Komisja Europejska twardo broni wielkich sieci handlowych. W piśmie do polskiego rządu domaga się zmiany formuły podatku od supermarketów, który teoretycznie obowiązuje w naszym kraju od 1 września br. W obliczu interwencji Brukseli ministerstwo finansów musi jednak opracować nowy projekt daniny, a budżet na wpływy z jej tytułu poczeka do pierwszego kwartału przyszłego roku.
Sprawa jest poważna, bowiem urzędnicy KE dopatrzyli się w obecnej formule podatku od sieci handlowych nielegalnej pomocy publicznej, której beneficjentami mają być mniejsi gracze na rynku, podczas gdy duże, generujące większe obroty sieci są bardziej obciążone daniną, co, według Brukseli, zaburza wolną konkurencję rynkową. – Komisja ma obawy, że zastosowanie progresywnych stawek podatku opartych na
wielkości przychodów przynosi selektywną korzyść przedsiębiorstwom o niższych przychodach i w związku z tym stanowi pomoc państwa w rozumieniu przepisów UE – twierdzi KE w piśmie przysłanym wczoraj do Warszawy.
Pierwsze wpływy z tytułu podatku handlowego miały zasilić polski budżet do 25 października br. Teraz jest już niemal pewne, że tak się nie stanie. W obliczu interwencji KE, rząd nie będzie ryzykował poboru, gdyż w przypadku oficjalnego stwierdzenie niespójności ustawy z unijnym prawem, musiałby zwrócić koncernom wszystkie wpływy. A to byłoby niebezpieczne z optyki stabilności budżetowej. Ministerstwo finansów na konferencji prasowej we wtorek zapowiedziało zatem, że zaprezentowany zostanie nowy projekt ustawy. Szef resortu, Paweł Szałamacha oświadczył, że taki dokument jest już przygotowany, jednak nie ujawnił dziennikarzom szczegółów.
Szałamacha w bardzo ostrych słowach odniósł się natomiast do ingerencji KE w suwerenność gospodarczą państwa polskiego. Jego zdaniem veto Brukseli jest efektem pracy lobbystów, działających na zlecenie potężnych graczy. – Wsparcie Komisji Europejskiej otrzymują koncerny, które od lat nie zapłaciły w Polsce ani złotówki podatków – grzmiał minister, którego zdaniem każdy kraj wspólnoty ma prawo do kształtowania własnego systemu fiskalnego. – Osoby, które wydały tę decyzję, podważają szereg wartości bliskim wielu krajom. To decyzja arbitralna, czysto polityczna – mówił Szałamacha, zapowiadając również złożenie skargi na KE do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.
Interwencja Komisji Europejskiej jest już drugą próbą uderzenia w podatek handlowy. Wcześniej równie skutecznie zadziałały wielkie koncerny. Początkowo podatek miał wynosić 0,8 proc. w przypadku podmiotów generujących obrót do 170 mln zł. Sieci, które przekroczyły ten próg miały być obciążone stawką 1,4 proc. Największymi płatnikami miały być zatem m.in. Tesco, Jeronimo Martins Polska czy Lidl. Lobbystom potężnych firm udało się już w kwietniu wymóc na Szefie Komitetu Stałego Rady Ministrów, Henryku Kowalczyku, likwidację trzeciego progu, który miał obowiązywać w przypadku sprzedaży detalicznej prowadzonej w soboty, niedziele i inne dni ustawowo wolne od pracy. Jego wysokość ustalona została na 1,9 proc. obrotu. Odpowiedzialny za negocjacje minister zgodził się jednak na wykreślenie tego zapisu z projektu ustawy. Swoje wywalczyły sieci franczyzowe (np. Odido, Żabka, abc, Lewiatan), których dochody miały być liczone łącznie. Ostatecznie jednak w projekcie ustawy znalazł się zapis nakładający obowiązek uiszczenia podatku handlowego wyłącznie na podmioty posiadające ten sam numer NIP. Tymczasem każda z placówek wymienionych sieci posiada swój własny numer identyfikacji podatkowej, a więc pobór podatku w ramach skonsolidowanego dochodu będzie niemożliwy.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…