Profesor Anatolij Torkunow to rosyjski uczony cieszący się zasłużoną sławą rzetelnego i profesjonalnego historyka. Uczony, dyplomata, rektor wyższej uczelni, akademik Rosyjskiej Akademii Nauk. Co dla niniejszego tekstu najważniejsze – przewodniczący Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych, która działała do 2019 roku. Miała ta grupa za czasów przewodniczenia jej ze strony rosyjskiej przez prof. Torkunowa, a z polskiej przez prof. Rotfelda, wielkie osiągnięcia.
Niestety, wtedy, kiedy naprawdę było między naszymi krajami trudno, czyli w 2019 roku, zaprzestała swojej działalności na skutek braku zainteresowania organów państwa PiS współpracą z grupą. Ale nie o tym chciałem.
Leży przede mną książka prof. Torkunowa „На дороге в будущее 2.5” („Na drodze ku przyszłości 2,5” Moskwa 2017). Jest w niej rozdział, „Polska-Rosja. Rozmyślania o przeszłości z myślą o przyszłości”. To przedruk wstępu do wspólnej publikacji Grupy ds. Trudnych pt. „Białe plamy – czarne plamy. Trudne sprawy w historii stosunków polsko-rosyjskich”. Profesor Torkunow pisze tam o działaniach kierowanej przez niego grupy do 2010 roku. Konkretnie do 10 kwietnia 2010 roku. Najwięcej uwagi poświęca aktywnej działalności polsko-rosyjskiej struktury w latach 2008-2010 i czterem spotkaniom w latach 2008 – 2009, podczas których spotykano się z premierem Putinem i prezydentem Lechem Kaczyńskim. Piąte, specjalne spotkanie członków grupy miało się odbyć w Smoleńsku w kwietniu 2010 roku i być integralną, bardzo ważną częścią katyńskich uroczystości. Były przygotowane dokumenty o stworzeniu w obu krajach centrów historii wzajemnej. To wszystko w istocie zamykało rozdział fatalnych relacji miedzy Polską a Rosją. Jak pisze Torkunow „ Mieliśmy nadzieje, że będzie to jasnym, końcowym punktem w pracach Grupy. (…) A potem wydarzył się 10 kwietnia”.
Co z tego wynika, poza żalem, że tragiczny wypadek przeszkodził temu, by Polska i Rosja zaczęły normalnie rozmawiać? Nic nie wynika.
Ale zaraz… Jak to nic nie wynika? Bo oto mamy do czynienia z następującą sytuacją: już, już prezydent Lech Kaczyński mógłby wspólnie z prezydentem Putinem otwierać nowy etap polsko-rosyjskich relacji stać się autorem największego pozytywnego przełomu w dialogu z Rosją od 1990 roku. To byłoby z pewnością w interesach Polski. Komu więc zależało, by Polska nie porozumiała się z Rosją? Porozumienie między dwoma krajami mogłoby stworzyć zupełnie inną atmosferę na kontynencie europejskim. Rola Polski byłaby w tym rozdaniu ogromna. Kto mógł chcieć, by Polska stała się niemal z dnia na dzień łańcuchowym psem największego rywala Rosji? By nikt, nigdy (albo przez wiele lat) nie mógł nawet pomyśleć o pozytywnym myśleniu o stosunkach z Rosją? Tak, nie bójcie się spojrzeć prawdzie w oczy. Tak, to USA były najbardziej zainteresowanym w usunięciu Lecha Kaczyńskiego państwem.
Zatem do roboty, oszołomy. Dalejże, panie Macierewicz i wszyscy miłośnicy teorii spiskowych. Dajcie nowy impuls waszej komisji niegdyś parlamentarnej, a teraz na szczęście poza parlamentem. Hajda po nowe puszki, parówki, brzozy na samochodzie, poszukiwania trotylu amerykańskiej już teraz produkcji. Śmiało żądajcie od rosyjskiej FSB śledztwa, czy kontrolerzy nie byli przypadkiem agentami CIA. Kto i w jakim celu dostarczał na pokład alkohole amerykańskiej produkcji? Nie rezygnujcie z teorii o bombie barycznej i rozpylaniu helu. Z pewnością amerykańską zaawansowana technologie stać na takie chwyty. Nic wam już nie zaszkodzi, a kolejne parę milionów z państwowej kasy przytulic można.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …