42 proc. ludzi uważa, że warto przywrócić w Polsce karę śmierci. 35 proc. jest zdania przeciwnego. Popierają ją raczej mężczyźni i raczej ludzie gorzej wykształceni. Bardziej zaskakujące i znamienne jest jednak to, że im wyższe deklarowane dochody, tym poparcie dla kary głównej większe: co druga osoba o najwyższych dochodach chciałaby jej powrotu.
W Iranie odbyła się 12 grudnia egzekucja 47-letniego dziennikarza Ruhollaha Zama. Został on skazany na śmierć za nawoływanie do protestów: w 2017 r. za pomocą internetu wzywał, by protestować przeciwko złej sytuacji gospodarczej kraju. Irański Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok śmierci wydany przez Sąd Rewolucyjny, Zam został uznany za winnego szerzenia korupcji na Ziemi. To zarzut wywodzący się z fundamentalistycznej interpretacji Koranu, często stosowany w przypadku osób próbujących obalić rząd w kraju, który mieni się republiką islamską. 47-letni dziennikarz od 2015 r. prowadził internetowy serwis informacyjny AmadNews, jak podaje agencja Associated Press – informował o terminach protestów i podawał zawstydzające informacje o urzędnikach zamieszanych w korupcyjne skandale. Organizacje broniące praw człowieka zbierały podpisy pod petycjami, by zamienić mu karę śmierci na więzienie. Teheran się nie ugiął.
Przy każdym takim drastycznym epizodzie współczesnego życia publicznego – zwłaszcza kiedy dotyczy to Chin, KRLD bądź Iranu, bo trochę ciszej jest, gdy zabija się człowieka w imieniu państwa i władzy w Arabii Saudyjskiej, znacznie bardziej opresyjnej wobec swoich obywateli niż reżim ajatollahów – apele, petycje i bicie w dzwony humanitaryzmu są niesłychanie głośne. Słusznie! Zabicie człowieka w imieniu państwa i społeczeństwa, w świetle cywilizowanych norm prawnych jest hańbą i absolutnym zaprzeczeniem jakichkolwiek praw jednostki. Deklaracja Praw Człowieka ONZ wprost w brzmieniu art. 3 i 5 wyklucza coś takiego jak karę śmierci. Szkoda tylko, że głucha cisza rozlega się, gdy taki haniebny fakt ma miejsce w kraju, który uważa siebie za krynicę demokracji i z praw człowieka zrobił sobie platformę do narzucania innym swoich porządków. Chodzi o Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, bo to one są w ponurej statystyce liczby egzekucji zaraz za Chinami, Iranem i Arabią Saudyjską. System prawny, tak zachwalany i propagowany przez samych Amerykanów dopuszcza praktykę pozbawiania ludzi życia. Polska filia Amnesty International – nie pamiętam takich akcji – nie zbiera podpisów pod apelem o łaskę, gdy taką karą jest zagrożony ktoś w USA. Chociaż o uszczerbkach amerykańskiego sądownictwa i o tym, jak system krzywdzi biedniejszych, chorych, niezdolnych do opłacenia sprawnego prawnika powstały niezliczone opracowania i dokumenty. Nad niejedną sprawą można byłoby się pochylić…
Kara śmierci nie jest żadną karą. Jest zemstą społeczeństwa wobec jednostki, która z różnych względów nie jest przystosowana do życia zbiorowego danego kraju. Kara musi przewidywać zawsze możliwość resocjalizacji, poprawy, zadośćuczynienia (przynajmniej moralnie). Egzekucja taką możliwość wyklucza. Osobną kwestią są pomyłki sędziowskie – znane przecież nie tylko ze Stanów. W 2020 r. wszedł do kin film przypominający głośną sprawę Tomasza Komendy. To klasyczny, ale przecież nie jednostkowy przypadek. W noc sylwestrową przypadnie 23. rocznica zbrodni, której sprawcy dopiero w tym roku zostali naprawdę osądzeni. Wcześniej skazano za nią niewinnego człowieka. Gdy na pocz. XXI w. rozpoczynał się proces w sprawie zgwałcenia i zamordowania 15-letniej Małgorzaty Kwiatkowskiej z Miłoszyc, ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym był Lech Kaczyński, też gorący zwolennik przywrócenia kary śmierci w Polsce. Jego medialne wypowiedzi w sprawie były niemalże podjudzaniem do linczu. W przypadku zbrodni, w którą wkręcił Tomasza Komendę wymiar sprawiedliwości oraz policja, domagał się najwyższego wymiaru kary. Co byłoby, gdyby kara śmierci obowiązywała?
Sprawa Komendy zyskała rozgłos, ale niczego nie nauczyła tych 42 proc. wymienionych na wstępie. Drastyczne historie niesłusznie skazanych niczego też nie uczą Amerykanów. W 2019 roku siedem amerykańskich stanów przeprowadziło w sumie 22 egzekucje. Gros dotyczy Teksasu – 9. Resztę tej nieludzkiej statystyki uzupełniły: Alabama – 3, Georgia – 3, Tennessee – 3, Floryda – 2, Missouri – 1 i Dakota Południowa – 1. Niewiele widać rozumieją też polscy europarlamentarzyści tzw. lewicy, skoro żadnego z nich nie było stać na symboliczne choćby ujęcie się za więzionym na Wyspach Brytyjskich i zagrożonym ekstradycją za Ocean Julianem Assangem. Jemu też, za ujawnianie zbrodni imperium, grozi kara śmierci.
PS. Z obowiązku tylko wspominam, że w niedemokratycznej Rosji, obwinianej o absolutne gwałcenie wszelkich praw człowieka, kary śmierci się nie wykonuje i nie orzeka od prawie 30 lat.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …