Po zreformowaniu przez PiS sądownictwa rola ministra sprawiedliwości miała ogromnie wzrosnąć. Tymczasem w toku dyskusji o prezydenckim wecie i idei samej reformy NIK publikuje raport, który nie pozostawia suchej nitki na pewnych praktykach resortu.

Zbigniew Ziobro fot. wikimedia commons

W ubiegłym roku Ministerstwo Sprawiedliwości zatrudniło 22 ekspertów. Żaden nie uzyskał stanowiska w toku otwartego konkursu, a większość, 13 osób, nie spełniało ustalonego rozporządzeniem Rady Ministrów z 2010 r. wymogu trzech lat stażu pracy. Dwie osoby nie miały w ogóle żadnego stażu, jedynie praktyki w prokuraturze, sądzie czy kancelarii prawniczej. Teoretycznie istnieje możliwość zatrudnienia w resorcie bez wspomnianego trzyletniego stażu pracy. Trzeba jednak wykazać, że chodzi o wyjątkowy, uzasadniony przypadek. Tymczasem w przypadku trzech ekspertów w pismach o skróceniu wymaganego stażu pracy nie zawierały wyjaśnienia takiej decyzji. Jeśli chodzi o zatrudnianie bez konkursu, sytuacja jest jeszcze bardziej jednoznaczna – ministerstwo mogło tak zatrudniać dopiero od 4 listopada 2016 r., gdy weszła w życie instrukcja zezwalająca na przyjęcie do pracy nowych pracowników, także ekspertów, tylko na podstawie przedstawionego CV.

Eksperci Ministerstwa musieli okazać się nadzwyczajnie utalentowani, bo aż 15 z nich otrzymało premię w maksymalnej przewidywanej wysokości (50 proc. wynagrodzenia). I znowu – w dokumentacji próżno szukać uzasadnienia, czym szczególnym zasłużyli na wyróżnienie. 14 ekspertów otrzymało także dodatek specjalny, połowa w kwocie powyżej 40 proc. wynagrodzenia. Oficjalnie wykonywali zadania wykraczające poza zwykły zakres obowiązków. Tyle, że trzech ekspertów otrzymało dodatek w dniu zawarcia umowy o pracę (a zatem zanim zdążyli zrobić w ministerstwie cokolwiek), a trzech – zanim w ogóle ustalono, jakie są ich obowiązki wynikające z umowy o pracę.

Wśród ekspertów cztery osoby miały zajmować się promocją działań Ministerstwa Sprawiedliwości i samego ministra. Czyżby byli jednak za mało skuteczni? Resort podpisał także umowę-zlecenie z firmą oferującą usługi z zakresu PR, wartą 310 tys. złotych. Eksperci przyjęci bez konkursu, w większości bez trzyletniego stażu pracy kosztowali natomiast ministerstwo ponad milion złotych.

Ministerstwo do tej pory nie skomentowało treści raportu NIK.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Tylko w demokracji bezpośredniej możliwe jest obsadzanie stanowisk w administracji zgodnie z kompetencjami,przyczyna jest prosta co z tego jeżeli jest ktoś utalentowany,skoro ma wrogi stosunek do króla(monarchia absolutna) czy parti rządzącej(demokracja parlamentarna),ktoś taki będzie sabotował działania władzy i dążył do jej obalenia,aby państwo było sprawnie i skutecznie zarządzane musi mieć lojalnych ludzi a ponieważ wakatów do obsadzenia jest bardzo dużo,to z braku kadr obsadza na stanowiskach oprócz fachowców,także ludzi niekompetentnych ale takich,którzy nie będą spiskować,dziwiono się naprzykład że szef MON wymienił kadrę dowódczą w armii,a rząd poprostu zabezpiecza się w ten sposób przed przewrotem wojskowym,w demokracji bezpośredniej ludzie nie muszą się bać dowódców wojskowych ani biurokracji,i chętnie popierają samych zdolnych,ponieważ mają nad nimi kontrolę na tyle istotną,że to ich boi się wojsko i biurokracja,nie ma takiego odważnego w demokracji bezpośredniej aby wystąpił przeciw narodowi,a ludzie to wiedzą i obsadzają stanowiska samymi fachowcami niezależnie od poglądów ,jest to najlepszy istniejący system społeczny.

  2. Calkowita racja, to cos wiecej niz 2X PUCZ !!!
    TYM RAZEM PAD ZDRADZIL, FARYZEUSZ !!! Co z Gowinem ??? Hanba zdrajcom !!! I znów gówno jak w 1989, 90, 91, 92….
    Skoro taki mądry to mógł podpisać i za 2 miesiące wnieść te swoje ustawy – a w tym czasie może wreszcie zostałoby posprzątane w sądach i nie tylko. Pewnych ludzi trzeba było na pysk wywalić bo służą wszystkim tylko nie Polsce, tak, jak służyli komunistom i sowietom.
    Niestety… już raz przerabialiśmy grubą kreskę i pokojowe przekazanie władzy. Dawna władza pływa sobie w pieniądzach i śmieje się z nas – tak, przekazali władzę, tyle że jest to gówno nie władza. Gdy oni rządzili mogli robić wszystko, dziś rządzący muszą sie użerać z „opozycją”, prezydentem, zdrajcami opłacanymi przez Sorosa i innych. Wtedy można było komuś kto przeszkadzał posłać kulę w łeb, dzisiaj – sądy czekają, żeby „prowadzić sprawę długo i dociekliwie”.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…