozumianej polskiej lewicy. Niektóre związane z nią środowiska bardzo się ekscytowały samym Ciprasem, jak i jego koalicją sekt, stronnictwem SYRIZA. Festiwal ekscytacji był tym większy, że zbiegł się z narodzinami partii Razem.

Warto w tym miejscu odnotować pewne znamienne zjawisko. Otóż niektórzy sympatycy i członkowie Razem mieli nadzieję, że stanie się ona rodzimym ekwiwalentem greckiej „radykalnej lewicy”, jak to wówczas często powiadano i poprowadzi masy ku karminowej rewolucji. Organizowano nawet specjalne solidarnościowe wydarzenia, by wesprzeć walecznego Ciprasa i, a jakże, „grecką demokrację”.

To na okoliczność słynnego referendum, w którym naród jednoznacznie rzekł όχι (nie), odrzucając ekonomiczne rozstrzelanie, którego domagała się tzw. Trojka: Europejski Bank Centralny, Komisja Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Już wówczas było jasne dla co bardziej ostrożnych obserwatorów, że Cipras się pogubił i że sprawa go przerasta, choć nadzieja wciąż pozostawała. Jednak karminowa lewica już wówczas dała popis swojego poznawczego nieogaru przynosząc na demonstracje także flagi UE. Problemy natury poznawczej towarzyszyły Razem od początku, później się tylko nasilały.

Jednak nie tylko to środowiska ma takie kłopoty. Nie ma w Polsce ani jednej organizacji przyznającej się do jako-takiej lewicowości, która faktycznie dysponowałaby jakąś ekspercką (czy nawet jakąkolwiek ponad dostępną w mediach głównego ścieku) wiedzą dotyczącą greckiego kryzysu i sytuacji w tym kraju po wojnie gospodarczej wypowiedzianej i przeprowadzonej przez UE. Szkoda, bo to ważna lekcja. W Polsce nikt jednak nie chce jej odrabiać, bo minimalnie choćby pogłębiona obserwacja oznaczałaby krytykę Unii Europejskiej, co z kolei skutkuje automatyczną eksmisją z klubu zawodowych obywateli i zawodowych demokratów. Na to zaś co światlejsi nie chcą sobie pozwolić, bo wszak PiS prowadzi nagonkę przeciw UE, i tak to właśnie się układa. Kaczyński państwem rządzi fatalnie, ale umysłami swoich przeciwników znakomicie. Między innymi przez to lewica pozostaje niedoinformowana na własne życzenie, czyli głupia.

W tym kontekście nie mogą dziwić bzdury kładzione na szpaltach Gazety Wyborczej. W swojej niedawnej „analizie” szpagatowy specjalista od Bałkanów na Czerskiej zawarł tak niewiarygodną ilość głupotek i przeinaczeń, że doprawdy trudno nawet zabrać się za dekonstrukcję tego tekstu. Wyraźnie widać, że kolega przepisuje tezy z biuletynów światowej burżuazji typu Financial Times, które potem medialny główny rynsztok przekuwa na narracje dla intelektualnie mniej elastycznych.

Mamy więc konglomerat oczywistości „Grecy są niezadowoleni z sytuacji gospodarczej w kraju” podlany taką oto pomyją. „Kraj wpadł” (sic!) „w jedną z największych i najdłuższych recesji w historii”. Potem od razu jest o tym, że bezrobocie jednak spada, a „plan pomocowy” w ogóle był spoko i angażował nawet nieco mniej środków niż na początku przewidywano; są wprawdzie widoczne kłopoty na rynku pracy dla osób młodych i w ogóle jest ciężko, ale jednak tra-la-la. Doprawdy, propozycja GW spojrzenia na grecki pejzaż jest nie do przyjęcia na każdym poziomie.

Autor zaznaczył też w tekście swój moment szczęśliwości. „Tsipras zaczął realizować politykę oszczędnościową, która doprowadziła do nadspodziewanie dobrych rezultatów. Po blisko czterech latach rządów rynki finansowe tak zaufały premierowi wywodzącemu się z radykalnie lewicowej SYRIZ-y, że gdy na początku 2019 r. przed greckim rządem stanęło widmo upadku, dramatycznie zaczęły drożeć greckie obligacje. Inwestorzy postrzegali bowiem w Tsiprasie gwaranta stabilności kraju” – pisze Kokot. Zgoda, brakuje jedynie informacji w jaki sposób do tego doszło i dlaczego Cipras stał się ukochaną duszeńką neoliberałów.

Zresztą redaktor Kokot sam wszak rugał Ciprasa w 2015 r. i w ogóle był jednym z głównych dykteryjkowiczów Czerskiej w sprawach Grecji. Niektórzy dobrze zapamiętali lament i pretensje Michała Kokota o częściowo spełnione obietnice wyborcze i początkowy brak uległości szefa SYRIZA’y i jego rządu wobec Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jak również jego komentarze o tym, jak to nieładnie spotykać się z Putinem, jak to populistycznie tworzyć komisję śledczą ds. zbadania genezy katastrofy gospodarczej w Grecji, jak to brzydko kokietować plebs zwiększeniem pomocy socjalnej, o braku reform… Już wówczas było to passe, a dziś jest to po prostu muzealna forma neoliberalnej propagandy, która w Wyborczej zarezerwowana jest już tylko dla Gadomskiego. Były też połajanki geopolityczne – Cipras wyraźnie demonstrował deficyty serwilizmu wobec USA. Kokot ubolewał nad tym, że grecki minister finansów „sympatię stracił nawet wśród Amerykanów”.

Minęły cztery lata – nie zmieniło się nic. Ani wśród dziennikarzy, ani na lewicy.

Wygląda na to, że w Polsce po prostu nikt nie ma chęci, ani wiedzy, by przedstawić odpowiedzialnie katastrofę, która, inaczej niż chciałby tego redaktor Kokot, nie przytrafiła się Grecji, lecz została na nią celowo sprowadzona. To raz. Dwa – premier tego kraju Aleksis Cipras, który był ostatnią nadzieją tamtejszego społeczeństwa na zejście z równi pochyłej zrobił coś dokładnie odwrotnego do tego, co zapowiadał i tym samym doprowadził do gigantycznej kompromitacji całego segmentu europejskiej lewicy – małych partii deklaratywnie plasujacych się na lewo od tradycyjnych stronnictw socjaldemokratycznych.

SYRIZA w języku greckim oznacza tyle radykalny lub pochodzący z ludu. Charakterystyka ta jednak nijak nie przystaje do lidera tego ugrupowania, który poza gadaniną na wiecach i publicznych występach bez krawata nie zrobił niczego nadwyrężającego konwenanse.

Zaraz po tym jak został premierem w styczniu 2015 r. Cipras rozpoczął drobne zaczepne wypady w stronę Brukseli sugerując, że kierowany przez niego rząd doprowadzi do ponownego wprowadzenia drachmy, waluty sprzed wejścia do strefy euro. Zapowiadał też, że rozważy wycofanie tej deklaracji jeśli „Trojka zła” nie powściągnie swoich żądań wobec Grecji, zwłaszcza jeżeli chodzi o emerytury; to był wówczas najbardziej gorący temat. To dawało pewną nadzieję.

Wkrótce Cipras wysłał swojego ministra finansów Janisa Warufakisa do Berlina i Londynu, by ten zakomunikował tam, iż w Grecji nie oddadzą już ani guzika i że kraj ten wystąpi nie tylko ze strefy euro, ale w ogóle z Unii Europejskiej i że ogłosi bankructwo na warunkach, jakie uzna za stosowne. Jak mu nakazano, tak też Warufakis uczynił. Po jego pierwszych komentarzach w tej sprawie, wrażliwe na każde pierdnięcie tzw. rynki finansowe, natychmiast zadrżały – euro straciło wówczas najwięcej w stosunku do dolara w dotychczasowej historii tej waluty. Żeby dołożyć oliwy do ognia nowe władze celowo opóźniły wypłatę transzy należności wobec swoich dłużników o ponad dobę. Była to wcale inspirująca demonstracja.

