Zazwyczaj kwestie komentarzy i odpowiadania na nie pozostawiamy na naszym kanale Strajk.eu na YouTube w sekcji Komentarze właśnie. Tym razem jednak, po programie o rocznicy powstania Manifestu PKWN i o Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, w którym to programie uczestniczył Bojan Stanisławski, Piotr Figiel i niżej podpisany, chciałem oddzielnie odnieść się do komentarza Jacka Uczkiewicza, prezesa Stowarzyszenia „Przyszłość Socjalizm Demokracja”, częstego autora tekstów na Portalu Strajk. Komentarz Jacka uważam za ważny, ponieważ dobrze oddaje istotę sporu w dyskusji o przeszłości i przyszłości lewicy.

Jacek napisał te oto słowa:

„Jestem głęboko rozczarowany płytkością Waszej dyskusji o bardzo ważnym dla polskiej lewicy okresie „wyprowadzania sztandaru”. Jestem rozczarowany jako ówczesny pierwszy sekretarz Komitetu Dzielnicowego, delegat na ostatni Zjazd PZPR i zjazd założycielski SdRP. Na marginesie, to z mojej inicjatywy w deklaracji założycielskiej SdRP znalazł się zapis o tym, że nowa partia nawiązuje również do doświadczeń i zdobyczy  polskiej myśli socjalistycznej. Nie tylko sztandaru nie można odnaleźć – również tej deklaracji. Ja ją odnalazłem w archiwach, uwaga, niemieckiego SPD. Chóralnie, przez aklamację podnoszona przez Was teza o „zdradzie ideałów”, o zapisaniu się do neoliberałów SdRP jeszcze przed Balcerowiczem jest po prostu obrazą dla tysięcy członków PZPR a później SdRP, którzy mieli odwagę nie tylko wyprowadzić sztandar, ale również wprowadzić nowy i w ten sposób zapewnić pewną ciągłość lewicy na scenie politycznej Polski, lewicy święcącej swoje triumfy w demokratycznych wyborach parlamentarnych. To nie kwestie ideowe były największym problemem PZPR. Największym problemem była kwestia REALNEGO poparcia społecznego. 10-cio milionowy ruch „Solidarności” – w swej istocie przecież socjalistyczny – na porządku dziennym postawił kwestię właśnie realnego społecznego poparcia dla socjalizmu w wydaniu schyłkowej PZPR. Partia zapłaciła cenę za iluzję tego poparcia, za dziesięciolecia zaniedbań w rzeczywistym dialogu ze społeczeństwem, za nieskuteczność w identyfikowaniu rzeczywistych oczekiwań społeczeństwa, za dopuszczenie do utrwalenia się podziału na MY i ONI. Te błędy były prawdopodobnie nie do uniknięcia ale też stanowią bezcenne doświadczenie polskiej lewicy w wymiarze historycznym..”

***

Myślę, Jacku, że Twój krytyczny komentarz do naszej dyskusji  bardzo trafnie wskazuje istotę różnicy naszego spojrzenia i Twojego na tę sprawę.

Nie mam prawa podważać Twojego poglądu na przyczyny upadku PZPR (a nie mam i chęci) i swego rodzaju dumy z tego, że na gruzach PZPR powstała Socjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej (SdRP). To Twoje prawo, które szanuję. Napisałeś, że „to nie kwestie ideowe były największym problemem PZPR. Największym problemem była kwestia REALNEGO poparcia społecznego”. Tak jest. Różnica jednak między nami a Tobą polega na tym, że my uważamy, iż właśnie kwestie ideowe, zaniedbane i zepchnięte na drugi plan w partyjnej działalności PZPR, stanowiły o upadku ustroju socjalistycznego i wszystkich „błędach i wypaczeniach”. Wtedy właśnie rozpoczął się proces gnilny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i państwa przez nią kierowanego. I chciałbym być dobrze zrozumiany: nie dotyczyło to szeregowych członków partii, ale właśnie jej średniego i wysokiego szczebla jej działaczy. Dlatego też nie mogę przyjąć Twojego argumentu, że nasza teza o „zdradzie ideałów”, o zapisaniu się SdRP do neoliberałów jeszcze przed Balcerowiczem, „jest po prostu obrazą dla tysięcy członków PZPR a później SdRP, którzy mieli odwagę nie tylko wyprowadzić sztandar, ale również wprowadzić nowy i w ten sposób zapewnić pewną ciągłość lewicy na scenie politycznej Polski, lewicy święcącej swoje triumfy w demokratycznych wyborach parlamentarnych”. Nie o nich myśleliśmy. Ale tym większy nasz żal do ówczesnych partyjnych decydentów, że ich poglądy uległy i ulegały swego rodzaju erozji w miarę tego, jak miękka siła Zachodu spychała do kąta prawdziwie lewicową myśl, ideały i lewicowe wartości, do których odwoływali się twórcy socjalizmu naukowego. I dokonało się oto zjawisko, znane przecież z historii: masa członkowska PZPR, w swojej znakomitej większości, karmiła się złudzeniem, że budują socjalizm dla przyszłych pokoleń, podczas gdy kadry kierownicze już wiedziały, że to się nie uda i zamiast próbować reformować założenia ustrojowe, po cichu oddawali swoje ideowe pozycje, myśląc tylko o tym, jak możliwie bezboleśnie dla nich samych i ich rodzin przejść do innej rzeczywistości politycznej, rządzonej przez burżuazyjne zasady gry parlamentarnej, politycznej i społecznej. I to się udało w pełni. Tylko rezultat był (i jest), jak sądzimy, opłakany.

Oczywiście, masz rację, że trzeba było mieć odwagę i pomysł, by po wyprowadzeniu sztandaru PZPR, wprowadzić sztandar nowy, socjaldemokratycznego ugrupowania, które chciało zapewnić „pewną ciągłość lewicy na scenie politycznej Polski”. Kluczowe tu jest słowo „pewną”. Ta „pewna” ciągłość oznacza, owszem, dwukrotne zwycięstwo partii, które mianowały się lewicowymi, w tak podobających się Tobie „demokratycznych wy borach parlamentarnych”. Tylko po to jednak, by wprowadzić skrajnie neoliberalne rozwiązania społeczne, których lista jest zbyt długa, by ją cytować. Po to, by ręka w rękę iść z siłami neoliberalnymi w ich proponowanych rozwiązaniach gospodarczych i społecznych. Po to, by oddać pamięć o historii ruchu robotniczego i o pracy całych pokoleń budujących PRL w ręce skrajnej prawicy i faszyzujących nacjonalistów. Po to wreszcie, by ostatecznie sprzedać polską suwerenność i godność w amerykańskich nielegalnych więzieniach, w których torturowano ludzi.

Nie neguję przywiązania do lewicowych ideałów tysięcy członków PZPR i SdRP, ale nie o nich mówiliśmy w programie. Mówiliśmy właśnie o tym, że lewicową uczciwość większości szeregowych członków obu tych partii wykorzystano do wrzucenia kartki wyborczej i osiągnięciu korzystnego wyniku wyborów parlamentarnych, a potem o nich zapomniano. Choć nawet IPN przyznaje że pod koniec PRL poparcie dla PZPR wynosiło 55 proc.

I tak, masz rację, chodzi w warunkach obecnej gry parlamentarnej p realne poparcie społeczne, które PZPR utraciła, bo zaniedbała dialog z ludźmi, pozostawiając ich samym sobie. Masz rację też w tym, że PZPR dała się oszukać i rozegrać przez „Solidarność”. Ale nie przez jej szeregowych członków, którzy przecież wywiesili na bramie stoczni hasło „Socjalizm – tak, wypaczenia – nie”, tylko przez jej doradców, którzy oszukali nie tylko partię robotniczą, ale też robotników z „Solidarności”. Nader ciekawym jest Twoje twierdzenie, że wspomniane błędy były „prawdopodobnie nie do uniknięcia”. My uważamy, że były. Jak? To już początek nowej dyskusji.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…