„Dajmy szansę PiS-owi” – takie hasło słychać i widać w mediach i internecie od dobrych paru tygodni. Żeby było ciekawiej, wygłaszają je ludzie określający się jako lewica. Tonacja taka przewija się od Ikonowicza, przez Partię Razem, aż po działaczy SLD. Całym sercem są teraz za programem socjalnym PiS. Oczywiście jest to obliczone na ewentualny, własny elektorat. Jakoś nikt z lewej strony nie zastanowił się, że większość pomysłów ugrupowania Kaczyńskiego, tak naprawdę najuboższym da po tyłku.
Zacząć wypada od tego, co jest zmorą ludzi niebogatych. Na przykład umowy śmieciowe. Prawie 1,5 mln ludzi nie ma urlopów, mogą być wywaleni z roboty z dnia na dzień, zaś o ich wynagrodzeniu nie stanowią zapisy ustawowe, tylko to, co da im do podpisania pracodawca na umowie-zleceniu, czy o dzieło. O ile oczywiście nie każe im zakładać własnej działalności gospodarczej. Czy PiS i o tym towarzystwie coś w swoich ekonomicznych enuncjacjach wspomina? Nie. W kampanii temat ten wyciągali Kopaczowa i Szczurek, natomiast Prawo i Sprawiedliwość nie dało się wyciągnąć w tej kwestii do tablicy. Nie wykonało gestu choćby tak minimalnego, jak zapowiedź ustawy zakazującej instytucjom publicznym zatrudniania ludzi w formie innej niż umowa o pracę.
Ludzi pracujących na śmieciówkach nie ruszy zapowiedziane 12 zł za godzinę. Najniższe wynagrodzenie, jak sama nazwa wskazuje – jest wynagrodzeniem, a nie wynegocjowaną przez równorzędne podmioty kwotą zawartą w umowie. Etatowcy z minimalnymi wynagrodzeniami to margines. Zleceniobiorców jest kilka razy więcej. I jak widać – to się nie zmieni. Śmieciówkowców Szydło z Kaczyńskim mają głęboko w tyle.
Parę milionów ludzi nie ma możliwości otrzymania kredytu bankowego. Jak na standardy określone przez sektor finansowy, po prostu zarabiają za mało. Nie jest jednak tak, że banki na ludziach niekwalifikujących się do kredytu nie zarabiają. Koszą hajs, aż miło. Tyle że w białych rękawiczkach. Pożyczają bowiem szmal prowidentom i vivusom. Ci puszczają go w obieg wśród najuboższych, licząc sobie za pożyczkę parę razy tyle, ile chciałyby banki. Emeryci i bezrobotni płaczą i spłacają – horrendalne opłaty za cokolwiek, co wymyślą lichwiarze i za odsetki bankowe. O tym, że w głębokim poważaniu mają wszystkie ustawowe zapisy o nieprzekraczalnej opłacie za kredyt, nie ma co wspominać. W końcu ustawodawca nie bez kozery zostawił w ustawie antylichwiarskiej furtkę o szerokości bramy na stadion. Sejm może ją zamknąć w każdej chwili. Tyle, że Sejm to teraz PiS. A PiS nic na ten temat w ostatnich paru miesiącach nie mówił. Perorował za to wiele o podatku bankowym. Że niby państwo ściągnie z banksterów nienależne im krocie. Banksterzy nie są idiotami i haracz dla państwa ściągną z klientów – i to wcale nie tych najbogatszych. Podniosą najróżniejsze opłaty, które odczuje posiadacz konta, na które spływa mu emerytura lub wypłata, a nawet nie zwróci na nie uwagi ktoś, kto sałaty ma jak lodu. Nie wspominając już o tym, że dzięki wyższym opłatom zmienią się kryteria udzielania pożyczek i kredyt bankowy będzie niedostępny dla jeszcze większej grupy. Pożyczających u lichwiarzy i ubogich klientów banków Szydło z Kaczyńskim mają w tyle jeszcze głębiej.
