Od wybuchu pandemii Covid-19 jesteśmy bombardowani nowymi, często sprzecznymi informacjami na ten temat. Media faworyzują sensacyjne nagłówki, do tego politycy często wykorzystują pandemię do własnych celów, wyolbrzymiając lub bagatelizując trendy. Wreszcie w Internecie można przeczytać, że wirus nie jest prawdziwy lub został stworzony sztucznie w celu kontroli społecznej lub wyludnienia. Popularność takich teorii, także na lewicy, jest bardzo niepokojącym trendem.
Brak zaufania do informacji i ekspertów jest zrozumiały: w końcu w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat byliśmy oszukiwani nie raz – w sprawach rzekomo koniecznych wojen, rzekomo zdrowego systemu finansowego (tuż przed jego kryzysem) czy leków (działał lobbing wielkich korporacji). O zamieszaniu i braku zaufania co do informacji dotyczących koronawirusa pisał 16 września na łamach Portalu Strajk Jerzy Szygiel, który twierdzi, że media w tej chwili celowo wyolbrzymiają problem lub dezinformują ludzi o kryzysie, skupiając się jedynie na liczbie przypadków. Przekonuje, że skala problemu jest wyolbrzymiona, ponieważ większość osób przenoszących wirusa nie ma objawów. Dalej nawet pisze, że „pandemia wyraźnie gaśnie”, co można odczytać jako sugestię, że rządy powinny znieść ograniczenia i pozwolić nam żyć „normalnie”.
Rzeczywiście istnieje prawdziwy problem z pomiarem liczby przypadków koronawirusa na świecie. Częściowo zależy to od zakresu badań przeprowadzanych w różnych krajach, i tego, kto jest poddawany testom (np. tylko ludzie z objawami itp.). Nie oznacza to jednak, że na podstawie tych danych nie możemy śledzić szerokich trendów dotyczących rozprzestrzeniania się koronawirusa.
Szygiel wskazuje, że liczba osób zarażonych grypą w ciągu roku znacznie przewyższa tych, którzy mają koronawirusa. To w połowie prawda – od wybuchu koronawirusa na początku tego roku oficjalna liczba zarażonych wynosi obecnie ponad 29,6 mln osób, podczas gdy średnio w roku grypą zakaża się około 1 mld osób. Grypa to bardzo zaraźliwa choroba, która, jak się szacuje, każdego roku zabija od 290 000 do 650 000 ludzi. Od dawna istnieje potrzeba, aby rządy skuteczniej radziły sobie z tą chorobą, szczególnie poprzez pomoc w dostarczaniu szczepionek ludności w biedniejszych krajach (w tym roku w wielu krajach liczba zakażeń grypą drastycznie spadła ze względu na dystans społeczny i środki higieniczne związane z koronawirusem). Pomimo niższej jak dotąd liczby zakażeń koronawirus zabił już około 2-3 razy więcej osób niż grypa zabija w całym roku; oficjalna liczba ofiar wynosi obecnie około 935 tys. osób.
Szygiel zwraca uwagę na bardzo niski odsetek osób zmarłych na tę chorobę w populacji Indii. Ale w kategoriach bezwzględnych oficjalna liczba osób zmarłych z powodu koronawirusa już przekroczyła 83 000 i nadal gwałtownie rośnie wraz z wykładniczym wzrostem liczby zakażonych. Wysoka liczba zgonów nie ogranicza się do krajów rozwijających się. W USA, z powodu nieodpowiedzialności administracji Trumpa, na COVID-19. zmarło już ponad 200 tys. osób.
Często twierdzi się, że nie można tym statystykom wierzyć i że część chorych i tak zmarłaby z innego powodu. Prawdziwy ludzki koszt koronawirusa nie będzie dokładnie znany przez kilka lat. Jednak jednym ze sposobów zrozumienia tej sytuacji jest przyjrzenie się statystykom nadmiernej liczby zgonów (tj. liczba zgonów w okresie koronawirusa w porównaniu ze średnią z poprzednich lat) w tych krajach, w których dane są dostępne. W najbardziej dotkniętych rejonach świata wzrosła ona znacznie powyżej średniego poziomu, przekraczając w niektórych przypadkach 50 proc. W badaniu przeprowadzonym w 21 krajach europejskich stwierdzono, że w tym roku zmarło około 225 000 osób więcej, a liczba zgonów wzrosła w szczycie pandemii od marca do maja, zanim polityka lockdownu zmniejszyła liczbę infekcji.
Szygiel argumentuje, że wirus w Europie stał się słabszy, a sensacyjne nagłówki w mediach można zignorować. Jednak w wielu krajach europejskich liczba przypadków gwałtownie rośnie, chociaż nie osiągnęła jeszcze poziomu z marca i kwietnia. Liczba zgonów jest stosunkowo niska, pozostają one w tyle za liczbą przypadków. W krajach takich jak Hiszpania i Francja liczba hospitalizacji ponownie rośnie szybko, a to pociąga za sobą wzrost liczby zgonów. 16 września w Hiszpanii odnotowano ponad 250 zgonów z powodu COVID-19.
Szygiel przywołuje przykład rządu izraelskiego, gdzie po wykryciu w testach 9 proc. zakażeń rząd ogłosił drugi lockdown, pisząc, że sensem tej decyzji było w istocie ograniczanie praw obywatelskich i tłumienie protestów. Konieczne jest spojrzenie na ten problem nie tylko z jednej strony. Lockdown, dystans społeczny i maski pomogły znacznie obniżyć wskaźniki infekcji. Kraje, które szybko i skutecznie po nie sięgnęły (np. Chiny, Wietnam, Korea Południowa, Nowa Zelandia) zdołały już obniżyć codzienne infekcje do zera i kontrolować rozprzestrzenianie się wirusa, a następnie względnie przywrócić życie gospodarcze i społeczne szybko. Problem polega na tym, że wielu rządom nie udało się skutecznie poradzić sobie z wirusem; nadały one priorytet wąskim interesom ekonomicznym i politycznym, stawiając je ponad zdrowiem ludzi. I faktem jest, że ponieważ wirus nadal się rozprzestrzenia, a gospodarka cierpi, niektóre rządy wykorzystują ograniczenia związane z koronawirusem do uzasadniania kontroli politycznej lub ochrony interesów gospodarczych. Lewica musi zachować konsekwentne stanowisko, rozumiejąc potrzebę polityki dystansowania społecznego i higieny w celu ochrony zdrowia, ale sprzeciwiając się środkom niepotrzebnym, które służą raczej władzy niż zdrowiu.
Polska paradoksalnie jest ofiarą własnego sukcesu. Koronawirus przybył do regionu później niż w wielu krajach Europy Zachodniej, a rząd wprowadził szybki i ścisły lockdown, który powstrzymał rozprzestrzenianie się wirusa podczas pierwszej fali pandemii. Polityka ta dosłownie uratowała w Polsce dziesiątki tysięcy istnień ludzkich. Jednak ze względu na ten sukces w kraju narosła opinia, że koronawirus nie jest prawdziwy albo jest przesadzony. Teraz wirus jest szeroko rozpowszechniony w całym kraju, ponieważ rząd postanowił znieść ograniczenia, zanim został wyeliminowany i wyizolowany. Nie możemy dokładnie przewidzieć, co stanie się w ciągu najbliższych kilku miesięcy, ale wiemy że Polska nie ma żadnej specjalnej ochrony przed wirusem (nadprzyrodzonej lub innej), a to, co będzie dalej, zależy od decyzji rządu i zachowania ludzi.
Połączone kryzysy gospodarcze, społeczne i zdrowotne w dzisiejszym świecie powodują falę irracjonalizmu i przesądów, które służą jedynie skrajnej prawicy i jej sojusznikom. Zamiast dążyć do spisków i uprzedzeń, lewica powinna zaproponować strategię „zerowych infekcji”: jasny program stopniowego zmniejszania liczby zakażeń do zera oraz wprowadzenie testów i śledzenia infekcji w celu wyodrębnienia przypadków, w których się pojawiają. Jest to racjonalna strategia, która chroniłaby zdrowie i miejsca pracy oraz poziom życia, ponieważ dalsze lockdowny nie byłyby potrzebne. Alternatywa jest potencjalnie znacznie gorsza niż przesadne nagłówki w mediach.
Autor jest socjologiem, współzałożycielem Fundacji Naprzód.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…