PiS próbuje ugasić pożar, jaki wywołało ujawnienie kosztów podniebnych podróżny marszałka Sejmu. Na konferencji prasowej głos zabrał sam Jarosław Kaczyński. Prezes w swoim stylu przerzucił uwagę na Donalda Tuska, a swojego podwładnego przedstawił jako człowieka o nieskalanej czystości moralnej. Kuchciński zrezygnował jednak ze stanowiska. Oficjalnie – pod presją opinii publicznej.
Stanowisko władzy, wyrażone ustami prezesa oraz samego Kuchcińskiego jest następujące: marszałek działał w granicach prawa, podróżował sporo, bo jest politykiem oddanym swoim wyborcom, z którymi spotyka się wyjątkowo często, stąd też imponująca liczba samolotowych rejsów.
– Przyjąłem bowiem model pracy marszałka, który działa nie tylko w Sejmie i w Warszawie, ale pracuje także w kraju i za granicą – tłumaczył Kuchciński na dzisiejszym spotkaniu z mediami.
Wspierał go Jarosław Kaczyński, który wyraźnie próbował obrócić szwindel z podróżami na koszt podatnika w polityczną korzyść. – Pan marszałek nie złamał prawa, pan marszałek nie złamał też istniejących w tej dziedzinie obyczajów – zaznaczył. – Ale skoro państwo mają najwyraźniej inne zdanie, (…) to w związku z tym mogę powiedzieć, że decyzja pana marszałka jest dowodem postawy, która jest związana z naszym hasłem: „słuchać Polaków, służyć Polsce – przekonywał prezes PiS.
Kaczyński wykorzystał okazję by przypomnieć, że dygnitarze poprzedniej władzy również sporo latali za publiczne pieniądze. – Donald Tusk, w czasie kiedy był premierem, odbył w ciągu 6 lat i 10 miesięcy 281 lotów do Gdańska. Odbył też szereg podróży do krajów egzotycznych, atrakcyjnych turystycznie. Co do sensu politycznego tych wyjazdów, można mieć pewne wątpliwości. No i jeździł tam z żoną – przerzucał uwagę Kaczyński, apelując do dziennikarzy, by zainteresowali się sprawami sprzed 2015 roku.
Marszałek Kuchciński, mimo iż w swoim mniemaniu całkowicie niewinny, podał się jednak do dymisji. Tłumaczył, że zdaje sobie sprawę, że taka jest wola społeczeństwa. – Opinia publiczna negatywnie ocenia moje postępowanie, uznałem, że nie będę mógł dłużej pełnić tej funkcji – zadeklarował.
Dymisja marszałka jest efektem wczorajszego, nadzwyczajnego spotkania pisowskiej wierchuszki. Na Nowogrodzkiej debatowali prezes PiS Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki, szef MON Mariusz Błaszczak i marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
Komunikaty PiS wymownie omijają sedno afery. A są nim horrendalne koszty każdej z takich wypraw. Prawie sto podróży marszałka Marka Kuchcińskiego w okresie od marca 2018 r. do maja 2019 r., na trasie z Warszawy do Rzeszowa i z powrotem kosztowało budżet państwa ponad 4 mln zł. Jest to stawka znacznie powyżej rynkowej ceny wynajmu maszyn takich jak samolot Gulfstream G550, wojskowy transportowiec CASA, a także wojskowy śmigłowiec Sokół. Dlaczego? Ponieważ marszałek, a także jego świta – rodzina czy inni politycy PiS, podróżowali pod specjalnym nadzorem – wszystkie loty Kuchcińskiego miały status HEAD. Oznacza to szczególny sposób przygotowania lotnisk, maszyn i załóg oraz zwiększoną obecność ochrony, a zatem znacznie podwyższa też koszty. Za takie dobrodziejstwa podatnicy dołożyli ekstra 2 mln złotych.
Wraz z marszałkiem, pasażerami lotów o statusie HEAD byli Stanisław Piotrowicz z żoną Marią, Zdzisław Krasnodębski, Anna Krasnodębska czy Zbigniew Ziobro, siostra marszałka Beata Kuchcińska, wicepremier Piotr Gliński, a także europosłowie Beata Mazurek i Joachim Brudziński.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
… Boże, ale szambo… Wy jednak już tego nie czujecie… Przyzwyczailiście się do smrodu….
2502 — ilość dni premierowania Tuska
520 — ilość ogólna lotów Tuska
281 — ilość lotów Tuska do domciu czyli do Gdańska
2502 : 520 = 4,81 czyli Tusku latał „gdzie popadnie” co cztery dni z hakiem
2502 : 281 = 8,9 czyli Tusku był w domciu co osiem dni z hakiem
Też zuch z tego Tuska, prawie jak Kuchciński……………………
Opinia społeczna NIE OCENIA GO ŹLE, a jedynie kilka agresywnych mediów i ich klakierzy. Podróżował służbowo, a kto nigdy przy podobnej okazji nie podwiózł żony, dziecka ani kumpla, ten niech pierwszy rzuca w niego kamieniem!
Można jedynie (choć dziwne że tego nikt nie robi), zapytać dlaczego kilkuosobowa delegacja ma latać Gulfstreamem czy innym średniej wielkości samolotem, skoro mogłaby równie dobrze latać business jetem mniejszym, np. Cirrus Vision, Cessna Citation które są około 8-krotnie tańsze w utrzymaniu. Oczywiście równie dobrze mógłby jakimś turbośmigłowym, też wyszłoby taniej, wybór turbośmigłowych jest naprawdę spory i jakby rząd miał potrzebę oszczędzać to z palcem w nosie kupi używanego już za 1-2 mln zł. I tak samo – czemu latają paliwożernym starym śmigłowcem, skoro może EuroCopterem EC-100 który jest tani i na dodatek bardzo cichy (w LPRze takie latają).
Kuchta ludzkie panisko – nakradł się, a teraz w łaskawości swojej rezygnuje ze stanowiska. Bo wie, że naród w najbliższych wyborach spuści go z wodą w klozecie! Wsiok.
Jak mawiali starożytni: człowieka ze wsi można wygonić, ale wsi z człowieka nigdy. Zwłaszcza bieszczadzkiej.
Ponieważ korzystanie ze „sprywatyzowanych” samolotów to nic innego jak problem zdegenerowanej władzy (każdej władzy!) proponuję każdemu parlamentarzyście przydzielić jakiś samolocik; tak jak tablet. Po co? Bo nie da się nigdy uchwalić kadencyjności dla tych nierobów i nieuków. Dając do dyspozycji samolociki znacznie skuteczniej nastąpi naturalna eliminacja.
To może jeszcze samochody służbowe im pozabierać i kazać jeździć na hulajnodze? Nie bądź śmieszny. Powinien rządzić rozsądek i ekonomia, a nie takie łubudu jakie właśnie wszyscy uprawiacie.