Kilkadziesiąt tysięcy osób ma to do siebie, że oficjalnie ich nie ma. Kiedyś, gdy byli, mieli nieszczęście pożyczyć coś w banku lub parabanku. Potem znowu i jeszcze raz. Skończyło się na tym, że dziś są ścigani przez stado komorników i gdyby przy jakimkolwiek pracodawcy wystąpili oficjalnie, to zamiast wypłaty dostaliby guzik.
W cywilizowanym świecie taki ktoś idzie do sądu i załatwia sobie status osoby upadłej, czyli bankruta indywidualnego. Jak sąd mu to przyklepie, to komornicy od delikwenta się odstosunkowują. Nasze przepisy w zakresie upadłości konsumenckiej, choć czas jakiś temu zmodyfikowane, dla tych ludzi są bez sensu. Zakładają bowiem, że trzeba spłacić wierzycieli, więc choćby kamień stawał na kamieniu, nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie na zakładanie sprawy o własne bankructwo wykładał tego, czego i tak nie ma, czyli pieniędzy.
Słyszał ktoś ostatnimi czasy z ust jakiegoś pisowca, że w ramach przywracania porządku zrobią porządek z upadłością konsumencką? Nie. A to z tej prostej przyczyny, że kwestię osób wykluczonych ze społeczeństwa przez długi Szydło z Kaczyńskim mają gdzieś w okolicach okrężnicy.
Lud pisowski i lewicowy przyklasnęły pospołu podatkowi od hipermarketów. Sęk w tym, że ma on z ubogą częścią społeczeństwa związek tylko taki, że to właśnie najbiedniejsi na tym popłyną.
Oficjalna propaganda PiS mówi o tym, że sieci są złe, a dobre są sklepiki osiedlowe, znaczy się rodzinne. Taka forma handlu ładnie wygląda wyłącznie w telewizji. Jak ktoś nie wierzy to niech z kartką i długopisem przespaceruje się najpierw do najbliższego sklepu, a potem odwiedzi hipermarket. Jeśli ceny w tym drugim nie będą niższe o ok. 25-35 procent, to można mnie nazywać kłamcą.
Tanie dyskonty i hipermarkety powodują, że jak ktoś zarabia 1500 złotych miesięcznie, to dzięki zakupom w nich ma szansę nie umrzeć z głodu. Tak samo jest z emerytami dostającymi z ZUS tysiaka z kawałkiem. Obłożenie wszystkich sklepów dla najuboższych takim samym podatkiem nie spowoduje, że sklepiki osiedlowe staną się tańsze, a przez to dostępne dla mniej zamożnej osoby. Skoro Auchany, Carrefoury i Biedronki będą musiały płacić haracz, to doliczą go do cen. Wszystkie po tyle samo. I tak będą dużo tańsze od „prawdziwie polskich” sklepików rodzinnych, wiec najbiedniejsi i tak będą robić w nich zakupy. Tyle, że zapłacą więcej. Czyli dzięki pomysłowi PiS będą biedniejsi niż dziś. Najubożsi konsumenci na szali zainteresowań Szydło i Kaczyńskiego mieszczą się zatem tam, gdzie bankruci.
Wszystkie statystyki GUS dotyczące biedy w Polsce od lat pokazują, że największy problem jest na wsi. I faktycznie, dzisiejsza wieś jest obarczona nierównościami dochodowymi, o jakich się w miastach nie śniło. Na jednego wiejskiego bogacza przypadają 3 gospodarstwa z dochodami nie pozwalającymi egzystować. Jak ktoś jest miastowy, to wydawać mu się mogło, że status finansowy tych ludzi poprawi pisowskie 8 tys zł kwoty wolnej od podatku, dzięki czemu w kieszeniach niemajętnych włościan zostanie niemal 1500 zł.
Otóż nie zostanie. Kwota wolna występuje bowiem w podatku PIT. Rolnicy czegoś takiego nie płacą. Nie mają zatem sobie od czego 8 tysiaków odliczyć. Tak samo zresztą z trwale bezrobotnymi, bez prawa do zasiłku i wszystkimi tymi, którzy imają się różnych zajęć na czarno. Paru milionom ludzi kwota wolna zwisa ubiegłorocznym kalafiorem. Poprawę ich statusu Szydło i Kaczyński mają gdzieś u wylotu jelita grubego.
Nikt w PiS nawet nie zająknął się, że gdy powróci się do wieku emerytalnego dla mężczyzn wynoszącego 65 lat, a dla kobiet 60 to ludziom będą groziły świadczenia bardziej niż głodowe.
PiS nic nie wspomniał o zmianie filozofii emerytalnej. Nie mówiono o tym, że na całym, cywilizowanym świecie system emerytalny opiera się na zdefiniowanym świadczeniu, a to oznacza, że państwo zobowiązuje się do wypłaty emerytury w określonej wysokości. U nas natomiast obowiązuje zasada zdefiniowanej składki. Mówi ona, że „ile zaoszczędzisz, tyle dostaniesz”. W kraju, w którym bezrobotni stanowią 10 procent, kolejne kilkanaście procent opłaca składki od działalności gospodarczej, za które mogą liczyć na minimalne uposażenie na starość, kilkaset tysięcy żyje z tego, że co roku wyjeżdża na saksy, a setki tysięcy pracują na czarno lub bezskładkową umowę o dzieło, nawet gdy wiek emerytalny uzyskiwałoby się wraz ze skończeniem 67 lat – wychodziło, że emerytura wyniesie najwyżej 25 proc. tego co się zarabiało. Czy przeżycie na emeryturze za 400-500, a nawet 600 złotych jest możliwe? A takie kwoty zasilą konta trzech czwartych przyszłych emerytów. Emerytury posłów i premierów będą znacznie wyższe. I pewnie to tłumaczy dlaczego przyszli weterani pracy zajmują u Szydło i Kaczyńskiego poczesne miejsce gdzieś w środkowym odcinku jelita grubego.
500 złotych na niektóre dzieci, równie szybko jak trafi do kieszeni rodziców, tak stamtąd wypłynie po to, by było tak jak dziś. Znaczy się dla rodziców 3- i 6-latków nic się nie zmieni. Tak się bowiem składa, że „zerówki” do których PiS uparł się posyłać polskie – znaczy głupsze niż w innych krajach – sześciolatki, są w przedszkolach. Za przedszkola, w przeciwieństwie do pierwszej klasy podstawówki, trzeba płacić. I zamiast wyasygnować co miesiąc 100 zł za śniadania i obiady dla „pierwszaków”, rodzice wydadzą 5 razy tyle.
A dlaczego stracą ci, których progenitura ma 3 latka? Ano dlatego, że skoro do przedszkoli wrócą 6-latki, to po prostu, fizycznie braknie sal dla najmłodszych. Braknie – rzecz jasna – w przedszkolach publicznych. Zostają zatem placówki prywatne, które na tę okoliczność już zacierają ręce. Różnica w opłatach za przedszkole prywatne i publiczne to niemal dokładnie „500 złotych na dziecko”. 500 złotych, które miały być czymś ekstra, co zmotywuje Polaków do powiększania rodziny. Szydło i Kaczyński jedną ręką dają, drugą zabierają, bo tak naprawdę polityka prorodzinna umiejscowiona jest u nich już w okolicach jelita krętego.
Trzymanie kciuków przez lewicę za powodzenie czegoś, co zaszkodzi najuboższym, dowodzi tego, że 25 października wyborcy choć w jednym mieli rację. W wysłaniu „lewicy”w kosmos.
BRICS jest sukcesem
Pamiętamy wszyscy znakomity film w reżyserii Juliusza Machulskiego „Szwadron” …
Dzięki przeprowadzonej symulacji Waszego małego kraiku, nasz mózg elektronowy stwierdził, że elektorat PIS nie różni się tak bardzo od elektoratu innych partii. Przez 25 lat ćwiczono na Was tzw. neoliberalizm wpajając Wam, że indywidualizm, konkurencja i chciwość napędza Wasz świat. Elektorat PIS tak jak i inne elektoraty chcą mieć więcej niż reszta. Czuja się pokrzywdzeni i nie docenieni mimo, że konkurują z kolegą z pracy na śmierć i życie pracując na śmieciówce. Elektorat PIS mimo, że pobożny (często na pokaz), tak jak inne elektoraty wyznaje skrycie to co elektorat niejakiego Korwina wyznaje publicznie i się tego nie wstydzi. Dlatego też w rządzie PISu są osoby dawniej związane z Korwinem. Elektorat PIS w większości uważa też, że w tzw. OFE są tam jakieś jego pieniądze, które ciężko pracują na giełdzie żeby na starość jak już skończy pracować na śmieciówce mógł wieść godne życie.
Ale nie martwcie się Ziemianie i nie przejmujcie się ani PO, PISem albo Nowoczesną a także innymi partiami. Zwróćcie swoje smutne twarze z ku niebu. W odpowiednim momencie objawimy się Wam i poprowadzimy Was ku gwiazdom.
Żadne mądre wyliczanki nie zmienią prostego faktu, że jak ktoś dostanie 500 zł, to je ma. Żadna dzisiejsza lewica nie ma realnego programu, bo sama nie wie, do kogo adresować. Uwłaszczenie olano. Kamienica oddano. Rolnictwo na straty. Odejście od klasowego podzialu i wejście na przyciąganie uciśnionych mniejszości seksualnych to po prostu pomylenie pojęc Co nauka Marska o walce klas ma wspólnego z Platonem i Safoną. Polska lewica dziś to dekoracyjna wydmuszka, zajęta własnymi sprawami i walką o kasę, otzymaną za bycie poza Sejmem. I to jest cel, a wszystko inne to tylko rytualna sciema.
I własnie dlatego trzeba pozwolic PISowi na spokojne rzadzenie i czekac az go rozszarpie jego wlasny elektorat. Z PISem jest jak z wiarą. Perswazja czy mieczem nie wytępisz. Delikwent musi sam doswiadczyc zwatpienia.Celem nie jest odsuniecie PIS od wladzy jak to robi PO I PEtru, ale unicestwienie jej / przyklad: SLD . W tym czasie lewica chwalac PIS za socjalne zamiary przedstawiac moze wlasne pomysly , zyczliwe korekty . Zeby byc slyszalną. Wojna z PISem jest dla SLD samobojcza. Pis to glos ludu, potencjalnego wyborcy SLD . Atakowac PIS to atakowac lud spragniony socjalu i dobrej matki ktora zaprowadzi porzadek, da na chleb. Najwazniejsze aby temat socjalny znow nie wypadl z dyskursu. Nawet jesli PIS zrobi malo, zrobi nie najlepiej ale zrobi dla ludzi, to cos jednak zrobi. Przyjdzie lewica i poprawi.
Zbyt wiele ideologi i emocji w poprzednich komentarzach. A wystarczy nie zapisując się nigdzie użyć szarych komórek i pozyskać trochę wiedzy której tak brakuje w naszym społeczeństwie. W zwykłych rozmowach wśród znajomych dowiaduję się że nie interesują się niczym, nie posiadając elementarnej wiedzy o skutkach poczynań naszych przedstawicieli będą ich bronić do upadłego. Idą jak stado baranów i na dodatek nie potrafią spokojnie dyskutować na jakikolwiek temat. Wiedza młodzieży na temat tego co się dzieje jest zatrważająca i dają się łatwo nabierać ludziom którzy mają dar przekonywania i potrafią przekonać do tego co pozwoli im zdobyć władzę.
Może raczej zbyt wiele pogardy do ludzi w Pani komentarzu. Cóż, znajomych sami sobie wybieramy, ale może ich jedyną winą jest, że nie myślą tak jak Pani. Na razie minął miesiąc z kawałkiem od wyborów i ludźmi nie kieruje oczekiwanie na socjalne obietnice, tylko chęć odwetu na tych, którzy demontowali prawo przez osiem lat. Trzeba było wtedy protestować – dać przykład własnej spostrzegawczości oraz tej wiedzy, jaką ponoć Pani posiada. Skoro dopiero teraz widzi Pani zagrożenia, to widocznie dobrze się stało, bo więcej osób dozna iluminacji.
