Rok już, jak się wozimy z pandemię i z wszystkim tym, co wokół niej powstaje i trzyma nas za gardło. Lockdowny, słabo uzasadniane logicznie obostrzenia, dzięki którym nasze zaufanie do władz już dawno stało się nic nie znaczącym pojęciem, komunikaty lekarzy, wzajemnie sobie przeczące i niewiele wyjaśniające, za to skutecznie budujące powszechny społeczny lęk, powstanie całej grupy lekarskich pandemicznych celebrytów, po wysłuchaniu których człowiek nie wie czy zamurować się żywcem w piwnicy z setkami weków i konfitur czy jednak wziąć pod uwagę, że ten gość z naukowym tytułem po prostu jest zwykłym narcyzem i ma parcie na szkło, więc powie, co tylko sobie dziennikarz zażyczy, żeby tylko zaprosili go na następne wydanie programu. No i clou programu: mrówcza, wyczerpująca całodobowa praca mediów, by ani przez chwilę konsumenci ich treści nie mieli chwili spokoju od strachu i poczucia beznadziei: że nawet jeśli nie zdechną na COVID, oni i ich bliscy, to z pewnością skutki społeczne pandemii będą tak powszechne, że stoczymy się w otchłań dzikości, przy której kamienny wiek będzie oazą porządku i przewidywalności. W pakiecie występuje też wykorzystanie pandemii w celach bieżącej walki politycznej o władzę. W tej konkurencji puszczano w ruch wszelkie środki: manipulacje, niedopowiedzenia, wielkie słowa i małe insynuacje. Wydawało się jednak, że są sytuacje, w których trzeba nieco zmniejszyć obroty politycznej nawalanki, szczególnie wtedy, kiedy zagrożone jest społeczeństwo jako całość, a tak jest na przykład w przypadku szalejącej epidemii. Ale nie u nas.
I po tym wszystkim, jakby nigdy nic, „Gazeta Wyborcza” dzisiaj na pierwszej stronie funduje nam wezwanie pt. „Pokażmy solidarność w pandemii. Zatrzymajmy się w piątek na minutę”.
„Przez ostatni rok koronawirus głęboko przeorał życie Polek i Polaków. Wielu z nas zamknął w czterech ścianach mieszkań, pozbawił pracy, wywołał ogromną niepewność co do przyszłości”, chlipie GW, po czym woła: „W tak trudnym czasie bardzo potrzebujemy solidarności, bo przez pandemię przechodzimy i będziemy przechodzić wspólnie” i wzywa, by pokazać, że „jesteśmy razem”. Zatem proponuje, by w piątek, 12 marca, o godzinie 12.00 uczcić minutą ciszy i pokazać nasze „współczucie i pamięć”. To będzie hołd dla „ofiar pandemii, ale też dla walczącego o nasze życie personelu medycznego”.
Rozumiecie? „Gazeta Wyborcza” wymyśliła sobie, że mamy na minutę się zamknąć i ten kompletnie nic nie znaczący gest, który nie ma wpływu na nic, nikogo nie obejdzie, nikomu w niczym nie przyniesie ulgi, ma coś załatwić. Tylko nie wiemy co. Komu mamy współczuć minutą ciszy? Czemu akurat 60 sekund zamknięcia ust ma być hołdem? Komu do łba przyszło kompletnie nierealizowalna idea, że minuta milczenia pokaże że „jesteśmy razem”, skoro nie jesteśmy, nie byliśmy i nie będziemy?
Głęboko krzywdzące dla „Gazety Wyborczej” są wybrzmiewające niekiedy zarzuty, że to niepolskie medium. Krzycząca nieprawda. Niepolska gazeta nie zaproponowała by tak głęboko irracjonalnego, niczemu nie służącego i głupio symbolicznego gestu. Tylko w naszym kraju symbole zastępują opisy rzeczywistości.
Sutrykalia
Spektakularne zatrzymanie Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przez funkcjonariuszy CBA w z…