Indyjski rząd został zmuszony do obniżenia akcyzy na paliwa. To efekt strajku kierowców ciężarówek, który trwał ponad dwa tygodnie. W tym czasie szósta gospodarka świata została powalona na kolana. Paraliż dotknął kilkanaście kluczowych branż. Gabinet Narendry Modiego nie miał wyboru – musiał spełnić żądania protestujących.
Kiedy na początku lipca indyjskie władze ogłosiły podwyżki podatku akcyzowego na paliwa, mało kto wierzył, że po nieco ponad dwóch miesiącach będą się z tej decyzji pospiesznie wycofywać. Truckerzy z największego demokratycznego kraju na świecie pokazali jednak, że strajk jest najskuteczniejszym narzędziem walki o lepsze warunki bytowe. Organizatorzy strajku, w tym Indyjski Kongres Transportu Samochodowego (AIMTC) podkreślali, że drożyzna na stacjach benzynowych uderzy przede wszystkim w drobnych dostawców, którzy w przeciwieństwie do większych firm, nie będą w stanie zamortyzować kosztów i będą zmuszeni do zawieszenia działalności.
Akcja strajkowa rozpoczęła się 20 lipca. Początkowo uczestniczyli w niej tylko kierowcy trukcerów, potem dołączyli do niech prowadzący cysterny oraz pracownicy transportu międzymiastowego. W kulminacyjnym momencie w strajku uczestniczyło ponad 10 mln kierowców. Z ich strony padały jednoznaczne deklaracje: nie wrócimy do pracy, dopóki rząd nie spełni naszych żądań.
Nine million truck drivers across India strike over increasing fuel prices – World Socialist Web Site https://t.co/uSLWm8TEg1 pic.twitter.com/0xMjhJoonY
— World Socialist WS (@WSWS_Updates) 19 czerwca 2018
Czego dokładnie domagali się kierowcy? Oprócz zmniejszenia cen, chcieli również, aby były one korygowane co kwartał. Protestujący żądali także zniesienia wysokiej składki ubezpieczeniowej oraz rezygnacji z bezpośredniego systemu przetargowego na dostawy do portów. Dodatkowo, postulowali reorganizację systemu poboru opłat drogowych oraz ich zmniejszenie.
Władza próbowała przeczekać falę niezadowolenia, jednak rozmach strajku i jego gospodarcze konsekwencje były zbyt wielkie. Zapasy towarów przewożonych przez firmy transportowe skończyły się po kilku dniach. Półki w sklepach pozbawionych dostaw zaczęły świecić pustkami. Ceny niektórych surowców, m.in. piasku, używanego przez przemysł budowlany wzrosły o kilkaset procent. Problemy objęły również firmy wysyłkowe. Swoich towarów do klientów nie mógł dostarczać m.in. Amazon.
W końcu rząd zgodził się na ustępstwa. Porozumienie zawarte pomiędzy przedstawicielami kierowców, a indyjskim Ministerstwem Transportu Drogowego i Autostrad zakłada powrót do cen sprzed podwyżki. W ciągu trzech miesięcy zostanie powołana komisja ekspertów, która ma badać wszystkie kluczowe kwestie zgłoszone przez protestujących. Ponadto, w najbliższych miesiącach ma zostać wprowadzony mechanizm, który zapewni płynny przejazd cięzarówek przez punkty poboru opłat.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…