No i co z tego wszystkiego wynika? Te patologie były wprowadzane za rządów PO, a dostali szansę – kolejne 4 lata, żeby psuć dalej. PiS jest od miesiąca i już wiadomo, że wszystko zrobi źle. Może faktycznie dać im szansę, bo co wynika z tych jęków powszednich? I co z tego, że Kopacz coś tam mówiła w kampanii, oni już mieli swoje pięć minut. Ile razy można dawać się nabrać. Głosowałam na Razem, ale nie jestem obrażona na cały świat, że nie przekroczyli progu. Elektorat PO widocznie nie dorósł do demokracji.
Patologie wprowadzone za czasów PO? Nie znam. Może narosłe, to i owszem, ale nie 'wprowadzone’. PO wręcz starała się (słabo, fakt) je ograniczać, gdy mamy już deklarację PiSu, że starać się nie będzie.
Problem z PiSem jest ten, że do wyborów idzie z hasłami społecznymi, a rządzi 'aspołecznie’. Liczenie na to, że PiS coś zrobi dla szarych ludzi można włożyć między bajki nawet nie czekając klasycznych 100 dni.
Bo to moralność komunistyczna, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. W polsce za Komuny mnóstwo było takich moralistów, co rozdzierali szaty nad ubogimi i krzyczeli że tamci się pasą na krzywdzie. Komunizm tutaj to była przede wszystkim moralność, urażonego poczucia że inni mają a drudzy nie, więc lepsza powszechna bieda niż dobrobyt panoszący się na krzywdzie i na tych postulatach utopijnych wystartował Pis o władzę. Jak to Gombrowicz mówił, iż polacy to najbardziej antykomunistyczny naród, bo nic z komunizmu nie zrozumieli. Tym samym nie widzą jak powtarzają utopie, odpowiedzialną za coraz większą biedę za komuny. U nas się moralizowało, a zachód poszedł w technologię i ogromna produkcja zapewniła, że wszystko stało się tanie i dostępne dla biednych, tym samym zniknął właściwie proletariat. U nas znowu się moralizuje zamiast działać, więc powtórzymy kryzys za komuny i powody upadku. A jak teraz wagony jadą pieniędzy do obcego państwa Watykańskiego jak kiedyś do Moskwy i biedny naród pasożyta żywi, to ja bym radził wyjechać, po co marnować życie przez głupotę tępych polaczków.
Czy zatem w kontekście ewentualnego opodatkowania hipermarketów, które Pan krytykuje opowiada się Pan także za niewprowadzaniem podatku od banków (rozważać można różne formy), gdyż ,,banksterzy nie są idiotami”. Zapewne wie Pan o nierównowadze pomiędzy sieciami zagranicznymi, które unikają opodatkowania w Polsce i małymi sklepami, które nie mają takich możliwości. Krytycznie odnosi się Pan do umów ,,śmieciowych” (i słusznie), ale nie argumentuje Pan w tej części, iż najbiedniejsi, którzy są bezrobotni nie zostaną nigdzie zatrudnieni, gdyż pracodawca uzna koszty pracy za zbyt wysokie i nie utworzy nowych miejsc pracy . Czy zatem liczy Pan,że w przeciwieństwie do banksterów i zagranicznych sieci handlowych Polacy zatrudniający na umowach śmieciowych są głupi?. Nie bronię umów śmieciowych, ale widać niekonsekwencję w pańskiej ocenie kilku przykładów. Podatek od hipermarketów nazywa Pan haraczem, czy o składkach emerytalno-rentowych bądź zdrowotnych ma Pan równie krytyczne zdanie, bo prawa do urlopu jak rozumiem Pan broni. I tylko jedna rzecz napawa trwogą w opiniach wielu komentatorów i ludzi lewicy. Radość,że w parlamencie nie ma żadnej partii lewicowej.