August Grabski, profesor Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego, wykładowca, cieszący się dobrą opinia wśród studentów, były wiceprzewodniczący Rady Naukowej Żydowskiego Instytutu Historycznego, autor wielu cenionych pozycji o polskich Żydach i lewicy, ekspert sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, kawaler orderu Zasłużony dla Kultury Polskiej. Ładna wizytówka.
Pod jakąś dyskusją na Facebooku, oczywiście o wojnie na Ukrainie (czy w Polsce o czymś innym się dzisiaj rozmawia?) i wątku o tym, jak bronić Kijowa przed rosyjskimi napastnikami napisał: „Maksymalne straty ludności wśród ludności cywilnej są w politycznym interesie banderowskiej ekipy Zełenskiego i NATO”. Dodał zasmuconego emotikona dla lepszego zrozumienia treści. Opinia. Brutalna. Publiczna. 15 słów.
Zareagował prof. Jerzy Kochanowski, historyk z UW, czyli „kolega” Grabskiego: „To, co napisał dr August Grabski, uważam za przerażające. I wielu moich kolegów, nie tylko historyków, jest podobnego zdania: tej sprawy nie możemy odpuścić”. Nie jest dokładnie jasne, co prof. Kochanowski uważa za „przerażające” – czy szafowanie stratami ludności cywilnej czy nazwanie ekipy prezydenta Ukrainy „banderowską”, wiemy natomiast, co rozumie pod określeniem, że nie „możemy odpuścić”, co sugeruje, że prof. Kochanowski wypowiada się w imieniu jakiejś grupy, nie tylko historyków. Otóż, Kochanowski uważa więc, że sprawę „należy ją podnieść na szerszym forum, żeby nie skończyło się jedynie rozmową dyscyplinującą z doktorem Grabskim (…)Sam się zastanawiam nad zgłoszeniem doktora do Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej”, cytuje wypowiedzi Kochanowskiego „Gazeta Wyborcza” z 18.03. br.). Rozumieć należy, że prof. Kochanowski bardzo chce jakiejś znaczącej kary dla Grabskiego za jego prywatną – popełnioną poza uczelnią – wypowiedź.
– W mojej wypowiedzi po prostu ubolewałem, że popularność sprawy ukraińskiej rośnie wraz z liczbą ofiar wśród ludności cywilnej. – mówi Portalowi Strajk August Grabski – To stwierdzenie padło w kontekście dyskusji, czy Kijów potrzebuje teraz obrony na wzór – moim zdaniem katastrofalnego – powstania warszawskiego. Jestem absolutnie przeciwny pomysłom, które sprowadzają się do tego, że Polska czy Zachód miałby walczyć z Putinem aż do … ostatniego Ukraińca. W szczególności rozdawanie broni zwykłym cywilom zwiększy tylko liczbę ofiar. Czy naprawdę chcemy żeby młodzi ludzie z koktajlami Mołotowa byli wysyłani na czołgi? Po prostu bardzo szkoda tych ludzi. Szkoda oczywiście nam – zwykłym ludziom. Generalicja, klasa polityczna i nacjonaliści wszelkiej maści gotowi są posłać przeciwko Rosjanom każdego (poza, rzecz jasna, nimi osobiście).
August Grabski próbuje udowodnić coś, co nikogo w gruncie rzeczy nie obchodzi – że nie jest kimś, kim nazwano go w sieciach społecznościowych. Nie rozumie, że nazwanie „trollem Putina” to wyrok, od którego nie ma żadnej apelacji. Jeszcze się szarpie, argumentuje.
Profesor Grabski ma rodzinę w Tarnopolu i jak deklaruje w rozmowie z Portalem Strajk, jego przodkowie walczyli o wyzwolenie Ukrainy i później ja odbudowywali.
– Uważam, że im szybciej dojdzie do rozwiązania dyplomatycznego za cenę ukraińskiej neutralności, tym lepiej. Tymczasem dla wielu głosicieli antyrosyjskiej krucjaty sprawa Ukrainy jest ważna dopiero od miesiąca i będzie ważna jeszcze miesiąc. Dla nich to często kwestia kultywowanej latami nienawiści do Rosji, a dla mnie to sprawa bezpieczeństwa ludzi, w tym części mojej rodziny – mówi Grabski.
Tłumaczy, że popiera całym sercem pomoc humanitarną dla Ukrainy i jej obywateli. Potępia rosyjską agresję. Jest przeciwny zbiórkom na broń, bo to oznacza przedłużanie krwawej i nikomu niepotrzebnej wojny i kolejne tysiące ofiar, w tym ukraińskiej ludności cywilnej.
Grabski jest jeszcze jednym żywym dowodem, że polska opinia publiczna słabo znosi wyłamywanie się z owczego pędu obowiązującego poglądu na cokolwiek. Zazwyczaj jeszcze opakowanego w pozłotkę złożoną z wielkich słów. Ich zanegowanie, ledwie muśnięcie krytycznym osądem, ściąga na nieostrożnego anatemę i będzie szczęściarzem, jeśli tylko na tym się skończy.
– W takiej atmosferze każdy „patriota” czuje, że może dać ci wycisk, a przynajmniej opluć w internecie. A już w szczególności gratką dla „patriotów” jest ktoś z lewicy. Przy czym nie należy – mówi August Grabski – takiego hejtu identyfikować jedynie z ludźmi o niskim kapitale edukacyjnym. Mieliśmy kiedyś – przed pierwszą wojną – takie potworne, specyficznie polskie zjawisko jak „liberalny antysemityzm”. To koncept autorstwa Andrzeja Niemojewskiego. Dziś część liberałów, nawet profesorów, chciałaby nam zafundować „liberalizm bez wolności słowa”. Bo w całej tej sprawie chodzi również o wolność słowa. Ta ma być zastrzeżona dla jastrzębi. Tymczasem rzeczywistą miarą wolności słowa jest prawo do wyrażania odrębnego zdania przez mniejszość.
Grabski jest zdania, że stosowane są w dyskusji podwójne standardy. Protest przeciwko tej wojnie, słuszny jak najbardziej, jest równie uderzający jak milczenie tych samych ludzi wobec amerykańskich bombardowań w Jugosławii, Iraku i Afganistanie.
W tej sprawie nie chodzi o roztrząsanie, czy Grabski ma rację używając określenia „banderowski” w stosunku do ukraińskich władz i dominującej ukraińskiej myśli państwowej. To nie ma w gruncie rzeczy żadnego znaczenia. Liczy się tylko to, że Grabski miał czelność powiedzieć coś, co nie jest akceptowane przez mainstreamowy nurt opinii publicznej. Jego wyznawcami są też, jak widać, wszystkie środowiska, łącznie z tymi, w których dyskusja jest, jak się do tej pory wydawało, istotą ich istnienia. To już się skończyło. Ma być tak, jak powinno być.
W Polsce nie jest już tylko duszno. W ogóle nie da się oddychać.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…