Krew polała się na ulicach haitańskiej stolicy Port-au-Prince. Tysiące obywateli wyszło w niedzielę na ulice, protestując przeciwko bezkarności polityków po ujawnieniu kolejnego skandalu korupcyjnego. Budowali barykady, palili opony. Sześć osób zginęło w starciach z policją.

Mieszkańcy najbiedniejszego państwa Ameryki Łacińskiej, w którym 60 proc. populacji musi przetrwać każdy dzień, dysponując zaledwie kwotą 2,5 dolara, mają powody do wściekłości. Według ujawnionych wyników wewnętrznego śledztwa prowadzonego przez krajowy Senat administracja byłego prezydenta Michela Martelly’ego przywłaszczyła sobie kwotę 3,8 mld dolarów przekazaną przez Wenezuelę. Fundusze te miały być przeznaczone na zakup paliwa po cenach niższych niż rynkowe i trafiły na Haiti w ramach pomocy w odbudowie kraju po trzęsieniu ziemi w 2010 r.

Pieniądze podzielili między siebie wpływowi politycy z otoczenia Martelly’ego, w tym dwaj byli premierzy. Chociaż opinia publiczna poznała wyniki senackiego dochodzenia, żaden z mężczyzn zamieszanych w skandal nie został ani oficjalnie o nic oskarżony, ani tym bardziej zatrzymany. Obywatele niebezpodstawnie doszli na tej podstawie do wniosku, że prezydent Juvenal Moise wcale nie pali się do ukarania kogokolwiek. W niedzielę na ulicach haitańskich miast zaczęły gromadzić się tłumy.

Początkowo domagano się przede wszystkim postawienia przed sądem polityków, których nazwiska pojawiły się w senackim raporcie o defraudacji. Nastroje jednak uległy błyskawicznej radykalizacji. Protestujący żądali, by urzędujący prezydent złożył urząd, a także atakowali cały do szczętu skorumpowany system polityczny swojego kraju. Doszło do starć z policją, demonstranci palili opony i budowali barykady, na co mundurowi reagowali brutalnie. Według miejscowych dziennikarzy policja wielokrotnie bez uprzedzenia strzelała do nieuzbrojonych tłumów. Co najmniej sześć osób zginęło, kilkanaście zostało rannych, a kilkadziesiąt – aresztowanych.

W poniedziałek wiele zakładów pracy, a także państwowych instytucji, stanęło, strajkując na wezwanie krytycznych wobec rządu central związkowych. Do haseł głoszonych na niedzielnych protestach doszły postulaty dofinansowania służby zdrowia i oświaty oraz poprawy dostępności podstawowych usług komunalnych na czele z wodą bieżącą.

Prezydent Haiti wzywa do spokoju i zapowiada, że winni korupcji zostaną ukarani. Protestujący nie mają jednak powodu, by mu wierzyć.

patronite

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. 1/ Wuj Sam „od zawsze” chwali Haiti za „politykę i system” przeciwstawiając to państwo reżimowi i dyktaturze w Wenezueli. Czy strzelanie do protestujących ludzi i ofiary w Port-au-Prience są czymś innym niż ofiary np. w Caracas ?

    2/ A jak ma się polska opinia publiczna od lat czy nawet dekad zaskakiwana co rusz podobnymi do haitańskich aferami, korupcją, oligarchizacja życia publicznego, pospolitą prostytucja polityczną i „układami” ? Gdzie gen demokracji, walki o czystość życia, miłość wolności i solidarności (przez małe „s” bo ta solidarność przez „S” duże już dawna została sprostytuowana i zamieniona w karykaturę) z którego to genu ponoć (?) słynęli i słyną Polacy ? Nie jacyś tam Haitanczycy !

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…