Ta prezydentura to katastrofa i zagrożenie dla stabilności państwa – uważają Demokraci i coraz większa liczba Republikanów. Ujawnienie wywierania nacisku na szefa FBI oraz afera z przekazaniem szefowi rosyjskiej dyplomacji tajnych informacji sprawiły, że nawet politycy jego partii zaczynają coraz śmielej mówić o możliwości usunięcia niesfornego prezydenta z urzędu.

/wikimedia commons

Justin Amash, republikański kongresmen z Michigan oświadczył wczoraj, że rozpoczęcie procedury impeachmentu jest możliwym wariantem wydarzeń. Wcześniej największy wróg Trumpa w GOP, senator John McCain, stwierdził, że pytanie brzmi: „kiedy”, a nie „czy”. Amash podkreślił, że jeśli doniesienia okażą się prawdziwe, co ma zbadać specjalna komisja, wówczas Kongres weźmie się za zakończenie zabawy w prezydenturę nowojorskiego biznesmena.

Przypomnijmy, że w środę „Washington Post” ujawnił treść rozmowy odwołanego niedawno szefa FBI Jamesa Comeya, z której wynika, że Donald Trump wykorzystując swoją pozycję nakłaniał generała do zakończenia śledztwa w sprawie kontaktów z Rosją prezydenckiego doradcy Michaela Flynna oraz nielegalnego lobbingu. „Mam nadzieję, że pan da sobie spokój” – takie słowa miał wypowiedzieć Trump do Comeya. Doświadczony gracz oczywiście odmówił,  deklarując, że postępowanie zostanie przeprowadzone „uczciwie”, a nie „lojalnie”, jak chciał Trump. Krótko potem Comey został zdymisjonowany, mimo że do końca jego 10-letniej kadencji zostało jeszcze sześć lat.
Prezydentowi nie pomogła z pewnością sprawa przekazania Rosjanom informacji opatrzonych klauzulą „ściśle tajne”, czego dopuścił się podczas spotkania z Siergiejem Ławrowem w Waszyngtonie. Trump poinformował szefa rosyjskiego MSZ, że Państwo Islamskie planuje zamach z użyciem bomby ukrytej w laptopie. USA otrzymały takie ostrzeżenie od jednego ze swoich sojuszników. Dzięki Trumpowi „ostrzeżony” został cały świat.
W przypadku ewentualnego przeprowadzenia skutecznej procedury impeachmentu, na 46. prezydenta USA zostanie zaprzysiężony Mike Pence, obecny wiceprezydent, były gubernator stanu Indiana. Polityk ten jest jednak niemal równie nielubiany na łonie Partii Republikańskiej jak Donald Trump. Skrajny konserwatysta, wojujący prolajfowiec, mizogin, religijny fanatyk i przyjaciel koncernów tytoniowych z pewnością nie jest wyborem, który zapewni USA stabilizację.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…