Niestety, wkrótce wszystko miało okazać się jedynie pustym pozerstwem. Poważne wątpliwości wzbudziło już samo zwołanie referendum à propos radykalnej pozycji negocjacyjnej wobec UE. Z jakiegoś powodu Cipras musiał po raz kolejny upewniać się, czy Greczynki i Grecy aby na pewno optują za tym, o czym sam on gardłował przez cały okres kampanii przedwyborczej i dlatego wszak SYRIZA wygrała wybory. Wielu lewicowych komentatorów, w tym piszący te słowa, uważało wówczas, że jest to typowy dla europejskiej radykalnej lewicy syndrom infantylizmu, braku odwagi i głupawych lęków przed realnym przejęciem władzy.

To oczywiście mógł być jeden z elementów wyrachowania Aleksisa Ciprasa, ale nie zasadniczy. W ciągu ostatnich lat światło dzienne ujrzało wiele nowych faktów dotyczących jego osoby. Najważniejszym w tym kontekście wydaje się zakłamana poza lidera SYRIZA’y, który w ogóle nie planował poważnej konfrontacji z Unią Europejską. Potwierdzał to m. in. Janis Warufakis. W prywatnej rozmowie z Johnem Kiriakou (amerykański sygnalista i dziennikarz, były pracownik CIA), którego jest osobistym kolegą, wyjawił, iż Cipras był zaszokowany wynikiem referendum i zwołał je w nadziei, iż radykalne propozycje opuszczenia strefy Euro i Unii nie uzyskają poparcia. Dosłownie kilka tygodni później Cipras skapitulował podczas pierwszej serii spotkań z przedstawicielami Troiki.

Wcześniej zaś mieliśmy festiwal doprawdy dziwacznych akrobacji. Odwrócenie polityki dewastacji ekonomicznej narzuconej przez Troikę próbowano dopasować do postulatu pozostania w strefie Euro przy jednoczesnym utrzymaniem się SYRIZY przy władzy. Była to koncepcja ewidentnie, w oczywisty sposób nierealna. Zresztą kapitał zdawał sobie z tego sprawę od początku i jego stratedzy bezwzględnie możliwość tę blokowali. Żądali oni od władz w Atenach pełnego podporządkowania w zakresie „dalszych oszczędności”, o których obłędzie niech świadczy choćby nakaz utrzymywania wzrostu gospodarczego w środku gigantycznego kryzysu. Służyć temu miała totalna deregulacja, ograniczenie/likwidacja praw pracowniczych i ostateczna prywatyzacja; jednym słowem stoczenie się do poziomu trzeciego świata. To się w końcu stało. Dziś Grecja i Bułgaria są wyznacznikami nowej jakości – Trzeci Świat pod kuratelą Unii Europejskiej.

Przedciprasowskie rządy w zamian za takie właśnie przysługi dla Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, dostawały kredyty. Tymczasem, gdy władzę objęła SYRIZA, a jej lider napomknął o ewentualnej zmianie warunków, finansjera przez chwilę sprawiała nawet wrażenie jakby brała to pod uwagę, ale szybko zmieniła front i Ciprasa skonfrontowała z wymaganiami jeszcze bardziej drastycznymi niż te, które przedstawiała poprzedniemu, prawicowemu premierowi. Troika postawiła sobie też polityczny cel, chciała złamać potencjalny opór a tym samym dać przykład innym państwom, społeczeństwom i partiom, które dopuszczają poglądy podobne do tych, z którymi SYRIZA szła do wyborów. Lewica w UE, poza kilkoma dosłownie wyjątkami,  zbankrutowała, więc teraz mierzymy się z nawałą populistycznej, naprawdę radykalnej prawicy; o wiele mniej uległej Brukseli niż Cipras. Gdy tylko zaliczył on pierwsze ciosy zaczął wycofywać się z swoich pierwotnych, sztywnych postanowień i puszczać oko do wierzycieli. Niestety, przyrodzona przystojność na niewiele się zdała, choć greckie władze odeszły naprawdę daleko od tego, co prominenci SYRIZY głosili w trakcie kampanii. Dług miał być wszak anulowany, potem obniżony o połowę, potem o redukcji w ogóle już zapomniano. Żadnych oszczędności miano już nie czynić, płacę minimalną podwyższyć i nie prywatyzować.

