Ministerstwo Nauki w nowym rozporządzeniu zmieniło tzw. współczynnik „kosztochłonności” – i współpracownikom Gowina wyszło, że humanistycznym instytutom spokojnie można trochę „obciąć” dotacje, ponieważ nie potrzebują skomplikowanej aparatury badawczej. Naukowcy oprotestowali rozporządzenie. Resort wydał oświadczenie, w którym zapewnia, że nikt na nowym podziale pieniędzy nie straci, ale nie przedstawia żadnych argumentów, które mogłyby uspokoić humanistów.
Gowin zmienił sposób liczenia „kosztochłonności” – wprowadził podział na dziedziny i skalę od 1 do 6 (do tej pory operowano na systemie od 1 do 3). Ogólna suma dotacji będzie dzielona według nowych zasad: nauki ścisłe, biologiczne, chemiczne – teraz zyskają wyższy współczynnik, a np. filozofia czy historia będą oscylowały wokół 1-1,5. W ten sposób humaniści dostaną zaledwie skrawek z tego tortu – ponieważ ministerstwo wychodzi z założenia, że wystarczy im biurko i laptop, więc i tak sobie poradzą.
Projekt został opublikowany pod koniec listopada (pisaliśmy o nim tutaj) i wywołał sprzeciw uczelni. Posypały się listy protestacyjne i oświadczenia:
„Wprowadzenie sześciostopniowej (w miejsce dotychczasowej, trzystopniowej) skali oraz redukcja współczynnika z 1,5 na 1 oznaczają de facto dramatyczne (przy przeskalowaniu: do 50 proc.) obniżenie współczynnika kosztochłonności, czego efektem – w połączeniu z dotychczasowym algorytmem finansowania – będzie znaczące utrudnienie, jeśli nie uniemożliwienie prowadzenia badań i dydaktyki w dyscyplinie filozofii na najwyższym, światowym poziomie” – napisał Instytut Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego.
„To kolejny z wielu kroków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego zmierzających do deprecjonowania nauk humanistycznych i społecznych i ograniczania swobody ich uprawiania” – napisał Wydział Filologiczny Uniwersytetu Opolskiego. Protestowały też wydziały historyczne, argumentując, że większe środki są potrzebne prowadzenia kosztownych badań chociażby ikonograficznych.
Doktor Ireneusz Sadowski, wicedyrektor Instytutu Studiów Politycznych PAN, opublikował całościową analizę, z której wynika, że to planowe zabijanie humanistyki w białych rękawiczkach: „Efektywny bilans kosztochłonności oznacza dla nauk społecznych i humanistycznych spadek z 1,28 do 0,82 dziedzin sztuki z 2,5 do 1,92, a nauk teologicznych z 1 do 0,64. Największy wzrost zanotowały nauki inżynieryjne i techniczne (z 2,5 do3,2) oraz ścisłe i przyrodnicze (z 2,3 do2,92)”.
Ministerstwo odpowiedziało zaniepokojonym naukowcom, ale nie odparło ich zarzutów. „Sposób wykorzystania współczynników kosztochłonności, mimo wejścia w życie Konstytucji dla Nauki, nie uległ zasadniczej zmianie. Kosztochłonność dydaktyki będzie wykorzystywana do wyliczenia kosztów prowadzenia studiów na konkretnych kierunkach, a kosztochłonność prowadzenia badań – do podziału środków na utrzymanie i rozwój potencjału badawczego. Co zatem się zmieniło? Przede wszystkim to, że po raz pierwszy przy ustalaniu kosztochłonności wzięto pod uwagę rzeczywiste wydatki, jakie ponoszą uczelnie i instytuty” – pisze resort na swojej stronie, de facto każąc humanistom pogodzić się ze stratami.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
Gowin?! Taki filozof?! No tak, ale i kopacz piłkowy, więc raczej fizolof.