Nieciekawie się robi wokół parlamentarnej Lewicy. Jak donosi Przegląd, wokół Włodzimierza Czarzastego zbierają się ciemne chmury. Zgadnijcie, komu to na rękę.
Całkiem niedawno Portal Strajk informował o zawieszeniu dwojga radnych Lewicy w śląskim sejmiku i Marka Balta – przewodniczącego Śląskiej Rady Wojewódzkiej Lewicy. Formalnym i oficjalnie podawanym powodem było głosowanie wspomnianych radnych z klubem PiS i udzielenie absolutorium i wotum zaufania dla pisowskich władz województwa.
Czarzasty zawiesza
„Uznano zatem, że działania radnych i akceptującego tę sytuacje Marka Balta naruszają statut partii. Władze Nowej lewicy deklarują, że będą stanowczo przeciwstawiać się wszelkim próbom nawiązania współpracy z PiS. „Program Prawa i Sprawiedliwości oraz jego praktyka działania są rażąco sprzeczne z programem, celami i wartościami, które reprezentuje Nowa Lewica”, czytamy w komunikacie władz partii. Okazało się, że sprawa ma drugie dno.
W tygodniku „Przegląd” ukazały się dwa artykuły – Roberta Walenciaka i Jakuba Dymka. Oba dotyczyły tego samego – na czym polega konflikt w łonie Nowej Lewicy i czemu część członków partii ma dość Włodzimierza Czarzastego.
Czarzastego zawieszają
Najkrócej rzecz ujmując w artykule Roberta Walenciaka, opartym na rozmowach z kilkunastoma ludźmi związanymi z Nową Lewicą, mowa była o tym, że Marek Balt został zawieszony nie tyle (lub nie tylko) za to, że nie umiał zdyscyplinować członków swojej Rady Wojewódzkiej, ile za coś innego. Chodziło o to, że 3 lipca śląska Rada Wojewódzka Lewicy podjęła uchwałę zobowiązująca Balta do złożenia wniosku do sądu partyjnego o odwołanie Czarzastego. Za co? Za unikanie zwołania drugiej części konwencji krajowej, która miałaby się odbyć 11 września. Postanowiła tak Rada Krajowa, przy sprzeciwie Czarzastego. Konwencja może m.in. zmienić władze partii. Czarzasty tego nie chce, bo marzy mu się „sprywatyzowanie partii”, pisze Robert Walenciak.
Jakub Dymek zaś sugeruje, że kryzys w łonie formacji wynika z tego, że ugrupowanie trafił kryzys „połowy kadencji” i nieokreśloność programowa, przykrywana nadaktywnością. Ta z kolei niczego nie wyjaśnia, a wprowadza tylko chaos.
Jak widać już w lewicowych mediach odbija się konflikt w łonie samej Lewicy i walka o przywództwo. Co gorsza można oczekiwać, że to dopiero początek wyniszczającej wojny domowej jedynego parlamentarnego ugrupowania o mniej więcej lewicowym charakterze. Zamieszanie i przetasowania na politycznej scenie (zmiany w rządzącej koalicji, powrót Tuska i aktywizacja Platformy Obywatelskiej) może natchnęły część działaczy Lewicy myślą, że ich ugrupowanie może zyskać na znaczeniu. Walczą więc o przejęcie kierownictwa. Zanim jednak wygrają, Lewica może stracić wszystko.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…