Kilka tygodni później Cipras kompletnie skapitulował.

Kozłem ofiarnym uczyniono Warufakisa, który, tak to przynajmniej wygląda z perspektywy lat, chyba do końca wierzył w konfrontację z wierzycielami Grecji i cały czas opracowywał koncepcje przetrwania tej walki, niejednokrotnie uciekając się do podstępów. Nie da się dziś tego w żaden sposób udowodnić, jednak bardzo uzasadnionym jest przypuszczenie, iż pomysł Warufakisa na zgromadzenie wszystkich niesprywatyzowanych do połowy 2015 r. dużych zakładów usługowych i produkcyjnych w jedno konsorcjum był wstępem do próby połowicznego choćby zaplanowania greckiej gospodarki. Oczywiście, czynione to było pod pretekstem „ułatwienia prywatyzacji” tych przedsiębiorstw i, jako się rzekło, nie da się dziś jednoznacznie wykazać, że zamierzenie było dokładnie odwrotne, a ta gadanina była jedynie zasłoną dymną. To byłby krok w stronę rzeczywistej gospodarczej transformacji, a to pozwoliłoby przekroczyć systemowy Styks i rozpocząć budowę systemu socjalistycznego.

Tak czy inaczej, Warufakis został z dnia na dzień odsunięty zmuszony do rezygnacji z udziału w rządzie, a żeby sobie nie myślał i nie podskakiwał, prokurator generalny podstawił mu zarzut zdrady polegającej na „umyślnym osłabieniu waluty narodowej”. Oczywiście, żadnej „waluty narodowej” w Grecji nie było, zatem oskarżenie mogło dotyczyć wyłącznie euro. Warufakis dopuścić się miał zaprzaństwa podczas wspomnianych już w wcześniej rozmów w Niemczech, podczas których to groził opuszczeniem strefy euro. Wówczas waluta ta doznała radykalnego spadku w stosunku do dolara i to ukonstytuowało zdradę Warufakisa. Dotychczas nie odbyła się ani jedna rozprawa, niewykluczone, że Warufakis przekroczy próg sali sądowej jako oskarżony w tej sprawie nawet za 10 czy 15 lat. Taka jest bowiem praktyka greckiego wymiaru sprawiedliwości, jeśli chodzi o tego typu procesy.

Cipras zaś nazwał stanowisko europejskiej finansjery „rozsądną propozycją” i rozpoczął jej wdrażanie. Zwolnił dziesiątki tysięcy urzędników państwowych, tysiące obywateli pozostawił albo totalnie bez emerytur, albo z drastycznie pomniejszonymi kwotami, wyprzedał resztki państwowego majątku, po raz pierwszy od wielu pokoleń w Grecji wystąpił problem głodu i masowej bezdomności. Kolejny „pakiet pomocowy” dla Grecji, który wdrażano już pod nadzorem „socjalistycznej” SYRIZA’y doprowadził do dalszej drastycznej pauperyzacji społeczeństwa, pogłębił i umocnił cywilizacyjny upadek.

Dokładny przebieg „reform” oraz ich ekonomiczne i społeczne skutki zostaną przedstawione w następnej części publikacji. 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Czy nie podobną postawę widać po Razem? Po ledwie kilku oczywistych ciosach już nikt nie mówi że „znajdzie się cela dla Leszka Millera” tylko chcą wielkiej nibylewicowej koalicji z SLD. Część jest gotowa nawet startować z list SLD.

  2. W Grecji tylko KKE trzyma poziom. Cała reszta, włącznie z Syrizą, to jedynie różne wersje tej samej liberalnej prawicy.

  3. SYRIZA, Idealny przykład SOCJALSZOWINISTYCZNEJ bandy w XXI wieku, jako zdrajcy swoich idei i wartości.

  4. michnikowej szczujni nic nie wychodzi a dobija ich kaczor,nie mają na niego nic same kapiszony

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…