Mam poczucie winy wynikające z empatii. Żal mi tych zwykłych działaczek i działaczy SLD, którzy będąc od wielu lat emocjonalnie związani ze swoją partią, muszą robić dobrą minę do złej gry. Nie kopie się leżącego, a ja przecież to wielokrotnie zrobiłem, podważając narrację SLD-owców broniących „niezależnej” kandydatki. Byłem wredny, gdy wytykałem jej neoliberalne postrzeganie problemów Polski. Byłem wredny twierdząc, że wygląd kandydata/ki nie jest najważniejszy, a stosowana przez działaczki i działaczy Sojuszu narracja, wedle której kobiety sceptycznie wyrażające się na jej temat po prostu jej zazdroszczą urody i inteligencji, jest dowodem na prymitywizm autorów tych interpretacji. A przecież oni heroicznie bronią przegranej sprawy. Cóż innego mogą robić? Na szczęście 10 maja już niedługo i ten heroizm nie będzie potrzebny. Ale co dalej?

Jako że mam poczucie winy i wyrzuty sumienia, że tylko ich krytykuję a nic nie proponuję, teraz chciałem coś doradzić SLD. Co zrobić by Sojusz był chociaż uczciwą ideologicznie centrolewicą (bo o lewicowość, bez centrum, już nawet SLD nie proszę).

Koledzy i koleżanki z SLD: odrzućcie wiarę w centrum. W te głupoty, które latami wbijali wam do głowy liderzy typu M. , K. , Cimoszewicz, Hausner, Borowski: że historia osądziła socjalizm i socjaldemokrację, że dla neoliberalnego kapitalizmu nie ma alternatywy, a lewica ma tylko myśleć, jak niwelować niektóre niepożądane społecznie skutki owej wolnorynkowej polityki. Przestańcie się oszukiwać, że jesteście rozsądną partią, która rządziła, więc wie, że nic się nie da – bo jak tak uważacie, to nie dziwcie się, że wyborcy (zwłaszcza ci o lewicowych poglądach) uznają, iż na SLD nie da się głosować.

Odrzućcie postpolityczność – a więc przekonanie, że po 1989 roku podział na lewicę i prawicę się zakończył, a nowoczesne partie prowadzone są jak korporacje, które mogą równocześnie produkować oferty kierowane do rożnych klientów. Tak nie jest, gdyż różne grupy społeczne mają różne interesy – w tym bardzo często interesy klasowe – i nie da się ich pogodzić jednocześnie utrzymując wiarygodność. Co przećwiczył 4 lata temu Napieralski, gdy podpisał porozumienie z BCC. Również sam public relation nie wystarczy, jeśli to co oferujecie jest mizerią. Tym bardziej, że inne partie od lat robią dokładnie to samo i wyborcy są już uodpornieni na te zabiegi marketingowe.

Jeżeli chcecie, by ludzie na was zagłosowali – musicie im zaoferować coś sensownego i alternatywnego. Ale ostrzegam, że SLD nie jest sam przez się alternatywą dla PO. Choćby dlatego, że Sojusz na wielu płaszczyznach (w tym ideologicznej) jest podobny do Platformy. Musicie mieć własną wizję Polski – i propozycje reform mających do niej doprowadzić. Musi więc to być odważna alternatywa programowa, która wydźwignęłaby Polską gospodarkę – opartą o wyzyskiwaną, prekaryjną siłę roboczą – z neoliberalnego marazmu. SLD musi mieć swój pomysł na Polskę.

Ale też Sojusz musi wykazać się cierpliwością i konsekwencją. Inaczej nie odzyska utraconej lata temu wiarygodności. A bez wiarygodności ciężko będzie zdobyć więcej niż 6-8 procent. Oznacza to tyle, że nawet jeśli Sojusz zacznie wszystko robić dobrze – jak na prawdziwą lewicową partię przystało – to ludzie zaczną znowu na was głosować dopiero za 2, 3 czy 4 lata. Niestety w przeszłości SLD lawirował między centrum a lewicą – i lewicowi wyborcy przyzwyczaili się do tej niestabilności. Nawet jeśli Sojusz znowu na chwilę się „zaczerwieni”, lewicowy lektorat i tak tego nie kupi od ręki. Ale jak utrzyma się w autentycznej lewicowości kilka lat, to już może?
W przeciwnym wypadku prognozuję, iż Ogórek 10 maja 2015, a SLD jesienią zdobędą 5-6 procent. A po wyborach resztki SLD rozlecą się, niczym Twój Ruch czy SdPl.

Ale – jak napisał do mnie jeden z lokalnych baronów – „Mateusz Burzawa, dziękuję za Twoje słowa, mam takie przekonanie, że jak Tobie się coś nie podoba, to jest to dobry prognostyk, bo zazwyczaj myślisz dokładnie odwrotnie niż większość”. No cóż! Za tym zdaniem stoi wieloletnie doświadczenie owego lokalnego lidera Sojuszu. On i inni liderzy SLD od lat prowadzą partię ku świetlanej przyszłości w konserwatywnym centrum, bo wiedzą, jak myśli większość. Z tą ich mądrością życiową nie zamierzam polemizować. Bo po co?

Mateusz Burzawa

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…