Wiceminister kultury wierzy w polską kulturę. I gościnność. „Uważam, że generalnie, jeśli chodzi o naród polski, o atmosferę w Polsce, związaną z ksenofobią czy z rasizmem, to ta atmosfera nie jest zła. Polacy są raczej tradycyjnie narodem tolerancyjnym, narodem życzliwym innym. Jeżeli się jakieś wybryki zdarzają, to one są incydentalne i marginalne” – powiedział w radiu TOK FM. Jeszcze porządnie nie ochłonęliśmy po pobiciu Pawła Demirskiego, jakby nie było, w centrum stolicy. Pan minister akty przemocy wobec obcokrajowców, zwłaszcza wobec zagranicznych studentów pomija jako nieistotny szczegół psujący statystyki, bo mu nie pasuje do tezy o Polsce wolnej od problemu nietolerancji. W jednorodnym kraju, gdzie ogólnie przyjezdnych z innych rejonów świata jest niewiele, rzeczywiście pobicia i napaści nie wydarzają się codziennie. Ale gdy wydarzają się co tydzień, a tak mniej wiecej właśnie jest u nas – wówczas należy uznać to za niepokojący sygnal.

Skoro więc nasza tradycyjna gościnność jest już na świecie znakiem firmowym, skąd takie straszliwe opory przed przyjęciem niewielkiej w porównaniu z resztą Unii Europejskiej kwoty uchodźców z Syrii? Mówi Jarosław Sellin jeszcze jedną ważną rzecz – rzecz jest o muzułmanach: „Więcej problemów mają inne narody dzisiaj pod tym względem. Te narody, gdzie zdarzają się zamachy terrorystyczne wynikające jednak ze starcia różnych kultur i cywilizacji”. Według tej logiki napływ uchodźców i napływ mahometan do danego kraju, a także bardziej lub mniej umiejętne próby ich asymilacji zwiększyć mają prawdopodobieństwo znalezienia się na celowniku fanatyków. Szczerze mówiąc, dziwię się redaktorowi rozmawiającemu z politykiem, że nie zareagował na wypowiadany w biały dzień stek tak rażących idiotyzmów. Terroryści nie prowadzą przecież przemyślanej polityki karania zamachami bądź nagradzania brakiem zamachów europejskich nacji w zależności od tego, ilu członków „cywilizacji islamskiej” się w nich osiedli i jak wyglądać będą standardy ich życia w „niearabskim” świecie.

Terroryzm z definicji jest czymś nieprzewidywalnym, przed czym nie da się ustrzec, z czym nie da się negocjować w sensowny sposób, ani prowadzić z tym czymś realnej polityki zagranicznej. Terroryzm przede wszystkim „nie wynika ze starcia różnych kultur”. Gdyby tak było, nie mielibyśmy problemu mitycznych uchodźców, należących do tej samej kultury, a mimo to prześladowanych przez dzielnych bojowników ISIS. Wreszcie, Francja i Belgia, gdzie – jak twierdzi Jarosław Sellin – lokalni Żydzi czują się zagrożeni przez napływowych muzułmanów, nie mogąc manifestować własnej tożsamości poprzez noszenie jarmułek w miejscach publicznych. To doprawdy paskudna manipulacja. We Francji zakaz noszenia symboli religijnych w państwowych szkołach i urzędach obowiązuje od 2004. W cieniu pamiętnej „bitwy o burkę”, która się wówczas rozpętała, rozgrywała się również mniej donośna „bitwa o jarmułkę”. Podobne przepisy to europejski standard. Chust nie wolno nosić w państwowych przybytkach nawet w Turcji, podobna dyskusja przetoczyła się w zeszłym roku także przez Bośnię. To nie znaczy, że nagle państwa te będą w opałach, bo terroryści zechcą zemścić się za zakaz zakrywania twarzy. Zamachowcy wybrali Brukselę i Paryż, bo to miejsca efektowne, nawet przy niewielkiej liczbie ofiar. Również zbudowanie infrastruktury pod zamachy w każdym dowolnie wybranym kraju nie należy do trudnych – nawet tak jednorodnym  jak Polska , gdzie – stwierdza minister z dumą – „praktycznie nie ma muzułmanów”.

Budujący na tle idiotycznych wypowiedzi naszych rodzimych polityków wydaje się fakt, że Londyn – miejsce, które, jak zapowiedzieli bojownicy ISIS w swoim ostatnim filmiku – jest kolejnym prawdopodobnym celem napaści – z list Partii Pracy na stanowisko mera miasta wystawia Pakistańczyka, prawnika Sadiqa Khana. Gdyby schedę po HGW miał objąć muzułmanin, Jarosław Sellin zapewne obawiałby się obowiązkowego wprowadzenia kebaba do menu wszystkich stołecznych restauracji.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Wczoraj na głównym placu Monachium natknąłem się na PEGIDĘ.

    Wystawione tablice informacyjne tłumaczące dlaczego islam nie „należy do Niemiec” wbrew niektórym politykom. A z głośników puszczony śpiew muezina. Dookoła mnóstwo turystów także „wyglądających po muzułmańsku”. Żadnych ekscesów. Kontrast pomiędzy tym kolorowym miastem a śpiewem muezina jest porażający.

    A teraz zagadka: Jest tu mnóstwo innowierców: prawosławnych, buddystów, protestantów (w Bawarii to innowiercy) Żydów i muzułmanów. Ale tylko wobec islamu jest obawa. Zgadniecie dlaczego?
    (Redakcji nie pytam, im nie wolno swobodnie myśleć).

    Jeżeli ktoś ma trudności to niech sobie puści na Krakowskim Rynku taki śpiew zamiast hejnału, może coś do niego dotrze.

  2. Zgadzam się z lubatem. Ludzie obawiają się muzułmanów nie , jak to się często prymitywnie tłumaczy , dlatego że to jest coś nieznanego. Ludzie obawiają się bo ich właśnie znają z własnego emigranckiego doświadczenia lub opowieści znajomych . Oczywiście nie każdy muzułmanin jest radykałem a nie każdy radykalny muzułmanin jest terrorystą. Lecz nawet niewielka kwota przyjętych migrantów statystycznie wiąże się z przyjęciem choćby kilku czy kilkunastu ludzi którzy gotowi są zabijać za swoją wiarę. Logiczne więc jest że jeśli nie przyjmiemy nikogo to powinniśmy być bezpieczniejsi.
    Opowiadanie się lewicy za sprowadzaniem muzułmańskich migrantów stanowi dla mnie zagadkę której nie potrafię rozwiązać. Stąd rodzi się we mnie pytanie – kto wam za to płaci?
    Zna ktoś może źródła finansowania „strony startowej polskiej lewicy”? Bo to być może wiele by wyjaśniło.

  3. Polska „gościnność” jest takim samym mitem, jak Wanda, co Niemca nie chciała.

    Ale byłbym bardziej ostrożny w potępianiu obaw, czy wręcz strachu ludzi przed przyjmowaniem „islamów”. Ludzie bywają w wielu krajach i poznali ciemne strony multi-kulti, o których oficjalne media się nawet nie zająkną, albo wręcz zaprzeczają im. Co zresztą w krajach zachodnich coraz bardziej napędza klientelę różnych nacjonalistycznych partii. Ludzie widzą, a czasami boleśnie odczuwają, że do wielu dzielnic zachodnich miast lepiej się nie zapuszczać, bo nawet policja tam nie zagląda. Nawet w oficjalnych mediach niemieckich przyznaje się półgębkiem, że np. w Berlinie czy Dortmundzie istnieją paralelne społeczeństwa ze swoją praworządnością, swoimi siłami porządkowymi, jednym słowem: Liban czy Turcja, ale nie Niemcy.

    1. Nie to nie jest mit, Polska Jagiellonów to była potęga na miarę światową, tylko dlatego że u nas była tolerancja i wszelkiego badziewia mieliśmy mnóstwo. Coś na wzór obecnego USA, bo różnorodność daje rozwój, gdyż to wiele perspektywniczy obraz rzeczywistości , każdy co wnosi, czyli widzimy i wiemy więcej niż w stadach jednorodnych, jak masz w komuniźmie, gdzie masz regres przez profilowaniem do jednorodnego szarego tłumu. Europa wchodnia dlatego tak ksenofobiczna bo to pozostałość komuny, takie samo wszystko. I teraz napływ tej różnorodności najbardziej boli ludzi autorytarnych, którzy byli komunistami, zachowują się jak komuniści i przywracają komunopodobne dyktatury. To lęk przed wolnością, bo różności ciężko narzucać jedyne prawdy, musisz się ograniczyć do swojego życia i pozwolić żyć innym, a dyktatorzy i ten tłum niedojrzały nie radzi sobie w wolności, potrzebuje przodownika, jak masz różnorodność żyjesz na własną reke, bo do wolności trzeba dojrzeć.

    2. @ Virussas Częsta zmiana nicka na niewiele się zda kolego bo jesteś chyba jedynym forumowiczem z syndromem Aspergera na tym portalu i łatwo cię rozpoznać. Warto byłoby udać się do specjalisty. Twojego bełkotu nie sposób czytać ze zrozumieniem.

    3. Jak matoł czyta to czego narzeka że nie rozumie, a znowu wina tekstu a nie matoła.

    4. @ Virssas
      Uznaję to za potwierdzenie tego co napisałem powyżej.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …